Auto Świat Wiadomości Aktualności Obejrzałem w Lublinie symulator rodem z F1. Trenuje na nim utalentowany Polak

Obejrzałem w Lublinie symulator rodem z F1. Trenuje na nim utalentowany Polak

Ruchomy korpus Volkswagena Golfa, ekrany o 190-stopniowym polu widzenia i platforma, z jakiej korzysta Team Rosberg. To symulator rodem z F1 zbudowany za 100 tys. euro przez młodego Polaka i jego ojca. Przygotowując się do startów w ADAC TCR Germany, trenuje na nim Szymon Ładniak, utalentowany kierowca wyścigowy z Lublina.

Symulator treningowy Szymona ŁadniakaŻródło: Auto Świat / Krzysztof Grabek
  • Szymon Ładniak startuje w tym sezonie serii ADAC TCR Germany nie miał sobie równych w kategorii juniorów – w klasyfikacji generalnej był trzeci
  • Aby móc trenować tyle, ile potrzebuje, zbudował z ojcem symulator wzorowany na urządzeniach zespołów F1. To unikatowy na polską skalę sprzęt za 100 tys. euro
  • Ładniak czasami uczy na nim sportowej jazdy swoich znajomych. Korzysta z tego, że w zaledwie chwilę do komputera można wgrać parametry dowolnego samochodu
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

O Szymonie Ładniaku jeszcze będzie głośno. Chociaż lublinian ma dopiero 19 lat, już teraz walczy z najlepszymi o podium w zawodach ADAC TCR Germany. Tegoroczny sezon zakończył pierwszym miejscem w klasyfikacji juniorów i dwoma zwycięstwami bez podziału na kategorie, co zapewniło mu trzecią pozycję w "generalce".

W osiąganiu takich wyników pomaga mu chyba jedyny w Polsce tak nowoczesny i dobrze odwzorowujący rzeczywistość symulator z systemem motion. To bardzo podobne urządzenie do tych, z którego korzystają zespoły F1. Wybrałem się do Lublina, by je obejrzeć i porozmawiać z Szymonem Ładniakiem o jego planach na rozwój kariery sportowej.

Szymon Ładniak po zakończeniu sezonu 2022
Szymon Ładniak po zakończeniu sezonu 2022Marko Tarrach

Jakie to uczucie wygrać prawdziwy wyścig na kultowym Nurburgringu?

Już nie pamiętam [śmiech]. Wygrana jest wygraną niezależnie od tego, w jakim miejscu to się dzieje. Dla mnie to po prostu osiągnięcie maksimum i piękny moment, którego nie da się opisać.

No ale w takim miejscu?

Nie miało to dla mnie wyjątkowego znaczenia, dlatego że stojąc na podium ADAC TCR Germany, w ogóle nie widziałem tego toru. W głowie miałem tylko "flashbacki" z przeszłości. Kiedyś nie rozumiałem kierowców F1, którzy wydają się w takiej sytuacji raczej smutni niż szczęśliwi. Teraz wiem, że przed ich oczami pojawiają się wtedy momenty z przeszłości, które były ciężkie. Chyba właśnie na Nurburgringu doświadczyłem tego najmocniej.

Jak ci się jechało po tym torze? Zna go chyba każdy.

Zawsze staram się przekonwertować to na swoją korzyść. Jeżeli wszyscy znają taki tor, to znaczy, że jest wiele utartych schematów, co powoduje, że jest duże pole do rozwoju. Często tak się dzieje, że na torze w Poznaniu albo ktoś dostaje bardzo duże "bęcki", albo najzwyczajniej w świecie wygrywa, bo znajduje alternatywną linię, której stali bywalcy nie znają.

Masz dopiero 19 lat. Ścigałeś się, zanim zrobiłeś prawo jazdy?

Oczywiście, że tak. Prawo jazdy na te "prawdziwe" samochody zrobiłem dopiero w zeszłym roku. Wcześniej miałem jednak kategorię B1. Jeśli chodzi o ściganie się, to robię to profesjonalnie od 14. roku życia, kiedy wystartowałem w KIA Lotos Race.

Zawody Kia Lotos Race 2017 na torze Monza (13. Ładniak)
Zawody Kia Lotos Race 2017 na torze Monza (13. Ładniak)Żródło: Auto Świat / KIA

Zaczynałeś tradycyjnie od kartingu?

