Zaczęło się 43 lata temu…

W 1964 roku powstał prototyp Syreny 110. Miał on nadwozie typu hatchback, uznaje się że pierwszym samochodem o nadwoziu tego typu był Renault 16, który ukazał się równolegle ze "110".

Prace nad nowym prototypem trwały od 1961 roku. Celem było stworzenie małolitrażowego samochodu, który zastąpiłby model 104. Auto miało wejść do produkcji już w 1968 roku. Niestety jak to zwykle bywało w polskiej motoryzacji skończyło się na około 15 prototypach.

35 lat poszukiwań

Pan Grzegorz jest prawdziwym kolekcjonerem starej motoryzacji. W swoich zbiorach posiada między innymi takie rarytasy jak: Syrena 100 i 105, Warszawa, czy Mikrus. Jak sam mówi, każdy kto został zarażony bakcylem zbierania starych aut marzy by w jego zbiorach znalazł się egzemplarz, którego nie posiada nikt, lub jest w posiadaniu nielicznych. Wybór padł na Syrenę 110. Jednak, aby spełniło się jego marzenie musiało upłynąć aż 35 lat…

Po ponad trzech dekadach bezskutecznych poszukiwań choćby śladu "110" Pan Grzegorz  w lokalnej prasie z ogłoszeniami motoryzacyjnymi, w rubryce "sprzedam skodę" trafił na ogłoszenie ze zdjęciem. Ogłoszenie miało treść "skodę 0,9l sprzedam..". Jednak na zdjęciu widniała tak długo poszukiwana Syrena 110 z przyczepionym z przodu zderzakiem "szyną" ze zubożonej wersji poloneza 84’. Nie namyślając się długo po uprzednim telefonie Pan Grzegorz wyruszył w 300 kilometrowa podróż by obejrzeć swojego "graala".

Odnaleziona w szopie

W szopie bez drzwi pod stertą szmat i koców stała ona… zakurzona, brudna z zatartym silnikiem, rozwaloną pompa wodną i smętnie zwisającym wiatrakiem chłodnicy. Mimo warunków, w jakich przyszło jej dokonywać żywota biło z niej piękno i w zasadzie była nie nadgryziona zębem czasu.

Historia jej była burzliwa i tragiczna jak warunki w jakich mieszkała. Na początku lat 80- tych pracownikowi udało się ją odkupić. Radość nabywcy nie trwała jednak długo, po zatarciu pompy wodnej silnik stanął na amen. Od tego czasu biedactwo stało w szopie czekając na nowego właściciela. Potencjalni nabywcy oglądający ten dziwny syrenkowski silnik z chłodnicą z przodu, dość skutecznie poprzerabiany, również zewnętrznie - albo proponowali kilkaset złotych jak za złom, albo sobie już nawet bez targu odpuszczali temat.

Transakcja została szybko sfinalizowana i tydzień później na lawecie auto pomknęło do złotych rąk Pana Mirka z zaprzyjaźnionego warsztatu.

Przebudzenie śpiącej królewny

Syrenka została rozebrana na części. Silnik w trybie pilnym został przekazany do warsztatu specjalizującego się w remontach silników. Pompę wodną odbudowano od podstaw.

Niestety felgom-wynalazkom (gdzie środek od 15", został ręcznie wspawany w obręcz 13"), do dnia dzisiejszego nikt nie może "pomóc" i kółeczka w czasie jazdy latają jak na filmach z kaczorem Donaldem…

Egzemplarz Pana Grzegorza ma na podszybiu pod maską silnika numer 00012. Wyposażony jest w silnik S-31, ale z dość gruntownymi przeróbkami: posiada cztery pierścienie na cylindrze, prototypową pompę wodną, bardzo wąską chłodnicę z przodu i nietypowy wiatrak chłodnicy. Ponoć do tych kilkunastu egzemplarzy wkładano również silnik od audi 50, czy też jeden-dwa prototypowe silniki 4-suwowe rodzimego pomysłu.

Auto płynie po szosie, nieco kołysząc z powodu źle przyspawanych środków felg, ale ten cudowny dźwięk równo pracującego silnika i przestronne wnętrze sprawiają, iż kierowca czuje się jak przeniesiony w czasie do innej epoki, teoretycznie powszechnej szczęśliwości i można tylko żałować, że "110" nie weszła do seryjnej produkcji…

Drugi egzemplarz 110-tki znajduje się  w zbiorach Muzeum Techniki w Warszawie. Różni się m.in. rozwiazaniami zabudowy wnętrza, kształtem pokrywy silnika oraz detalami mechanicznymi. Dzięki grupie młodych ludzi - którzy poświęcili wiele godzin pracy "za frico" udało się doprowadzić autko do stanu umożliwiającego "odpalenie" i jazdy po terenie muzeum.