Mimo prób wygaszenia gniewu Francuzów, „żółte kamizelki” nadal protestują i domagają się dymisji Emanuela Macrona i aktualnego rządu. Od samego początku ofiarami złości protestujących padają francuskie fotoradary, które są systematycznie niszczone, zamalowywane farbą, a nawet podpalane.

Jak tłumaczą protestujący, to symbol represyjnej polityki państwa wobec obywateli, a sieć ulicznych fotoradarów stanowił dla rządu niezłe źródło dochodów. Tylko w 2017 roku cały system zapewnił francuskiemu budżetowi wpływy na poziomie 1 mld euro.

Rząd nie może już liczyć na powtórkę tego wyniku, bo od początku protestów w całym kraju zniszczono lub uszkodzono już ponad 60 proc. urządzeń ze wszystkich 3200 fotoradarów w całej Francji