Rozwiano wówczas nadzieje niektórych uczestników (mimo wcześniejszych informacji organizatora), że jak w rajdzie Paryż Dakar, najważniejsze są szybkość i umiejętność jazdy w trudnym terenie. Podkreślono, że wyzwaniem sportowym jest osiągnięcie jak najmniejszego poziomu spalania i udowodnienie, że współczesny diesel CDI to nie jest już tylko "muł pociągowy", ale może on nawiązać równorzędną walkę z "benzyniakami". Niepokornych ostrzeżono, że mandaty płacimy z własnej kieszeni, a tutejsza policja nie jest zbyt łagodna.

Dla koncernu Daimler-Chrysler impreza ma dodatkowy wymiar. Jak wyjaśnił jeden z organizatorów, w roku 1936 Mercedes-Benz, jako pierwszy na świecie, zastosował silnik dieslowski w samochodzie osobowym (był to Mercedes 260D). Obecnie firma chce pokazać światu (bardzo ważny jest mający ogromny potencjał rozwoju rynek chiński) możliwości, jakie daje najnowsza technologia konstrukcji silników wysokoprężnych. Jest to o tyle istotne, że eksperci przewidują światowy trend wzrostowy w dziedzinie zakupu samochodów napędzanych silnikami Diesla. Według nich udział silników wysokoprężnych wzrośnie z dzisiejszych 18 do około 30 procent do roku 2015.

Nafaszerowani wiedzą o wyższości modeli diesel nad "benzyniakami" , 8 listopada rozpoczynamy naszą przygodę. Jedziemy odcinek z Ałma Aty do Yining, a długość trasy wynosi 458 km.

Diesel to brzmi dumie

Ekipa jadąca "polskim Mercedesem" miała składać się z dwóch osób, ale niekorzystny zbieg okoliczności sprawił, że będę jechał sam. Tak więc Polskę reprezentuje tylko przedstawiciel portalu internetowego ONET.pl.  Do samochodu "team Poland" dokooptowano amerykańskiego przedstawiciela firmy Mercedes Edwarda Deppe i on wspólnie ze mną walczył o jak najlepsze miejsce w klasyfikacji minimalnego spalania.

Dla wyjaśnienia, nie jestem zawodowym kierowcą, ale praca dziennikarza motoryzacyjnego i związane z tym ustawiczne jeżdżenie samochodami sprawiło, że dawno już przekroczyłem "milion kilometrów za kółkiem". Plusem, którego nie ma wielu z uczestników ekspedycji, jest także fakt jazdy różnymi autami, dzięki czemu porównując jakiś pojazd nie muszę używać popularnego (nie tylko na naszym  forum, ale również na Zachodzie) hasła "jest dobry, mam/mają znajomi/ to wiem".

Tak też jest w przypadku wersji diesel-benzyna. Wiele kilometrów pokonanych wersjami benzynowymi, starszymi modelami diesel i obecnymi samochodami z systemem common rail, pozwoliło wypracować własny pogląd.

Zapewne wielu z Internautów pamięta jeszcze czasy kartek na paliwo i konieczności wyboru gdzie warto, a gdzie nie opłaca się jechać samochodem. Dylematu tego nie mieli wówczas właściciele diesli, gdyż olej napędowy był ogólnie dostępny. Posiadanie diesla było wówczas marzeniem każdego kierowcy. Ten mit upadł jednak wraz z większą dostępnością benzyn. Zaczęto wówczas dostrzegać również minusy jak głośna praca, problemy z odpaleniem w zimie i słabe osiągi. Obecnie diesel znowu wraca do łask, a sprawcami tego są inżynierowie opracowujący nowe rozwiązania techniczne. Dzisiejszy diesel nie jest już silnikiem nadającym się głównie do samochodów ciężarowych (a co najwyżej dostawczych). Praca obecnych jednostek wysokoprężnych -w stosunku do dawniejszych diesli- jest cichsza, a zwiększanie prędkości obrotowej następuje płynnie i szybko jak w "benzyniaku". Jedyny minus to prędkość obrotowa wynosząca ok. 4000 obr/min. Ta niska prędkość obrotowa silnika sprawia, że po ruszeniu z miejsca dodajemy gazu i .. przełączamy na "dwójkę", dodajemy gazu i … włączamy "trójkę" i … dopiero teraz możemy spokojnie jechać. W naszym samochodzie problem ten nie istniał, gdyż "merce" biorące udział w ekspedycji mają skrzynie automatyczne.

Pierwszego dnia było do przebycia 458 km. Karawana samochodów ruszyła w trasę z Ałma Aty, kierując się na wschód, do granicy z Chinami. Już pierwsze kilkadziesiąt kilometrów pokazało wyższość modeli diesel nad wersjami benzynowymi. Wprawdzie jazda w samochodzie z silnikiem niskoprężnym nie wymagałaby "manewrowania lewarkiem", ale przy ostrych podjazdach silnik musiałby pracować na wyższych obrotach, co objawiłoby się wyższym zużyciem paliwa..

Zafascynowani mocą silnika, bardzo często zapominamy, że podczas jazdy bardziej liczy się moment oborowy. W dużym uproszczeniu, jest to siła napędowa jaką ma obracające się koło napędowe. Siła ta jest wykorzystywana do pokonania oporów wzniesienia, wiatru, toczenia i w efekcie do napędu samochodu. Gdy wjedziemy w góry, gdzie siła oporów wzniesienia jest dużą częścią wykorzystywanej siły napędowej, widzimy wyraźną różnicę między benzyną, a dieslem. Jest to szczególnie widoczne w przypadku samochodów z małymi silnikami, ale także nasz "merc diesel" dawał powody do zadowolenia. W przypadku Mercedesa benzynowego z porównywalnymi parametrami jazdy (prędkość ponad 240 km/h, przyspieszania poniżej 7,5 sek) należało wybrać wersję E 280. Jednakże ma ona moment obrotowy 300Nm (co w porównaniu z naszym 510Nm jest wartością dość małą) i szczególnie przy gwałtownych przyspieszeniach na pojazdach (wyprzedzanie na wąskich górskich drogach) byłoby odczuwalne. Dodatkowo E280 spala średnio  9,3-9,5 l/100 km (dane katalogowe). Nasz 320 CDI ma spalać średnio tylko 7,3-7,6 l/100 km (dane katalogowe). Jakie faktyczne jest zużycie paliwa przy przejeździe przez trudny klimatycznie i geograficznie teren, mamy się dowiedzieć na mecie. Bieżący etap zakończyliśmy zużyciem paliwa 6,9 l/100km.

Ciekawostką jaką przeżyło zapewne niewiele osób jest zmiana tablic rejestracyjnych podczas przejazdu przez granicę. Po wjeździe do Chin, niemieckie tablice rejestracyjne, zmieniono na chińskie "blachy". Także dokumenty uprawniające do poruszania się po drogach Chin, kierowcy otrzymali napisane w języku Chińskim.

Drugą ciekawostkę pamiętają zapewne starsi czytelnicy. Na granicy Kazachskiej, służba graniczna skutecznie usiłowała uświadomić grupie z Mercedesa jakim szacunkiem cieszą się tam "obrzydliwi burżuje". Stad też podczas gdy my staliśmy w kolejce, Kazachowie podchodzili bez kolejki. Ponadto każdy z "burżuazyjnej wycieczki" miał paszport sprawdzany przez 15-20 minut. I pomyśleć, że kilkanaście lat temu podobnie było na naszych granicach.

Jutro relacja z kolejnego etapu. Jedziemy do dużego chińskiego miasta (4 mln mieszkańców) Urumczi.