- Ograniczenie importu paliw z Rosji było planowane już od połowy 2022 r.
- W ostatnich tygodniach przed wprowadzeniem zakazu import paliw z Rosji osiągał rekordowe poziomy
- Niektóre kraje unijne wynegocjowały korzystne dla siebie wyłączenia z sankcji – nadal będą mogły korzystać z taniej, rosyjskiej ropy
- Według niektórych prognoz cena oleju napędowego może przekroczyć granicę 10 zł za litr – ale na pewno nie stanie się tak od razu po wprowadzeniu nowych sankcji
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
- Europa jest skazana na import oleju napędowego
- Pół roku przygotowań do zakazu importu oleju napędowego
- Co stanie się po 5 lutego? Czy powinniśmy zatankować na zapas?
- Dziurawe ograniczenia importu paliw?
- Nie warto tankować oleju napędowego na zapas
- O spokój apeluje Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego
Choć od kilku lat mówi się o tym, że diesel traci na znaczeniu, że klienci coraz częściej wybierają auta z silnikami benzynowymi, to zapominamy, że mowa tu o… autach osobowych. Jeśli chodzi o pojazdy dostawcze i ciężarowe, maszyny rolnicze, sprzęt budowlany – to paliwa inne niż olej napędowy są absolutnym marginesem. Cena oleju napędowego jest ekstremalnie ważna nie tylko dla właścicieli diesli – wraz z jej wzrostem rosną ceny większości towarów i znacznej części usług.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJuż od 5 grudnia 2022 r. obowiązuje zakaz importu drogą morską rosyjskiej ropy naftowej do rafinerii na terenie Unii Europejskiej. Od 5 lutego zaczyna obowiązywać kolejny pakiet sankcji, a w nim m.in. zakaz importu z Rosji produktów rafineryjnych takich jak olej napędowy, benzyna, a także oleje smarne czy oleje opałowe. Cel jest oczywisty – chodzi o finansową presję na Rosję, bo to m.in. z wpływów z handlu surowcami i wyrobami ropopochodnymi finansowana jest rosyjska inwazja na Ukrainę. W przypadku benzyny konsekwencje zakazu importu z Rosji będą miały niewielki wpływ na sytuację na rynku, bo europejskie rafinerie od lat wytwarzają więcej benzyny, niż wynosi europejskie zapotrzebowanie na to paliwo – UE jest eksporterem benzyn.
Europa jest skazana na import oleju napędowego
Z olejem napędowym jest niestety inaczej – większość krajów unijnych importuje znaczne ilości oleju napędowego. Dlaczego tak jest? To kwestia popytu na określone rodzaje paliwa oraz tego, że nie da się tak po prostu zadecydować, czy ropę naftową będziemy przerabiali na benzynę, czy na olej napędowy. Zarówno benzyna, jak i olej napędowy składają się głównie z produktów destylacji ropy naftowej – tyle że z różnych ich frakcji. To ile z określonej ilości ropy naftowej uda się wyprodukować różnych produktów ropopochodnych zależy od gatunku samej ropy (ropa ropie nierówna – np. ropa Urals ma inny skład i właściwości od ropy Brent), ale też od zastosowanych procesów technologicznych. W znacznym uproszczeniu można przyjąć, że np. z jednej tzw. baryłki ropy (ok.159 litrów) po przetworzeniu uzyskujemy m.in. 75 litrów benzyny, 35 litrów oleju napędowego i opałowego lekkiego, 15,5 litra kerozyny (paliwo lotnicze), 6,5 l LPG – reszta to m.in. asfalt, ciężkie oleje stosowane jako bazy do smarów. Te proporcje da się w nieznacznym stopniu modyfikować, ale nie da się ich całkowicie odwrócić!
Pół roku przygotowań do zakazu importu oleju napędowego
Przed rosyjską agresją na Ukrainę Rosja była głównym eksporterem oleju napędowego trafiającego do krajów Unii. Od początku wojny z Ukrainą w poszczególnych krajach Europy trwały zabiegi, żeby zmniejszyć uzależnienie od rosyjskich produktów ropopochodnych – w wielu krajach Europy nawet ponad połowa sprzedawanego oleju napędowego pochodziła z Rosji. O tym, że zostanie wprowadzone embargo na paliwa z Rosji, wiadomo było już od połowy 2022 r., europejska branża paliwowa miała więc czas, żeby się do tego przygotować, m.in. szukając nowych dostawców, ale też… sprowadzając z Rosji gigantyczne partie paliwa tuż przed wprowadzeniem kolejnych ograniczeń. W grudniu 2022 import oleju napędowego z Rosji do Unii Europejskiej i do Zjednoczonego Królestwa osiągnął poziomy niewidziane od 2016 r.! Wzrósł też import z innych kierunków – m.in. z Arabii Saudyjskiej, Indii. Tyle że sprowadzanie paliw z innych kierunków niż z Rosji wiąże się z wyższymi kosztami – choćby z racji wyższych kosztów transportu.
Co stanie się po 5 lutego? Czy powinniśmy zatankować na zapas?
