Jeśli oglądając zdjęcia, nie zauważyliście na pierwszy rzut oka, że to nowy Mercedes GLC, to nie martwcie się. Szczerze mówiąc, to było ze strony producenta zamierzone. Przyczyny należy szukać w wynikach sprzedaży. W zeszłym roku Mercedes GLC był (z dużą przewagą) najchętniej kupowanym Mercedesem nie tylko w rodzimych Niemczech, lecz na całym świecie – sprzedano 2,6 mln egzemplarzy. U nas uplasował się na 2. miejscu, o włos wyprzedziło go GLE. Daleko za nim są klasy A, C i E. Dlatego stuttgartczycy przyjęli taki sposób postępowania: design ma ulec ewolucji, cała reszta – rewolucji!
Mieliśmy już okazję pojeździć prototypem Mercedesa GLC, a teraz także wsiąść do gotowego samochodu. Przy tej okazji powciskaliśmy oczywiście wszystkie guziki, dotknęliśmy wszystkich materiałów i dość długo rozmawialiśmy z panią od nawigacji. I wiecie co? Design – OK, to ewolucja, ale reszta – rewolucja!
Mercedes GLC urósł we wszystkich wymiarach
Na pytanie, na czym polega ewolucja w przypadku Mercedesa GLC, szybko znajdujemy odpowiedź. Producent dodał nowemu SUV-owi 6 cm wzdłuż, co oznacza teraz długość 4,72 m. Połowę z dodatkowych centymetrów zyskują przód samochodu i rozstaw osi, pozostałe 3 cm otrzymał bagażnik. Ma on teraz pojemność 600 l, czyli o 50 l więcej niż dotychczas. A to Mercedes ściągnął od BMW: pod podwójną podłogą zaaranżowali dodatkowy schowek na roletę przykrywającą bagaż, dzięki czemu nie obija się ona już po bagażniku. W przypadku hybryd plug-in – będą benzynowe i dieslowska – bagażnik ma nieco skromniejsze gabaryty. Pod podłogą musi się tam zmieścić bateria znacznie większa niż wcześniej, o pojemności 31,2 kWh. Na bagaż pozostaje 463-litrowy kufer.
W ten sposób od opisu zmian ewolucyjnych płynnie przeszliśmy do tych rewolucyjnych. Zacznijmy od silników. Na początek sprzedaży, która planowana jest na wrzesień, do wyboru będą trzy napędy spalinowe – czterocylindrowce współpracujące z 48-woltową instalacją pokładową, wszystkie z napędem na cztery koła. Mercedes GLC 200 rozwija moc 204 KM, GLC 300 – 258 KM. Nieco słabszy jest diesel w GLC 220 d – jego moc to 197 KM. Kilka miesięcy później do oferty dołączą trzy hybrydy plug-in, z których każda będzie mogła przejechać w trybie elektrycznym ponad 100 km. Jak już wspomnieliśmy, to zasługa dużego akumulatora, który ogranicza przestrzeń bagażową. GLC 300 e osiąga moc systemową 313 KM, a GLC 400 e – nawet 381 KM.
Dla użytkowników jeżdżących w długie podróże służbowe interesująca może być hybryda plug-in z silnikiem wysokoprężnym, którą oferuje jedynie Mercedes. GLC 300 de – dzięki mocy systemowej 333 KM i momentowi obrotowemu 750 Nm, gdy silniki spalinowy i elektryczny wspólnie przystępują do ataku – powinno zadbać o żwawą jazdę.
Tak, GLC wygląda z zewnątrz nadal rustykalnie z tym swoim wielkim grillem, osłoną spodu i opcjonalnymi stopniami na progach, które teraz wyprofilowano tak, żeby nie brudzić sobie nogawek spodni podczas wysiadania. Wszystko inne zmieniono radykalnie – jeszcze nigdy ten Mercedes nie był tak wszechstronnie zdigitalizowany. Usiedliśmy w kabinie na superwygodnych fotelach AMG Line z doskonałym podparciem i zagłówkami regulowanymi w czterech kierunkach – do góry, do dołu, do przodu i do tyłu.
A ten ekran dotykowy na konsoli środkowej – to jest dopiero coś! Znamy ten rozkład kokpitu z topowej klasy S i mniejszej klasy C, a więc „cywilnego”, o wiele niższego wariantu GLC, wszystkie zbudowane są na platformie MRA2. Jednak wciąż chce nam się powtarzać, że ten kokpit z ekranem w rozmiarze XXL to nowy punkt odniesienia pod względem obsługi multimediów. Po pierwsze: ergonomia jest bez zarzutu, po drugie: ikony na wyświetlaczu są wielkie i możesz je łatwo i intuicyjnie obsługiwać, po trzecie: obsługa głosowa to prawdziwa rewelacja, Mercedes gra tu samotnie w lidze mistrzów.
W kwestii jakości materiałów wykończeniowych stuttgartczycy wracają jednak do poziomu ligi krajowej. Na plus zaliczamy miękkie tworzywo po bokach konsoli środkowej jako ochrona przed obiciem kolan i miłą w dotyku pokrywę schowka przed pasażerem, wyłożoną wewnątrz filcem zapobiegającym trzeszczeniu. Jednak tego samego życzylibyśmy sobie także w schowkach w drzwiach, tu na poprawę musimy chyba czekać do pierwszego face liftingu, który w Mercedesie nazywa się Mopf (od "Modellpflege").
Na temat cen nowego Mercedesa GLC niewiele wiemy, zostaną one podane bliżej startu składania zamówień, spodziewanego w połowie roku. W trzecim kwartale nowe SUV-y mają dotrzeć do salonów sprzedaży. Szacujemy jednak, że samochody będą droższe od dotychczasowych o co najmniej 20 tys. zł. Dlaczego? Nie będziemy pisać, że wszystko drożeje (choć to prawda). Tu jednak wzrost ceny usprawiedliwiony jest większymi gabarytami SUV-a i lepszym wyposażeniem seryjnym. Należą teraz do niego: indukcyjne ładowanie smartfona, elektryczne otwieranie klapy bagażnika i ogrzewanie foteli.
Mamy też wskazówkę, co warto zamówić z listy opcji. To tylna oś skrętna – do 4,5 st. odchylenia. To też swojego rodzaju rewolucja.
Mercedes GLC – naszym zdaniem
Gratulacje dla Mercedesa. Stuttgartczycy solidnie przyłożyli się do swojego najchętniej wybieranego przez klientów na całym świecie modelu i wyznaczyli nowe standardy, do których inni będą chcieli równać. GLC nowej generacji, choć stylistycznie szczególnie nie zyskało, to dysponuje teraz najnowocześniejszą techniką i zapewnia podróżnym mnóstwo miejsca, żeby dobrze się w nim poczuć. Poza tym w ofercie znajdzie się hybryda plug-in z dieslem.