Sobotnia historia z Serocka wydarzyła się naprawdę i z pewnością była bolesną nauczką dla właściciela Volkswagena Polo. Gdy po godzinie od zaparkowania samochodu mężczyzna chciał nim odjechać, nie mógł go znaleźć na osiedlowym parkingu. Zaniepokojony wezwał na miejsce policjantów, twierdząc, że jego auto zniknęło. Miał rację, ale wcale nie zostało skradzione. Policjanci szybko odkryli, co wydarzyło się naprawdę.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPoszukiwania Volkswagena Polo trwały kilka minut
Informacja o skradzionym pojeździe zdążyła już trafić do wszystkich załóg pełniących akurat służbę na terenie powiatu legionowskiego. Zupełnie niepotrzebnie, bo do odnalezienia rzekomo skradzionego pojazdu wystarczyli policjanci, którzy przyjechali na osiedlowy parking i... wykazali się spostrzegawczością.
Po przybyciu na miejsce i rozmowie ze zgłaszającym funkcjonariusze zaczęli sprawdzać pobliski teren w poszukiwaniu pojazdu. W zaledwie kilka minut od zgłoszenia mundurowi ujawnili pojazd. Jak się okazało, kierowca źle zabezpieczył samochód, w wyniku czego ten stoczył się z miejsca parkingowego i po przejechaniu ok. 200 metrów wpadł do głębokiego rowu porośniętego krzewami – wyjaśnia kom. Justyna Stopińska z Komendy Powiatowej Policji w Legionowie.
Tajemnicze zniknięcie pojazdu było więc efektem zaniedbania kierowcy. Volkswagen Polo może i został szybko znaleziony, ale wcale nie było łatwo go wydobyć z rowu – nie obeszło się bez pomocy holownika. Policjanci, chyba tylko z obowiązku, dodają, że obyło się bez rannych. Przypominają też, by wysiadając z samochodu, upewnić się, czy został właściwie zabezpieczony. To pozwoli uniknąć powtórki tej historii!