• Śliska nawierzchnia jesienią – to nic nadzwyczajnego. Ma jednak ogromny wpływ na wydłużenie drogi hamowania
  • Wpadki mogą się przydarzyć nawet największym mistrzom kierownicy, szczególnie gdy łatwo przecenić umiejętności
  • Jazda na przysłowiowym zderzaku prędzej czy później skończy się źle

Pierwsze jesienne deszczowe dni bywają złudne i łatwo wówczas przecenić swoje umiejętności. Wpadki zdarzają się wszystkim bez wyjątku. Także specjalnie przeszkolonym kierowcom, którzy na co dzień zajmują się transportem najważniejszych urzędników państwowych. Za ostatnią stłuczkę w Imielinie z udziałem rządowej kolumny przewożącej wicepremier Beatę Szydło odpowiada bowiem funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa. Na szczęście obyło się bez ofiar i skończyło się na stratach materialnych oraz mandacie w wysokości 220 zł oraz 6 punktami karnymi dla sprawcy.

Nie bez powodu Policja apeluje o większą rozwagę na drogach. Jesienią na wypadki bardziej narażeni są najmniej chronieni, czyli rowerzyści i piesi. I nie chodzi jedynie o gorszą widoczność (łatwiej o deszcz, parowanie szyb, mgłę i inne czynniki pogarszające widok na zewnątrz pojazdu), ale także o bardziej śliską nawierzchnię.

Na drogach pojawia się bowiem coraz więcej opadających liści, a sama nawierzchnia jest dość często mokra (ponadto więcej kałuż przy zapchanych studzienkach i we wszelkich nierównościach). Nie zapominajmy, że w październiku coraz łatwiej także o przymrozki. To wszystko powoduje, że droga hamowania może się znacznie wydłużyć i czasem zabraknie przysłowiowego metra, by uniknąć kolizji. Lepiej zatem po prostu zachować wyraźnie większy odstęp niż latem. O ile? Jeśli trudno nam oszacować dokładną odległość spróbujmy zwiększyć odstęp o co najmniej o jedną długość samochodu niż w okresie letnim.  A im większa prędkość, tym zachowujemy przed sobą większy bufor – wydawałoby się, że to nic odkrywczego, ale w sytuacji zagrożenia może się okazać bezcenne. Podobnie w sytuacji dojeżdżania do stojącej kolumny pojazdów. Lepiej zachować większy dystans, by w razie potrzeby mieć więcej miejsca na manewr ucieczki.

Wystarczy trochę deszczu i na drodze pełnej liści robi się bardzo ślisko Foto: Tomasz Okurowski / Auto Świat
Wystarczy trochę deszczu i na drodze pełnej liści robi się bardzo ślisko

Policjanci konsekwentnie przypominają o dostosowaniu prędkości. A to wcale nie oznacza, że mamy rygorystycznie przestrzegać ograniczeń prędkości obowiązujących na poszczególnych odcinkach dróg. Niekiedy lepiej pojechać… znacznie wolniej – szczególnie wówczas, gdy widoczność znacząco się pogarsza m.in. na skutek intensywnych opadów deszczu.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na kwestie związane z dostosowaniem oświetlenia. Nie należy przesadzać z używaniem świateł przeciwmgłowych! Można ich np. używać w warunkach dobrej widoczności od zmierzchu do świtu na krętych drogach (tylne włączamy, gdy widoczność spadnie poniżej 50 metrów). Nie oznacza to jednak, że mamy uparcie trzymać włączone światła przeciwmgielne, kiedy jedziemy w gęstym ruchu. Innym kierowcom utrudniamy bowiem jazdę. Nie ma nic gorszego dla wzroku niż jazda za samochodem ze stale włączonym tylnym światłem przeciwmgielnym.

Mało kto zapewne pamięta, że podczas jazdy w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza (mgła, deszcz, dym itd.) prawo o ruchu drogowym dopuszcza używania sygnałów dźwiękowych podczas wyprzedzania lub omijania. Choć wydaje się to anachronizmem, to może się niekiedy przydać np. podczas jazdy krętą drogą w bardzo gęstej mgle.

Oczywiście większej ostrożności wymaga się nie tylko od kierowców. Policja przypomina, aby piesi i rowerzyści zadbali o swoje bezpieczeństwo i używali kamizelek odblaskowych. Dzięki temu pieszy będzie widoczny w światłach pojazdu nawet przy odległości ok. 120 – 150 metrów. W przypadku osoby bez widocznych odblasków zasięg może się skrócić aż do 30 metrów. A to radykalnie zmniejsza szanse na to, aby zareagować i zatrzymać samochód. Cudów nie ma.