- Mazda zrezygnowała z dużych głośników w drzwiach. Sięgnęła po rozwiązania znane przed laty m.in. z aut BMW
- Nowy MZD Connect to duży krok do przodu. System działa szybciej i lepiej od poprzednich. Obsługa także jest wygodniejsza
- Mazda dalej korzysta z nawigacji opartej na aplikacji iGO. To jeden z najczęściej piraconych programów nawigacyjnych na świecie
Trudno zrozumieć jak i niełatwo znaleźć wytłumaczenie jednego zjawiska – zwykle to w japońskich samochodach w desce rozdzielczej uparcie instalowano sprzęt, który bardziej kojarzył się z muzeum niż z nowoczesną techniką. Nie sposób dziwić się rozgoryczeniu wielu klientów, którzy w Hondach, Mazdach, Nissanach, Mitsubishi czy Subaru i Toyotach narzekali na multimedialne radia. W porównaniu z konkurencją prezentowały się jak z poprzedniej epoki.
Mazda krytykowana. Słusznie!
Obrywało się także Maździe za MZD Connect, który dość skromnie prezentował się na tle chociażby tego co instaluje PSA czy grupa VW w droższych odmianach swoich aut. Niemniej trzeba przyznać, że na tle produktów innych marek japońskich MZD Connect nie był aż tak zły. Trudno bowiem przecenić choćby pomysłową funkcję dostępu do internetowego radia w ramach platformy Harman Aha. Sam zresztą jestem jednym z jej zwolenników.
Trzeba jednak przyznać, że krytyka nie poszła na marne. Głosy niezadowolonych zostały bowiem wysłuchane. W nowej 3 jest już bowiem zupełnie inny system MZD Connect z ekranem 8,8 cala. To spory krok do przodu szczególnie w komplecie z nagłośnieniem firmowanym przez Bose.
Krok w przód? Nawet dwa!
Już pierwsze wrażenie z obcowania z nowym zestawem jest bardzo dobre. Jakość nowego ekranu jest imponująca (wygląda znacznie lepiej nawet od stacji multimedialnych renomowanych marek japońskich). Równie dobrze przedstawia się szybkość pracy systemu. Po prostu wszystko działa wyraźnie szybciej i płynniej niż w innych modelach Mazdy. Na dodatek sama obsługa jest na całkiem niezłym poziomie, choć nie brakuje powodów do narzekania (sprawny dostęp do korekcji dźwięku to wciąż marne rozwiązanie). Wbrew pozorom można także przywyknąć (celowo nie używam słowa polubić) do kontroli za pośrednictwem pokrętła zamiast dotykowego ekranu. Sterowanie głosowe i rozpoznawanie komend także jest do zaakceptowania.
W Maździe 3 świetnie działa także Apple CarPlay i Android Auto. Radio w samochodzie szybko reaguje na podłączenie telefonu. Osobną kwestią pozostaje, czy sterowanie aplikacjami przy użyciu pokrętła jest trafionym pomysłem czy nie. Zasadniczo można się przyzwyczaić i cenić sterowanie. Niemniej, gdy trzeba np. w aplikacji Waze kliknąć zgłoszenie i wybrać rodzaj zagrożenia to dalej wolę sterowanie dotykowe niż kręcenie pokrętłem.
Najczęściej piracona nawigacja świata
O samej nawigacji warto wspomnieć tyle, że Mazda dalej używa oprogramowania iGO (jeden z ulubionych programów piratów) tworzonego na Węgrzech przez renomowane NNG. Program jest wygodny w obsłudze i działa całkiem sprawnie, ale i tak blado wypada na tle aplikacji dostępnych w telefonie. W praktyce zatem do codziennej jazdy łatwiej i wygodniej sięgnąć po AutoMapę, Google Maps, Sygic czy Waze niż po fabryczny program Mazdy. W nowej 3 wypróbowaliśmy także próbną wersję udanej polskiej nawigacji NaviExpert, która w CarPlay działa zaskakująco dobrze jak na tak wczesną wersję testową. W sumie jest wystarczająco dużo zachęt do tego, by zapomnieć o firmowej nawigacji i przerzucić się na wersję z telefonu. Jest jednak wyjątek.
Firmową nawigację można pochwalić za praktyczny pakiet informacji o kraju, po którym podróżujemy. Łatwo zatem sprawdzić dopuszczalne limity prędkości, numer alarmowy czy kod (czyli prefiks) do lokalnych połączeń telefonicznych. Bardzo przydatne!
