Pod skrótem L.A. kryje się nazwa Legende Automobiles lub po prostu Los Angeles, bo to właśnie temu miastu chcieli oddać hołd twórcy wyjątkowego modelu Turbo 3. Legende Automobiles tworzą Alan Derosier, Charly Bompas, Alexander Decleves oraz Pierre Chaveyriat.
Pierwszy to urodzony we Francji projektant samochodów, który przez wiele lat mieszkał i pracował w Szanghaju, a w 2018 r. przeniósł się do Miasta Aniołów. Zawsze był wielkim fanem Porsche i po przeprowadzce do LA zapragnął zbudować coś wyjątkowego i niestandardowego, w stylu customowych wersji Stingera, Roda Emory'ego, Guntherwerksa lub Canepy. Ale że ta nisza była już mocno zagospodarowana, Alan zainspirował się innym bohaterem z dzieciństwa, Renault 5 Turbo. Swoje pomysły przedstawił na szkicach w mediach społecznościowych, co spotkało się z dużym zainteresowaniem i przyczyniło się do poznania Charly'ego Bompasa, byłego kaskadera samochodowego a obecnie współwłaściciela warsztatu SoCal Frenchiez, zajmującego się renowacją klasycznych samochodów. Charly i Alan dogadali się wyprodukowanie krótkiej serii tych aut. Do pomysłu zapalił się również wspólnik Charly'ego – Alexander Decleves, utalentowany inżynier mechanik. Do nich dołączył Pierre Chaveyriat, konstruktor samochodów wyścigowych i właściciel firmy BloodMotorsport, którego zadaniem było zaprojektowanie zupełnie nowego podwozia, aby ikona lat 80. prowadziła się jeszcze lepiej niż jej starsze rodzeństwo.
L.A. Turbo 3 – ikona stylu
"Chcieliśmy stworzyć maszynę dla ludzi, którzy są tak samo pasjonatami jazdy jak my. Maszynę, którą tylko garstka ludzi na świecie odważyłaby się wyprodukować" – mówią członkowie Legende Automobiles. "Zignorowaliśmy wszelkie porady finansowe i nie szczędziliśmy kosztów, aby upewnić się, że jest to najlepsza możliwa wersja ikony segmentu B. W ten sposób stworzyliśmy coś niepodważalnie bezkompromisowego".
I na tym etapie wypada nam się tylko z nimi zgodzić. Zgodnie z założeniem samochód miał być natychmiast rozpoznawalny jako R5 Turbo i udało się to niemal w 100 proc. Niemal, bo po bliższym przyjrzeniu widać efekty prac, które nadały Turbo 3 jeszcze bardziej nowoczesnego i ponadczasowego charakteru. Nadwozie w większości wykonano ręcznie z włókna węglowego i znacznie poszerzono, aby zmieścić większe koła – niestandardowe obręcze 16 "x8" z przodu i 17 "x11" z tyłu, dostępne w dwóch różnych wzorach. Z włókien węglowych wykonano także obramowania tylnych bocznych szyb i charakterystyczne kurtyny powietrzne wbudowane w słupki C. Na zamówienie zrobione zostało tylne skrzydło na dachu oraz dwuczęściowy dyfuzor i dwie kwadratowe końcówki rur wydechowych. Uwagę zwracają także w pełni ledowe reflektory wcinające się w jednoelementową maskę. Technologię diodową wykorzystano również w lampach tylnych.
L.A. Turbo 3 – przyjemność bytu
Wnętrze urzeka nowoczesną prostotą. Ekologiczne materiały idą tu w parze z minimalistycznym wystrojem. Spłaszczona z dwóch stron kierownica czy klasyczne kratki nawiewów to ukłon w stronę ikony, ale już duże cyfrowe zegary czy dwustrefowa automatyczna klimatyzacja zdradzają współczesny charakter modelu. Co ciekawe, projektanci modelu nie zdecydowali się na automatyczną przekładnię czy elektryczny hamulec ręczny, tylko oldschoolowe drążki mające zapewniać kierowcy poczucie pełnej kontroli nad turbodoładowanym silnikiem i jazdą bokami. Za przyjemność prowadzenia ma też odpowiadać specjalna geometria przednich i tylnych podwójnych wahaczy Maxi Turbo, dzięki którym auto będzie pozwalać na jeszcze więcej niż jego słynni poprzednicy.
Nie mamy jeszcze oficjalnych danych dotyczących silnika, ale prawdopodobne jest zastosowanie jednostki o mocy ponad 400 KM. Wystarczająco by sprawić, że "dorosły człowiek będzie chichotał jak małe dziecko nawet na samą myśl o tym, że ma wsiąść za kierownicę".
Oczywiście każdy z klientów będzie mógł dopasować budowany dla niego egzemplarz do własnych gustów. Ceny do negocjacji. Jeździlibyście?