Nic nie wskazuje na to, żeby wejście w życie kolejnego etapu sankcji wobec Rosji doprowadziło do gwałtownych zawirowań na rynku paliw, bardziej trzeba się obawiać długofalowych konsekwencji tych działań.
Nie tylko krajowe magazyny są pełne, olbrzymie zapasy paliw zgromadzone są też w portach w Rotterdamie, Antwerpii czy Amsterdamie – po części w magazynach znajdują się paliwa z Rosji, sprowadzone do UE przed wejściem w życie zakazu.
Zastąpienie importu z Rosji dostawami z innych źródeł nie będzie wcale łatwe – choć europejscy politycy publicznie często twierdzą, że jest inaczej. Rosyjski ekspert Alexej Belogorjew, cytowany przez m.in. niemieckie media, zaznacza, że dotychczas Rosja eksportowała do Europy trzy razy więcej oleju napędowego niż Arabia Saudyjska, Indie i USA razem wzięte. Przedstawiciele Rosji twierdzą, że dotychczasowe ograniczenia były dla rosyjskiej branży petrochemicznej i surowcowej niegroźne – w 2022 r. wpływy Rosji z eksportu ropy i gazu wręcz wzrosły o 1/3 w porównaniu z rokiem ubiegłym. Ile w tym prawdy, a ile propagandy?
Warto też wiedzieć, że nawet te najpoważniejsze ograniczenia, które wchodzą w życie 5 lutego, nie oznaczają wcale, że do baków naszych aut przestanie trafiać paliwo wyprodukowane z rosyjskiej ropy. Po prostu będzie się ono stawało stopniowo droższe, bo po drodze przybędzie pośredników. Rosja może nadal eksportować ropę i gotowy olej napędowy m.in. do Indii czy do Turcji – olej napędowy może być wtedy wykorzystywany lokalnie, ale już produkowane tam z rosyjskiej ropy paliwa nie są objęte zakazem importu do Unii. Również kraje arabskie będą importowały tanią rosyjską ropę, a do Europy sprzedawały wytworzony z niej olej napędowy.
Dziurawe ograniczenia importu paliw?
Zresztą, nie trzeba tak daleko szukać – węgierski koncern paliwowy MOL (tamtejszy odpowiednik Orlenu) nadal będzie mógł przerabiać rosyjską ropę, którą sprowadza rurociągiem (sankcje zabraniają importu ropy drogą morską), bo rząd Węgier wynegocjował dla swojego narodowego koncernu petrochemicznego wyłączenia z pakietu sankcji nałożonych na Rosję – część wyprodukowanego tam oleju napędowego ma trafiać także na eksport, już jako "legalne" paliwo od unijnego producenta.
Nie warto tankować oleju napędowego na zapas
W Polsce z importu pochodzi ok. 30 proc. sprzedawanego na stacjach oleju napędowego, 70 proc. zapotrzebowania pokrywa produkcja rafinerii w Płocku i Gdańsku.
Wnioski? Robienie prywatnych zapasów oleju napędowego nie ma sensu – jeśli nie doprowadzimy (lub nie damy się sprowokować) do paniki, do jakiej np. doszło tuż rosyjskiej inwazji na Ukrainę, i nie zaczniemy kupować paliwa na zapas, to w najbliższych miesiącach nie grożą nam problemy z dostępnością oleju napędowego na stacjach.
Gromadzenie prywatnych zapasów oleju napędowego nie ma też sensu z innego powodu – jego trwałość jest ograniczona.
A co z cenami? Z dnia na dzień nie powinny one wzrosnąć – branża petrochemiczna od miesięcy przygotowuje się do wprowadzanych o 5 lutego ograniczeń. Na dłuższą metę trzeba się jednak liczyć z tym, że ceny będą stopniowo rosły, wciąż będzie się też pogarszała relacja między cenami oleju napędowego a cenami benzyny.
O spokój apeluje Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego
Branża na bieżąco analizuje otoczenie rynkowe oraz podejmuje działania, aby utrzymać stabilne dostawy paliw oraz ich ceny. Bazy paliw i zbiorniki na stacjach są pełne. Polska posiada również ustawowe zapasy strategiczne, dlatego w przewidywalnej perspektywie nie grozi nam brak dostępności paliw na polskich stacjach w związku z wchodzącymi w życie sankcjami. Dostępność paliwa dla polskiego konsumenta jest zagwarantowana.
Apelujemy o wyważone i racjonalne podejście. Branża paliwowa podjęła szereg działań, aby nowe sankcje nie były odczuwalne przez naszych klientów. Uczulamy na niesprawdzone wiadomości szerzące panikę czy też histeryczne doniesienia – to znane metody rosyjskiej dezinformacji.
Obecnie nie ma podstaw, by w najbliższych tygodniach spodziewać się poważnych zaburzeń rynkowych czy też gwałtownych wzrostów cen. Branża na bieżąco podejmuje działania, które zwiększają poziom bezpieczeństwa energetycznego kraju. Dzięki temu paliw w Polsce nie zabraknie.