• W Niemczech obowiązują zasady, które mogą wydawać się nam nieoczywiste
  • Część z nich wynika z lokalnych zwyczajów, część z przepisów prawa
  • Za niektóre z nich można zostać dotkliwie ukaranym, dlatego warto wiedzieć, czego lepiej tam nie robić
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Większość z przewinień, o których wspominamy, może wynikać ze zdenerwowania, czy nie do końca kulturalnego zachowania. Nie zmienia to jednak faktu, że w Niemczech może być ono całkiem surowo ukarane — niekoniecznie przez policję. Może to np. zrobić sąd, a i sami Niemcy po prostu nie lubią takich zachowań.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Obrażanie innych uczestników ruchu drogowego

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to wyłącznie kwestia kultury. Nie wypada obrażać innych ludzi tak po prostu. W Niemczech jednak sądy wymierzają kary za takie zachowanie, bo znieważenie według niemieckiego prawa (zgodnie z art. 185 niemieckiego kodeksu karnego) jest już przestępstwem. Wszystko zależy od "kalibru" przewinienia.

Dla przykładu pokazanie środkowego palca kosztować może aż 5 tys. euro, a taką właśnie karę otrzymał kierowca, który na autostradzie A3 wykonał ten właśnie gest w kierunku radaru mierzącego prędkość. Co ciekawe, ukarany wcale nie przekroczył prędkości ani nie wskazywał w kierunku policji, a jedynie urządzenia. Mimo to trafił przed sąd. Sprawa wyszła na jaw, bo fotoradar zrobił zdjęcie kierującego, który właśnie w momencie pokazywania obraźliwego gestu wyprzedzał go z nadmierną prędkością. Obrażający fotoradar kierowca znalazł się po prostu w kadrze.

Słowo "idiota" kosztowało innego kierowcę 1500 euro, a nazwanie kogoś "głupią krową" do 300, a nawet 750 euro w przypadku, kiedy były to powtarzające się obelgi. Za bardziej dosadne zniewagi zapłacić można jeszcze więcej. W każdej sprawie indywidualnie rozstrzyga sąd, ale już za małą zniewagę można "zarobić" od 15 do 30 stawek dziennych. Stawki wyjaśniamy w kolejnym akapicie.

Zwracanie się na "Ty" do policjanta

Zachowanie takie nie jest zabronione niemieckimi przepisami. Kultura wymaga jednak, aby komunikować się z policjantami, używając formy "sie", a nie "du". Mogą oni bowiem odczytać takie zachowanie, jako znieważenie funkcjonariusza.

Kara pieniężna wymierzana za takie naruszenie prawa wymierzana jest w tzw. stawkach dziennych (Tagessatz), gdzie 30 stawek równa się miesięcznemu wynagrodzeniu netto osoby znieważającej. Im więcej się więc zarabia, tym wyższą karę można zapłacić. W przypadku poważnych przypadków znieważenia np. powiązanych z napaścią sąd może orzec karę pozbawienia wolności do dwóch lat.

Mycie samochodu w niewłaściwych miejscach

W Polsce zgodnie z przepisami mycie auta przed domem wiąże się z ryzykiem otrzymania mandatu. W Niemczech, choć generalnie nie obowiązuje tam zakaz mycia pojazdów na terenie prywatnym, także może się to skończyć dotkliwą karą. Można bowiem naruszyć federalną ustawę o zasobach wodnych (Wasserhaushaltsgesetz), a za zanieczyszczanie wód gruntowych grożą już kary. Osobne lokalne przepisy mają także poszczególne kraje związkowe, które mogą już zabraniać mycia samochodów, i to także na terenie prywatnym. Myjąc auto, warto więc znać przepisy obowiązujące w danym miejscu. Wyjątkowo dotkliwe kary obowiązują np. w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie za naruszenie lokalnych przepisów grozi nawet 500 euro grzywny. Samochody najlepiej więc myć wyłącznie w myjniach lub w innych specjalnych miejscach do tego przeznaczonych.

Czym byłoby jednak zestawienie 3 rzeczy, których lepiej nie robić w Niemczech, bez dodatkowych dwóch punktów.

Zakłócanie ciszy w niedzielę

Wydawać by się mogło, że poszanowanie czyjegoś spokoju to także przede wszystkim kwestia kultury. W Niemczech jednak prawo do odpoczynku w niedzielę to prawo konstytucyjne każdego obywatela. Ujęto je w art. 140 niemieckiej ustawy zasadniczej. Dodatkowo przepisy te są bardzo rygorystycznie przestrzegane. W przypadku motoryzacji, prawo to można złamać np. głośną muzyką z samochodowego audio, o co zresztą wcale nietrudno, bo podstawę do złożenia skargi może stanowić już natężenie dźwięku (w pomieszczeniu), które przekroczy 40 dB, a niektóre sądy orzekały już kary przy przekroczeniu poziomu 30 dB, więc nawet zbyt głośna pralka w niedzielę może przysporzyć kłopotów. Finalnie może okazać się to bardzo kosztowne. W niektórych landach kary za zakłócanie niedzielnej ciszy sięgają nawet 5 tys. euro.

Bardzo podobnie bardzo "krzywo" patrzy się w Niemczech na zakłócanie tzw. Mittagsruhe, czyli popołudniowego czasu odpoczynku, takiego niemieckiego odpowiednika sjesty.

Zbieranie grzybów przy drodze

W Polsce jesienią widok samochodów, stojących przy drodze, których pasażerowie wybrali się na grzybobranie, to dość pospolity widok. W Niemczech można jednak za to słono zapłacić. Mandat grozi bowiem za naruszenie przepisów o ochronie przyrody, za co grożą kary rzędu kilkuset euro, maksymalnie nawet 5 tys. euro. W ten sposób można także popełnić czyn, traktowany na równi z kradzieżą.

W większości niemieckich landów obowiązuje dzienny limit wagowy. Zwykle jest to jeden lub dwa kg przypadające na osobę. Zakazane jest także zbieranie grzybów, które są pod ochroną. Bardzo wysokimi mandatami karane jest także zbieranie grzybów z przeznaczeniem na handel (tutaj wymagane jest specjalne pozwolenie), handlowanie nimi oraz — co oczywiste — zbieranie ich w rezerwatach przyrody, czy szkółkach leśnych. W lasach prywatnych trzeba niezbędne pozwolenie uzyskać od właściciela, co także powinno być oczywiste.

Wykaz gatunków, których nie można zbierać w Niemczech, znajduje się w Federalnym Rozporządzeniu o Ochronie Gatunków (BArtSchV). Dokładne limity ilościowe są dostępne zaś na lokalnych stronach gmin lub krajów związkowych.

Przeczytaj także:

Źródło: Polski Obserwator, MyPolacy.de, Rzeczpospolita, dojczland.info