Apple Music, Spotify i inne…
Oczywiście korzystanie z CarPlay czy Android Auto nie ogranicza się jedynie do nawigacji. Telefony z Android czy iPhone mogą także służyć jako źródło dźwięku. Wystarczy skorzystać z takich aplikacji jak np. Apple Music czy Spotify, by cieszyć się muzyką niezłej jakości (celowo nie używam słowa najwyższej, bo streaming muzyki pozostawia wciąż nieco do życzenia). W przypadku Mazdy 3 ma to tym większy sens, gdy na pokładzie jest system nagłośnienia firmowany przez Bose. A temu zestawowi warto poświęcić więcej uwagi.
Muszę przyznać, że jeszcze do niedawna Bose kojarzyło mi się z co najwyżej przeciętną jakością nagłośnienia. Instalatorzy car audio słusznie kpili z amerykańskich zestawów audio nazywając je „Ło Boze”. Firma bowiem wyraźnie ustępowała konkurencji takiej jak Harman Kardon, Bowers&Wilkins czy nawet B&O Play. W Maździe 3 konstruktorzy Bose wreszcie jednak stanęli na wysokości zadania.
Mazda rezygnuje z dużych głośników w drzwiach. To ma sens
W kabinie japońskiego kompaktu zamontowano w sumie 12 głośników. Czy to nie za mało? Zapewniam, że w sam raz. Podział jest nawet w miarę sprawiedliwy. Z przodu mamy głośnik centralny na wierzchu deski rozdzielczej oraz dwie pary modeli wysokotonowych oraz średniotonowych. Na wysokości nadkoli (ale nie w drzwiach) mamy zaś parę wooferów w osobnych komorach (całe rozwiązanie przypomina nieco udane konstrukcje praktykowane przez wiele lat przez BMW czy mercedesowski Front Bass). Z tyłu zaś szerokopasmowe modele w drzwiach i w słupkach. W bagażniku zaś zmieszczono subwoofer (w kole zapasowym). Tyle i aż tyle.
Pomysłowe umieszczenie głośników (szczególnie z przodu) to połowa sukcesu. Równie ważna jest domyślna (standardowa) korekcja dźwięku z charakterystyką opracowaną przez Bose. Polecam zabawę przede wszystkim z funkcją Bose Centerpoint, czyli uproszczonym systemem korekcji czasowej (opóźnianie sygnału do poszczególnych głośników), którego zadaniem jest uzyskanie efektu lepszej sceny dźwiękowej. Centerpoint ma nas uwolnić przede wszystkim od nużącego efektu dźwięku „przyklejonego do głośników”. Dzięki niemu słuchacze nie mają wrażenia, że słychać wyraźnie lewą i prawą stronę, a po środku deski rozdzielczej nic się nie dzieje.
Bose znów męczy słuch?
Pierwsze wrażenie po włączeniu Centerpoint jest takie, że Bose próbuje na silę stworzyć scenę dźwiękową, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Wygląda to tak jakby na środek deski rozdzielczej (czyli sceny) wypędzono wszystkich muzyków. Dość szybko zmęczyłem się taką charakterystyką i po prostu wyłączyłem nową funkcję. Tym większe było moje zdziwienie, gdy jeszcze szybciej znużyłem się tradycyjnym ustawieniem i grzecznie wróciłem do Centerpoint.
Centerpoint sprawdza się wyśmienicie przede wszystkim w dobrze zrealizowanych nagraniach. Muzyka jazzowa, poważna, blues, rock, wszelkiej maści świeże koncerty czy nawet nagrania pop dobrej jakości słucha się z dużą przyjemnością. Gorzej jest, gdy sięgniemy po mocniej skompresowane nagrania (np. z darmowej wersji Spotify) czy starsze utwory (szczególnie pop z lat 80 i 90), przy których realizator nagrań marzył o jak najszybszym opuszczeniu studia, by pójść ze sprawdzoną paczką na piwo. Wówczas łatwiej o wrażenie, że całość brzmi nadzwyczaj sztucznie.
Bose w Maździe wypada pochwalić za coś jeszcze – dynamikę i tonalność. Firma wreszcie zadbała o lepsze zrównoważenie dźwięku co oznacza, że naszego słuchu nie zabiją tony wysokie o agresji na poziomie zdesperowanego terrorysty czy bas kojarzący się z dudnieniem rozpędzonego stada słoni. Jest przyjemnie i stabilnie co w praktyce oznacza tyle, że nie musimy domyślać się co mówi prowadzący program radiowy albo artysta dający z siebie wszystko podczas koncertu. Do tego basu jest w sam raz. Bose zostawiło jednak odpowiednią rezerwę, więc amatorzy zimnego łokcia i powolnego objazdu miasta z też znajdą coś dla siebie. I za to należy się ogromne uznanie Maździe jak i Bose. Dobra robota.