W profesjonalnym kartingu miałem tylko krótki epizod, bo nie byliśmy w stanie znaleźć funduszy, jakich wymagał ten świat. Od małego zacząłem więc jeździć samochodem. Na początku występowałem w przerobionym Seicento, które startowało w wyścigach górskich. Jeździłem też na trasach KJS-owych, ale nie w samych zawodach, bo byłem za młody [śmiech]. Później zmieniły się przepisy w KIA Lotos Race, więc kupiliśmy Picanto od innego zawodnika, zrobiłem licencję i zacząłem się ścigać.

Kto cię uczył obsługi samochodu? Ojciec?

Miałem swojego trenera, Jakuba Jankowskiego, który prowadził mnie od samego początku, czyli od końcówki 2012 r. Nasze drogi rozeszły się dopiero dwa lata temu, ale wciąż pozostajemy w silnej przyjaźni. To on mnie nauczył większości rzeczy.

W którym momencie postanowiłeś zostać kierowcą wyścigowym?

Trudno powiedzieć, bo to było bardzo naturalne. Właściwie zaczęło się od pragnienia, a dopiero później zacząłem zastanawiać się, czy mam do tego umiejętności, a nawet w ogóle predyspozycje. To było spełnienie czegoś, co bardzo chciałem robić.

Przeczytaj: Wywiad z "najszybszą Polką". Gosia Rdest opowiada, jak odkrywała swoją pasję

Jak udaje ci się łączyć szkołę ze startami w wyścigach?

Maturę mam za sobą, więc na szczęście już nie muszę tego robić. Zwłaszcza w gimnazjum to był ciężki kawałek chleba, chodziłem bowiem do bardzo wymagającej szkoły. W liceum było już trochę lżej, bo miałem zindywidualizowany tok nauki, ale w trzeciej klasie musiałem się trochę nagimnastykować, żeby zaliczyć egzaminy na poziomie bardzo dobrym. W ostatecznym rozrachunku szkoła mi bardzo pomogła i jestem jej za to wdzięczny.

Szymon Ładniak za kierownicą swojej wyścigowej Hondy
Szymon Ładniak za kierownicą swojej wyścigowej HondyMarko Tarrach

Mówisz, że jesteś lokalnym patriotą. Gdzie trenujesz w Lublinie?

Mam siłownię [śmiech]. Z mojej perspektywy torów brakuje w całej Polsce, a nie tylko na Lubelszczyźnie. Zamiast ich przybywać, jest ich coraz mniej. Dla mnie świetną nitką jest Tor Poznań, ale infrastruktura i zarządzanie... Nie widzę tam międzynarodowej serii wyścigów. Przykro się na to patrzy, bo kraj mamy naprawdę duży i marnuje się sporo talentów. Dla mnie to niedogodność, że muszę jeździć na treningi za granicę.

Czyli koszty...

Koszty, ale też czas. Do tego mam takie podejście, że wolałbym zostawić pieniądze u nas, niż wywozić je do innego kraju.

Ciężko pozyskać sponsorów na początku kariery?

Myślę, że trudno jest o to nie tylko na starcie. Na początku kariery było o tyle łatwiej, że kwoty były co najmniej 10-krotnie niższe niż teraz. To, co dziś przeznaczamy na jeden wyścig, w przeszłości wystarczyłoby mi na rok jeżdżenia. To kwestia tego, że wszystkie części profesjonalne są dużo droższe. Sytuacja geopolityczna – najpierw pandemia, a później wojna – też miały, oczywiście, wpływ na podwyższenie kosztów.

To dlatego wpadłeś na pomysł stworzenia symulatora lepszego od "Gran Turismo"?

Wyjeździłem setki godzin w "Gran Turismo 5" i na padzie, i na Logitechu, ale w pewnym momencie to było za mało. Myślę, że wynikło to z połączenia naturalnej potrzeby zbudowania czegoś takiego, brawury mojego ojca i naszej rodzinnej pasji do tworzenia. Potrzebowaliśmy symulatora, żebym mógł częściej siadać za kierownicą, a trenowanie jest bardzo drogie.

Szymon Ładniak w symulatorze wyścigowym
Szymon Ładniak w symulatorze wyścigowymŻródło: Auto Świat / Krzysztof Grabek

Czym różni się trening od wyścigu?

