• Znacznie trudniej będzie uzyskać pozytywny wynik badania w przypadku samochodów w nienajlepszym stanie technicznym
  • Ministerstwo Infrastruktury przewiduje nowy obowiązek - samochody będą fotografowane podczas badań w celach dowodowych
  • Niewykluczone, że zmiany w prawie dotkną naszych finansów. Diagności od dawna postulują bowiem zmiany w opłatach za obowiązkowe przeglądy

Koniec z przymykaniem oka na auta w fatalnym stanie technicznym? Rząd zapowiada pilne rozpoczęcie prac nad zmianami w prawie o ruchu drogowym. Wszystko po to, by ustanowić „prawidłowy i sprawnie funkcjonujący system badań technicznych pojazdów”.

Większość zmian postulowanych w projekcie o numerze UC48 (póki co widnieje w wykazie prac legislacyjnych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów) dotyczy przede wszystkim „czynności kontrolnych wykonywanych w ramach nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów, czyli przedsiębiorcami prowadzącymi stacje kontroli pojazdów, jak i zatrudnionymi w nich diagnostami”. Innymi słowy, rządzący planują zaostrzyć przepisy, by ograniczyć niedokładne badania, dzięki którym kierowcy mogą uniknąć zatrzymania dowodu rejestracyjnego. W projekcie czytamy m.in. o wprowadzeniu instrumentów „oddziaływania przez organy nadzoru nad systemem badań technicznych pojazdów, umożliwiające szybkie reagowania na ujawniane nieprawidłowości, a także wykonywanie działań prewencyjnych”. W praktyce to kolejny bat na diagnostów.

Zmiany w prawie o ruchu drogowym oznaczają dla kierowców nie tylko to, że znacznie trudniej będzie im uzyskać pieczątkę w dowodzie, gdy wybiorą się na przegląd pojazdem w nienajlepszym stanie technicznym. Trzeba będzie także przywyknąć do tego, że diagności będą fotografować każde badane auto. Ma to być realizacja postulowanego przez ministerstwo „obowiązku dokumentowania fotograficznego obecności pojazdu na badaniach technicznych i przechowywania tej dokumentacji przez okres dwóch lat od dnia przeprowadzenia badania, co umożliwi identyfikację i weryfikację, czy dany pojazd faktycznie został poddany badaniu technicznemu”.

Fotografowanie samochodu to rozwiązanie, które już stosuje się blisko naszego kraju. Marcin Barankiewicz kierujący Polską Izbą Stacji Kontroli Pojazdów w rozmowie z Dziennik.pl wyjaśnia – „taki system działa już w Czechach. Tam diagnosta fotografuje tablicę rejestracyjną i cały pojazd według specjalnej instrukcji. A zaproponowane przez ministerstwo rozwiązanie wydaje się być znacznie lepsze niż monitoring wizyjny”.

Niewykluczone, że zmiany w prawie dotkną również naszych finansów. Diagności od dawna postulują bowiem zmiany w opłatach za obowiązkowe przeglądy. Potrzebę podwyższenia cenników wyjaśnia Marcin Barankiewicz w rozmowie z IBRM Samar - „Urealnienie opłat jest bardzo ważne, tym bardziej jeśli nowe przepisy będą obligowały nas do inwestowania w modernizację urządzeń diagnostycznych. A niestety dziś, przy stawkach niezmienionych od 16 lat, wiele stacji balansuje na progu rentowności. W tym czasie koszty ich działalności poszły w górę, a zarazem wzrosła przecież minimalna pensja w Polsce. Ewentualna zmiana stawek będzie jednak trudna do wywalczenia, bo jest to kwestia, rzec by można, natury politycznej”.

O ile problem opłat może być drażliwy dla polityków, to już z pewnością eliminowanie złomu z ulic staje się dla nich dość ważne, szczególnie w czasach elektromobilności i dbałości o środowisko. Czy zatem w 2020 roku więcej niż 0,5 mln aut nie przejdzie badania technicznego? W zeszłym roku z ponad 17,6 mln przebadanych pojazdów ponad 540 tys. nie przeszło kontroli, jak pisał w podsumowaniu Piotr Karczmarczyk. Na ponowne badanie pojawiło się już tylko 368 tys. aut (z czego 2,2 tys. znów nie przeszło badania). A co z pozostałymi? Jedno nie ulega wątpliwości - w kwestii kontroli tego, co obecnie jeździ po naszych drogach jest jeszcze sporo do zrobienia.