Okazuje się, że ściganie i karanie to nie jedyne wyjście na utrzymanie w ryzach kierowców, którzy widząc biały puch na ulicach nie są w stanie powstrzymać się przed wprowadzaniem swoich aut w kontrolowany poślizg.

Ostatnie opady śniegu sprzyjały takim „zabawom” znacznie bardziej niż ostanie lata, więc trudno się dziwić, że mieliśmy prawdziwy wysyp ulicznych drifterów, których zaciekle ścigały patrole drogówki. Policjanci donosili nawet o spektakularnych karach w stylu zatrzymania praw jazdy za zabawy na śniegu.

Okazuje się, że można inaczej, co udowodniły władze Szczuczyna. Burmistrz miasta w woj. podlaskim po tym, jak dostał nagrania z monitoringu pokazującego kierowców driftujących na jednym z parkingu przy z przystanku autobusowym, nie rozpętał nagonki, ale postanowił znaleźć bezpieczne miejsce dla domorosłych drifterów.

– Pomysł wziął się z ryzykownej i niedobrej sytuacji. Teraz próbujemy tę sytuację zmienić i zrobić coś korzystnego. Nie tak dawno grupa młodzieży szalała samochodami na placu przy przystanku komunikacji miejskiej. Zostało to zarejestrowane na monitoringu i zgłoszone. Ale żeby nie było tak, że chodzi tylko o karanie, to pomyśleliśmy, że zorganizujemy miejsce, w którym będą mogli poćwiczyć swoje umiejętności. Zamiast bezproduktywnie szaleć na przystanku, mogą jeździć tak, żeby było bezpiecznie i była z tego frajda. Znaleźliśmy takie bezpieczne miejsce na parkingu targowiska miejskiego. Jest ogrodzone, wyznaczone są pola do jazdy i tutaj spokojnie młodzi ludzie mogą dać upust swojej fantazji i bezpiecznie doskonalić swoje umiejętności – skomentował dla polskiego radia Białystok swój pomysł burmistrz Szczuczyna, Artur Kuczyński.