Kiedy jadę na wyścig na torze, wiem, że mam do kupienia sześć opon. Przewidzieć da się też koszty paliwa, zaangażowania zespołu, jedzenia i noclegów – są zazwyczaj na tym samym poziomie. Natomiast nigdy nie wiesz, co się wydarzy w trakcie treningu i w jakich znajdziesz się warunkach. Załóżmy, że ponosisz bardzo duże koszty dojazdu, wynajęcia obiektu lub zapłacenia wpisowego, ale masz opony na suchą nawierzchnię, a na miejscu pada. Musisz kupić nowe opony i wrócić kiedyś jeszcze raz, żeby przetestować inne rozwiązania.

A w symulatorze zmieniasz kilka parametrów i gotowe.

W symulatorze mogę sam zmieniać warunki, kiedy tylko tego potrzebuję. Jestem w stanie ustawić wszystko, począwszy od samochodu, a skończywszy na pogodzie. Modyfikacje, które mam w wirtualnym aucie, były tworzone na zamówienie po to, aby odwzorowywały moją Hondę, którą startuję w serii ADAC TCR Germany.

Pomimo zamontowanego korpusu Golfa VI?

Komputer nawet o tym nie wie, że został zainstalowany w kokpicie Volkswagena. Zbudowaliśmy symulator na bazie Golfa, dlatego że kiedyś nim jeździłem. Wymiary wnętrz tych aut są tak zbliżone, że nie było sensu tego zmieniać. W ustawianiu parametrów ogranicza mnie tylko software, na który nie mam wpływu. Poziom odwzorowania jest dziś naprawdę wysoki, ale trzeba pamiętać, że prawdopodobnie nic nigdy nie zastąpi rzeczywistości.

To trochę takie kino 4D na własny użytek?

Mam tutaj wibracje, przechyły i wielkie ekrany o 190-stopniowym polu widzenia, a do tego bardzo dobry dźwięk. Symulator jest ruchomy, bo inspirowaliśmy się zespołami Formuły 1. W kręgu półamatorskim panuje przeświadczenie, że taki system motion jest wadliwy. Nie podzielam tej opinii, chociażby dlatego, że niemal 100 proc. teamów w F1 korzysta właśnie z takiego rozwiązania. Jestem pewny swojego sprzętu, bo mamy dokładnie taką samą platformę jak Team Rosberg.

Ruchomy symulator treningowy
Ruchomy symulator treningowyŻródło: Auto Świat / Krzysztof Grabek

Czyli taki symulator to rzadkość?

Jeżeli chodzi o wykorzystanie systemu ruchów, to wiem, że w Polsce jest jeszcze jeden w Częstochowie. Był budowany według podobnej filozofii, ale jest starszej generacji. Wydaje mi się, że jest jeszcze jeden w Rzeszowie, ale ciężko mi to oszacować.

Tak rozbudowany sprzęt pewnie swoje kosztuje.

Oczywiście, samo trenowanie jest prawie za darmo, bo w cenie energii potrzebnej do zasilenia symulatora, ale nie można zapominać o koszcie budowy takiego urządzenia. Symulator i "know how" to koszt ok. 100 tys. euro, ale to się zwraca właśnie w kosztach treningu, choć trudno to dokładnie przeliczyć na pieniądze. Kilometry, które pokonałem na tym symulatorze, są jednak dla mnie bezcenne.

Sprawdź: Nie musisz odkładać fortuny na starty w wyścigach. Dla kogo powstał simracing?

Z jakiego osiągnięcia w karierze jesteś najbardziej dumny?

Czy "nie wiem" jest prawidłową odpowiedzią? Nie mam ani jednego momentu, z którego jestem bardziej dumny niż z innego. Patrzę na to, jak na taką funkcję matematyczną, która nieustannie rośnie i bardzo ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.

To może powiedz, do czego teraz dążysz?

Moim marzeniem jest, oczywiście, tytuł. I wśród juniorów, i w klasyfikacji generalnej. Bardzo chciałbym wygrać w obydwu kategoriach ADAC TCR Germany. Wśród juniorów jestem w czołówce, ale widzę i czuję po sobie, że mam bardzo dobre tempo i mogę konkurować z tymi, którzy nawet w "generalce" są wyżej ode mnie.

