- W piątek działacze Ostatniego Pokolenia przykleili się do asfaltu na drodze ekspresowej prowadzącej przez Warszawę
- Protest miał miejsce w godzinach popołudniowego szczytu
- Niektórych działaczy służby miejskie musiały odkuwać od asfaltu za pomocą narzędzi budowlanych
Ten typ protestu (blokowanie dróg z zaskoczenia, aby służby w miarę możliwości nie mogły pojawić się na miejscu od razu) oraz sposoby ich realizacji, w tym rodzaj kleju, którym aktywiści przyklejają się do asfaltu, to nie jest wynalazek Ostatniego Pokolenia. To metody od lat stosowane w krajach Europy Zachodniej. Aż by się chciało, aby polskie służby konsekwentnie zastosowały niemieckie metody. Gdy w 2022 r. niemieccy aktywiści przykleili się do asfaltu bardzo mocnym klejem (to samo stało się ostatnio na trasie S8 W Warszawie), pracownicy służb miejskich odkuli ich wraz z kawałkami nawierzchni po czym – gdy stwierdzono, że nie ma zagrożenia życia – wypuścili do domu pięknie posklejanych. Niech sobie radzą sami.
Dlaczego uważam, że te protesty są głupie?
To szczególny przypadek chuligaństwa polegający na tym, że ani dokładne miejsce, ani czas protestu nie są znane. To oznacza, że każdy może stać się ich ofiarą i każdy może utknąć w korku. Karetka z pacjentem w stanie zagrożenia życia też. Auto, którym kobieta jedzie do szpitala na poród także. I tak dalej.
Łatwo sobie wyobrazić, że ktoś umrze w tej karetce, ktoś zasłabnie w zablokowanym samochodzie, komuś stanie się krzywda. Osoby, które protestują w tak głupi sposób, narażają innych nie tylko na zwykłe niedogodności – to może mieć znacznie poważniejsze skutki. Nie chciałbym być, drodzy aktywiści, w Waszej skórze, jeśli dojdzie do takiego nieszczęścia, a przecież to tylko kwestia czasu.
Przeczytaj także: Znak z białym rombem to nowość na drogach. Kara? Nawet 600 zł mandatu
Czy Warszawa do dobre miejsce na protest klimatyczny?
Drugi poziom tej głupoty polega na tym, że mili państwo protestują w mieście, które ma znakomicie zorganizowany transport publiczny. Prawdopodobnie wśród dużych europejskich metropolii Warszawa ma jeden z lepiej działających systemów transportu publicznego, na który składają się miejska kolej, metro, tramwaje i autobusy. Co więcej, ten system podlega nieustającej rozbudowie: powstają nowe linie tramwajowe, poszerzane są drogi dla rowerów i budowane są nowe. W gruncie rzeczy w ekspresowym tempie realizowane są postulaty protestujących – od lat! I ci ludzie bezpośrednio atakują prezydenta stolicy…
Coś się komuś najwyraźniej pomyliło.
A teraz powiem Wam, co Was spotka
Zadyma niewątpliwie jest świetną przygodą, ale – jak już powiedziałem – prędzej czy później wydarzy się nieszczęście. Warto wiedzieć, że odpowiedzialność karna zależy nie tylko od tego, co się robi, ale przede wszystkim od tego, jaki jest skutek tych działań. Jeśli więc zablokujecie drogę i tylko na tym się skończy, mówimy o wykroczeniu. Być może jeden czy drugi sędzia Wam odpuści: albo ze współczucia, albo dlatego, że podziela Wasze poglądy. Ale jeśli ktoś zostanie poszkodowany w wyniku tych działań, udział w spontanicznej blokadzie drogi łatwo może stać się przestępstwem i nie będzie już taryfy ulgowej, bo być nie może. Gdy komuś coś się stanie, zwyczajnie jeden aktywista z drugim pójdą siedzieć.
Druga rzecz to odpowiedzialność cywilna. W tym przypadku nie ma znaczenia, jakie są pobudki protestu. Liczy się wyłącznie skutek. Jeśli więc ktoś umrze albo podupadnie na zdrowiu z tego względu, że nie dojechał do szpitala, albo gdy ktoś straci ważny termin z tego powodu, że utknął w korku, który został wywołany z premedytacją, może was zwyczajnie pozwać do sądu o odszkodowanie. Może was pozwać i wygra, a odpowiadać będziecie solidarnie.
Trzecia rzecz, z której warto zdać sobie sprawę, to ta, że ludzie są różni. Kierowcy także. Jedni są bardziej stabilni psychicznie, inni mniej. Są tacy, którzy „mają bardzo krótki lont” i z racji zwykłej frustracji spowodowanej blokadą drogi mogą zrobić wam krzywdę. Naprawdę jest wielu ludzi, którzy na co dzień są zupełnie niegroźni, ale doprowadzeni do furii mogą bez względu na konsekwencje zaatakować – co w mniejszym lub większym stopniu już się dzieje. Po co tak ryzykować?
I cały ten protest niczego nie załatwi
Wreszcie praktyka wskazuje na to, że nierealistyczne żądania, zwłaszcza kierowane pod niewłaściwy adres, nie są realizowane. Trudno też oczekiwać, że agresywne działania wobec przypadkowych osób (a blokada drogi jest przecież agresją przeciwko przypadkowym osobom) spowodują, że ktoś zacznie podzielać radykalne poglądy agresorów.
Obawiam się, że nic takiego się nie wydarzy.