Polo w wersji Volkswagen Polo Cross to koncert przeciwieństw. Już sam kolor wzbudza kontrowersje - według mnie, czyli przeciętnie widzącego kolory mężczyzny - to wściekle pistacjowy a według specyfikacji jasnozielony limete (zresztą dostępny dopiero po dopłacie 920 zł). Bez względu na nazwę, wyjątkowo rzucający się w oczy.

Sama sylwetka jest przedziwnie niekonsekwentna. Wysokie nadwozie, aluminiowe osłony podwozia z przodu i z tyłu oraz plastikowe nadkola (sugerujące ochronę przed błotem i strzelającymi spod kół kamieniami), mocne relingi na dachu stoją w opozycji do pochyłej, sugerującej szybkość sylwetki, 17-calowych felg i niskoprofilowych opon. Nadających się na tor wyścigowy, a nie na leśne szutry czy podmiejskie błoto i koleiny. Jak wydedukować przeznaczenie tego dosyć ładnego samochodu? Wygląda na to, że nie ma on spełniać konkretnej użytkowej funkcji, tylko przewozić ludzi z miejsca na miejsce względnie komfortowo i z poczuciem wyjątkowości. I to najlepiej w mieście.

A wkoło wesoło

Wnętrze podobnie pełne szaleństw i niekonsekwencji. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to agresywne kolory przeniesione do środka - czyli limonkowy kolor na tapicerce, a nawet, niestety, na podłokietnikach. Niestety, bo takie jasne wnętrze szybko się brudzi. Podróż ze średnio pobudzonym dzieckiem na pokładzie może skończyć się przymusowym praniem tapicerki. Szczególnie, że to nie dobra skóra, ale chłonna tkanina. Fotele, choć ładne (dobry pomysł z siatkami na bokach i tyle oparć) i dosyć twarde, mogłyby być wygodniejsze - wysokim osobom zabraknie dobrego podparcia dolnej części pleców. Tylna kanapa płaska. Widać, że dla trzeciej osoby przeznaczono miejsce zupełnie formalnie.

Założenie, że autem może jechać i pięć osób, ale raczej na krótkich dystansach, potwierdza bagażnik. Tylko 270 litrów. Po złożeniu foteli rośnie pojemność, oczywiście, (aż do 1030 l), ale wtedy Cross przestaje być pięcioosobowym pojazdem. Reszta - jak to w Volkswagenie - porządna, poukładana, solidna. Czytelne wskaźniki, poprawne zegary, wzorowa funkcjonalność i ergonomia. Ostateczny werdykt: to auto zdecydowanie do miasta.

Rewelacyjnie oszczędny

Proces dedukcyjny, który każe myśleć o Volkswagenie Polo Cross jako o samochodzie miejskim, okazuje się trafny tuż po spojrzeniu do komory silnika. Jednostka napędowa - trzycylindrowy, wysokoprężny silnik o pojemności 1,4 l i mocy zaledwie 70 KM nie wygra w żadnym ulicznym wyścigu i nie wyciągnie auta nawet z błota na parkingu. Oczywiście, ocena dosyć przesadzona, ale proszę pamiętać, że wygląd auta sugeruje coś zgoła odmiennego.

Tymczasem ten głośny, bo zbudowany w technologii pompowstryskiwaczy, diesel to przede wszystkim uosobienie miejskiej ekonomii. Potwierdza to test. TDI, z niewielką mocą i 55 Nm momentu obrotowego, dostępnego od 1600 obr./min, przyspieszeniem do pierwszych 100 km/h (drugich nie ma, bo prędkość maksymalna to niecałe 160 km/h) w 16 sekund - to mało na autostradę. Za to auto pali niewiele. Średnie spalanie na trasie to 4,9 l/100 km, a w mieście spokojnie można zejść poniżej 6 l/100 km. To pozwala na 45-litrowym baku przejechać około 650-700 kilometrów bez tankowania. To bardzo dobry wynik. A silnik, choć słaby, jest bardzo elastyczny. Duża w tym zasługa pięciobiegowej, manualnej skrzyni biegów. Stosunkowo krótkie przełożenia są dobrze dopasowane do możliwości silnika.

Układ kierowniczy nie sprawia żadnych problemów i pozwala dobrze panować nad autem. Cross jest zwrotny, a jazda nim w miejskich korkach nie męczy. Dosyć twardo zestrojone zawieszenie mogłoby być bardziej komfortowe, jednak wtedy Cross musiałby mieć zwykłe opony na mniejszych felgach, a przez to straciłby ciekawy charakter. Trzeba jednak przyznać, że auto wybiera wyboje bez nieprzyjemnych szarpnięć i zapewnia pewne prowadzenie nawet na szybciej pokonywanych zakrętach.

Dziwny i ładny

To miejskie auto stworzono do tego, by wyróżniało się w tłumie. Polo Cross mógłby nie mieć tych wszystkich plastikowo-aluminiowych dodatków, mógłby nie mieć niskoprofilowych opon, relingów dachowych i być w kolorze czarnym. I byłoby to dobre, oszczędne, choć może nierewelacyjne, auto do miasta. Najważniejsze jest jednak to, że auto przetestowaliśmy i na wiejskich szutrach, i na autostradzie - w żadnych z tych środowisk Cross nie zachwycił, ale ogromny plus, że nie zawiódł. Dzięki temu, że nowy Volkswagen jest, jaki jest, płacąc za niego nieco ponad 60 tys. zł (z kilkoma dodatkami jak alarm czy klimatyzacja), mamy pełną satysfakcję - nawet jeśli nie nabyliśmy najlepszego auta w swojej klasie, to z pewnością zaspokoiliśmy swoje ego i potrzebę indywidualizmu.