Świętowanie zwycięstwa na torze Hockhenheimring
Świętowanie zwycięstwa na torze HockhenheimringMarko Tarrach

Jakim autem chciałbyś się przejechać?

Pagani Zondą. Bez dwóch zdań. Jestem totalnie zafascynowany filozofią, według której narodził się ten samochód. Kocham Włochy, kocham podejście Horacio Paganiego do detali i tego, że nie ma tam miejsca na przypadek. Cały samochód jest spójny i wyjątkowy. A do tego bardzo brutalny i bardzo zorientowany na kierowcę.

Może ci się uda, bo Pagani ma już przedstawicielstwo w Polsce.

Nie ukrywam, że jak przeczytałem tego newsa, to mocno się tym podekscytowałem. Marzy mi się wizyta w tym salonie.

Jaki najlepszy samochód sportowy prowadziłeś?

Chyba był to McLaren 570S. Niestety, jeździłem nim tylko po drodze. Miałem za to możliwość bezkresnego "upalania" Lexusa RC-F na torze. Darzę dużą miłością japońską myśl technologiczną, więc sprawiło mi to nie lada przyjemność. Przyznam jednak, że przyszło mi wsiąść za stery tego auta w dość ciekawych okolicznościach.

Ktoś zaniemógł?

Byłem wtedy na Torze Ułęż i przyjechał tam przerażony właściciel tego Lexusa. Przestraszył się, że nie umie jeździć, bo po pierwszych kilometrach od zakupu odłączył systemy i go obróciło. Nasz wspólny znajomy poprosił mnie, żebym odczarował mu to auto. Ze dwa zakręty pokonałem całe bokiem, żeby pokazać mu, że wystarczy trochę odwagi i rozwagi, ale to chyba była zła decyzja, bo wystraszył się jeszcze bardziej [śmiech]. Finalnie nie sprzedał jednak auta, więc uważam to za swój mały sukces.

Lexus RC-F faktycznie lubi rozpętać "zadymę"
Lexus RC-F faktycznie lubi rozpętać "zadymę"Żródło: Auto Świat / ACZ

Masz więcej doświadczeń instruktorskich?

W większości przypadków na symulatorze. Przychodził do mnie jeden chłopak, w tym momencie już mój znajomy, który miał Audi R8+ i jeździliśmy z nim pod Nordschleife odpowiednikiem jego samochodu, czyli Lamborghini Huracan Performante. Przeznaczyliśmy sporo czasu na wyczucie tego samochodu. I chociaż w rzeczywistości nie jeździliśmy nigdy razem jego Audi, to mówił, że kiedy sam wybrał się na tor, był bardzo zadowolony z efektów nauki.

Promujesz też bezpieczną jazdę. W jaki sposób?

Wraz z innymi ambasadorami współpracowałem kilkukrotnie z lubelską policją. W ramach jednej z akcji porównywaliśmy drogę publiczną do toru i parametry przeciętnego kierowcy do zdolności zawodnika wyścigowego. Prowadziliśmy też działania na drodze, zatrzymując kierowców i nawołując do bezpiecznej jazdy. W większości te akcje polegają na uświadamianiu.

Jaką radę dałbyś początkującym kierowcom wyścigowym?

Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to żeby nie zapominać o radości z jazdy. Walka o wyniki jest świetna i daje ogromną satysfakcję, ale trzeba też pielęgnować, nazwijmy to, sferę duchową, czyli jazdę dla przyjemności. Rywalizacja jest jednak uzależniająca, bo samochody są świetnym narzędziem do walki z konkurentami i wygrywania.

Zobacz: Odwiedziłem "wyścigowych piekarzy". Ich bolidy stoją obok gigantycznej piekarni

W jakich zawodach widzisz się w przyszłości?

Chciałbym znaleźć się w FIA World Endurance Championship. Nie mam specjalnego zamiłowania do tego rodzaju wyścigów, ale WEC to rywalizacja na światowym poziomie i starty w tej serii mogłyby być moim pośrednikiem w zrealizowaniu mojego marzenia, czyli zdobyciu tytułu Mistrza Świata. Myślę, że to byłoby bardzo ciekawe doświadczenie.

Autor Krzysztof Grabek
Krzysztof Grabek
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków