Operacja przejęcia Saaba spowodowała ogromne zadłużenie holenderskiego Spykera. W połowie zeszłego roku Spyker Cars miał więcej długów niż własnego kapitału, co mogło być wystarczającym powodem do ogłoszenia niewypłacalności spółki. Rzecznik prasowy firmy podczas ogłoszenia na początku września półrocznych wyników spółki nie wypowiadał się jednak na temat możliwego bankructwa, lecz zapowiadał dalsze kroki.
Firmie udało się jednak wyjść z największych tarapatów, a w pewnej chwili pojawiła się także informacja, że nad kapitałowym wejściem do interesu z Holendrami zastanawiają się Chińczycy. Tak czy inaczej: żadna firma motoryzacyjna na świecie nie da sobie rady bez nowych modeli. Podczas tegorocznego salonu samochodowego w Genewie (3-13 marca) zobaczymy Saaba 9-5 w wersji kombi.
Stylistyka samochodu bardzo mocno nawiązuje do limuzyny – nawet słupek tuż za tylnymi bocznymi drzwiami przypomina ten znany z sedana. Ścięty tył jest bardzo efektowny i bez wątpienia dodaje Saabowi uroku, ale oznacza mniejszą przestrzeń na bagaże – no cóż, nazwa SportKombi zobowiązuje. Samochód może pomieścić maksymalnie 1600 l pakunków (przy normalnym położeniu siedzeń 527 l). Jak na auto o długości 5,01 m, nie są to wartości godne pochwały.
Dla porównania: mierząca 4,89 m odmiana kombi mercedesowskiej klasy E mieści od 695 do 1950 l bagażu, a przecież również w tym wypadku nie można autu odmówić uroku, choć przyznajemy, że Saab 9-5 kombi jest bardziej sportowy.
Podobnie jak limuzyna, SportKombi ma występować z 5 silnikami (zarówno benzynowymi, jak i dieslami), o mocach od 160 do 300 koni. Opcjonalnie do auta będzie można dokupić napęd na obie osie XWD.
Sprzedaż Saaba 9-5 w wersji kombi rozpocznie się dopiero w sierpniu br. Nie znamy jeszcze ceny samochodu, ale podejrzewamy, że SportKombi będzie droższe od limuzyny o 4-5 tys. zł.
Zdaniem specjalistów ze Spykera jedynie osiągnięcie produkcji i sprzedaży na poziomie 120 tys. aut rocznie może zapewnić rentowność. Jednym z kluczy do sukcesu ma być właśnie 9-5 kombi. Pod koniec 2010 roku Spyker musiał zrewidować swoje plany sprzedaży i z zapowiadanych 45 tys. aut udało mu się zbyć zaledwie 30 tys. sztuk. Nowy właściciel szwedzkiej firmy wciąż liczy na realizację planów ekspansji w Rosji i Chinach, co radykalnie może odmienić jego sytuację finansową. Miejmy nadzieję, że mu się powiedzie i za kilka miesięcy nie będziemy się znów zastanawiać, co dalej z Saabem.