- Wojskowa wyprzedaż to przetargi, trzeba zatem wpłacić wadium i złożyć odpowiednią ofertę. Po wygranej, gdy nie odbierzemy sprzętu na czas, grożą nam kary umowne!
- W sytuacji, kiedy pojawi się kilka ofert z tą samą ceną, wojskowi mogą zorganizować licytację
- Nie wszystkie oferowane pojazdy nadają się do jazdy - zdarzają się pojazdy powypadkowe, których nie próbowano naprawiać
Oto lista produktów, które wojsko uznało za całkowicie zbędne. W ramach przetargów Agencje Mienia Wojskowego dość regularnie organizują kolejne postępowania, by pozbyć się tego, co armii już się nie przyda. Na liście nie brakuje nawet takich rzeczy jak zużyte opony (można kupić je jako odpad o masie nawet ponad 6100 kg), przepracowane płyny hamulcowe i zapobiegające zamarzaniu (nawet ponad 2000 kg) czy odpadowe drewno i zużyte oleje silnikowe. Na tym jednak nie koniec.
Tradycyjnie nie brakuje części zamiennych. Za 700 zł można kupić pakiet części do ciężarówek marki Kamaz. Taniej, gdyż na 250 zł, wyceniono zestaw 9 części do nieco już zapomnianej polskiej Nysy. Najwięcej trzeba wydać w przypadku ciężarówek Star. Za 2,5 tys. zł wojskowi proponują pakiet 36 części z tłumikami, wałami napędowymi czy zestawem panewek. Jedyne 200 zł wystarczy na drobne części do Żuka.
W ramach pozbywania się różnego złomu i gratów wojsko wystawia do przetargu także pojazdy. Wbrew pozorom nie są to jedynie ciężarówki o dziwacznych specjalnych zabudowach. Można również znaleźć samochody osobowe, które przed lat służyły kadrze oficerskiej. Nie wszystkie jednak nadają się do jazdy. Zdarzają się auta powypadkowe, których nie próbowano naprawiać. Takie powypadkowe „perełki” także znajdziecie w naszej galerii.
Oto co znaleźliśmy wśród najnowszych sierpniowych postępowań organizowanych przez AMW w Lublinie i w Poznaniu.
Mercedes Klasy G. Wersja 290 GD. Cena wywoławcza za rocznik 1995 – 25 tys. zł.
Opel Astra II 1,4 z 2002 roku. Cena wywoławcza 1200 zł. To całkiem przyzwoicie wyposażona wersja Njoy (montowano m.in. elektrycznie sterowane szyby i lusterka, manualną klimatyzację czy firmowe radio)
Tarpan 4012, czyli polska terenówka z silnikiem Iveco. DO wyboru roczniki 1991 i 1995. Ceny odpowiednio 4 tys. zł i 5 tys. zł.
Polonez w odmianie sanitarnej. Takie cudo z 1993 roku wyceniono na 3200 zł.
Oto jedna z „perełek”. Powypadkowa Astra III z silnikiem diesla 1,7 l. Rocznik 2008 wyceniono na 2 tys. zł. Jest też powypadkowa Vectra, ale jej nie uwieczniono na zdjęciach.
Autobus sztabowy Star 266. Cena na start: 8 tys. zł za rocznik 1981.
Honker 2324 z 1998 roku czyli model z czasów Daewoo z polskim silnikiem diesla. Cena wywoławcza – 9 tys. zł.
Autobus ze Słupska, czyli Kapena Tema z nadwoziem Caccamali. Zdekompletowany pojazd z 2002 roku wyceniono na 4500 zł.
Mikrobus Lublin z rodzimą Andorią, czyli dieslem 2,4 l. Rocznik 1999 za 3 tys. zł. Zwraca uwagę kolor drzwi bocznych. Czyżby jakaś szkoda?
Diagnoskop samochodowy z 1993 roku. Cena 150 zł za sprzęt przeznaczony do badania silników samochodowych (funkcja oscyloskopu – dotyczy napięć zapłonowych) oraz pomiarów pracy czujników spalania, ciśnienia, tlenu, zapłonu oraz czasu trwania iskry czy wtryskiwania. Ciekawe czy przetrwał w warunkach polowych.
Star 200 z 1986 roku. Cena 5 tys. zł. Na pierwszy rzut oka plandeka w niezłym stanie.
Honker 2324 w wersji Saper. Rocznik 1999. Cena 7 tys. zł.
Jedno z nowszych i droższych aut. Volkswagen Caddy 1,2 TSI z 2012 roku. Cena wywoławcza 18 tys. zł.
Star 200. Rocznik 1987. Cena wywoławcza – 5 tys. zł.