Mimo uzupełnienia listy klasą MT (militarno-turystyczna, zawodnicy bez licencji) podliczaną odrębnie, do startu stanęły zaledwie 22 załogi. Rajdówki podzielone są na klasy O2 i O1. Auta różnią się tylko pojemnością silników: pierwsza klasa ma jednostki napędowe (benzynowe i wysokoprężne) o pojemności powyżej 2,5 l, druga mniejsze.Pierwszy odcinek specjalny padł łupem jadącego samochodem będącym mieszanką UAZ-a i Range Rovera Zdzisława Łazarka. Niestety, po drugim OS musiał się on wycofać. Tylko dwa odcinki więcej przejechał weteran rajdów terenowych, ponad 70-letni Stanisław Lisowski. Swój samochód Merlis przekazał wnukowi Tomaszowi i okazało się to posunięciem bardzo trafnym. Lisowski junior zalicza co prawda dopiero pierwszy pełny sezon w mistrzostwach Polski, jednak nie przeszkodziło mu to w odniesieniu kilku zwycięstw, do których dołączył również złoty puchar ze Słomczyna. Przed ostatnią rundą w Wałbrzychu miał już niemal pewny tytuł mistrzowski.Drugi odcinek przekreślił marzenia o zwycięstwie w rajdzie i na koniec sezonu aktualnie panującego mistrza Dariusza Andrzejewskiego. Efektem pięknego skoku było zdemolowanie przedniego zawieszenia Wranglera i taryfa. Mimo pięknej pogoni i parokrotnych zwycięstw w klasie O2 na OS, zajął 11. miejsce i z rajdu odjechał bez punktów.Bardzo skutecznie udowadnia przewagę umiejętności nad dużym silnikiem Sławomir Chłoń. Jeździ on w klasie O1 2,5-litrowym Wranglerem. Wygrał 3 odcinki i ostatecznie zajął 1. miejsce w klasie i trzecie w "generalce".W cieniu czołówki rywalizowała klasa MT. Najlepsze czasy uzyskiwali Waldemar Łokczewski (Wrangler) i Bartłomiej Rzeszotka (Pajero), jednak żaden z nich nie zdobył punktów. Łokczewski został wykluczony (za posiadanie licencji), natomiast Pajero aż 4 razy zaliczyło tzw. taryfę, co (według regulaminu) nie pozwoliło sklasyfikować zawodnika. W tej sytuacji najlepszym okazał się kierowca GAZ-a Karol Zarycki. Dzielnie walczył również Arkadiusz Wróbel jadący przypominającym Hummera Chevroletem Vega.
W słońcu i kurzu
Na mistrzostwach Polski aut terenowych nie ma co prawda ekstremalnych przepraw, jednak "droga" jaką muszą pokonać samochody (oczywiście na czas!) i tak wiele osób wprawia w zdumienie. Śmiałków jest, niestety, bardzo mało.