Każdego roku na ul. Strażacką w Karpaczu przyjeżdżają setki turystów, aby sprawdzić na własnej skórze, jak działa "nietypowa grawitacja". Puste butelki, auta na jałowym biegu i woda toczą się tutaj wbrew prawom fizyki pod górę.

Miejscowe władze, czemu trudno się dziwić, zrobiły z tego atrakcję turystyczną i przy drodze zamontowały znak dumnie informujący, że "w tym miejscu grawitacja jest mniejsza o cztery proc.". Jak głosi informacja, każdy może sprawdzić to samemu, wrzucając jałowy bieg i obserwując, jak auto "toczy się pod górę".

"Zjawisko to można zaobserwować na pewnym odcinku ulicy Strażackiej. Od ulicy Karkonoskiej w kierunku »Dzikiego Wodospadu« za hotelem Piecuch, a przed mostem na Łomnicy. Wydaje się, że droga w tym miejscu opada łagodnie w kierunku Łomnicy, a jednak samochody z wyłączonym silnikiem cofają się pod górę" pisze miejski portal karpacz.pl

Znak informujący o anomalii Foto: karpacz.pl
Znak informujący o anomalii

To jest górka, czy jej nie ma?

Z pomiarów autorów bloga crazynauka.pl wynika, że różnica poziomów między skrajnymi częściami ul. Strażackiej wynosi ok. metr, czyli tyle, co błąd pomiaru. Jednak wysokościomierz podaje podobne wyniki, więc co powoduje, że auta toczą się "pod górkę", skoro praktycznie jej nie ma?

Ludzki mózg traci orientację, kiedy asfaltowa, wyrównana droga znajduje się na linii naszego wzroku, a w otoczeniu brakuje silnych punktów odniesienia. W efekcie myli ze sobą górę i dół. I to właśnie te zaburzenia percepcji powodowały wrażenie, że "samochód jedzie pod górę", gdy faktycznie auto się stacza. Karpacz to nie jedyna "magiczna górka" w Polsce. Podobne zjawisko znane jest m.in. z Wałcza i Otomina.