W pogoni za coraz większą sprzedażą szacowna brytyjska marka wprowadza kolejne odmiany produkowanych modeli. Mamy więc linię ultraluksusowych limuzyn Mulsanne, nieco bardziej plebejskiego sedana Flying Spur i wreszcie całą rodzinę Continentala GT – coupé i kabriolet w różnych wersjach silnikowych.
Wydawałoby się, że najlepszym coupé będzie to najmocniejsze, z 635-konnym W12 pod maską. Odkąd jednak Bentley wprowadził słabszą, ale zwinniejszą wersję V8 o mocy 507 KM, także w świecie pięknych i bogatych zrozumieli przesłanie hasła: „mniej znaczy więcej”. Mniejszy silnik daje większą przyjemność z jazdy, bo jest lżejszy, pozwala na lepsze dawkowanie gazu, a auto wcale nie jeździ odczuwalnie wolniej od pełnotłustego W12.
Zobacz także
- Nowy Mercedes klasy S staje do pojedynku z BMW serii 7 oraz Porsche Panamerą. Wszyscy konkurenci mają przedłużone nadwozie. Porsche jako jedyne w tym gronie popisuje się napędem na obie osie. Zobaczmy, która z tych trzech limuzyn ma najmniej słabych punktów i oferuje najwięcej luksusu
- Mercedes klasy S w porównaniu z BMW serii 7 i Porsche Panamerą
- Mercedes S 63 AMG i 450 SEL 6.9: ukryte skarby pokoleń
- BMW 750Ld XDrive: komfortowa limuzyna
Teraz Bentley wprowadził do oferty podkręcone V8, czyli podstawową wersję po fabrycznym tuningu. Odmiana V8 S ma dodatkowe 21 koni mocy i 20 niutonometrów momentu obrotowego. To niewiele, ale za zmianami w silniku idą też poprawki zawieszenia oraz układów kierowniczego i wydechowego.
Podwozie zostało obniżone o 10 mm, a jego nastawy usztywniono. Pneumatyczne zawieszenie w stosunku do wersji V8 jest twardsze z przodu o 45, a z tyłu o 33 proc. O 70 proc. wzrosła sztywność łączników zawieszenia, a tylny stabilizator jest o połowę sztywniejszy od seryjnego. Efekt okazał się lepszy niż po wklepaniu najskuteczniejszego kremu ujędrniającego.
Zawieszenie zyskało na mięsistości pracy, a mimo to samochód pozostaje komfortowy, jak na Bentleya przystało. Skrócenie przełożenia układu kierowniczego do 2,6 obrotu jeszcze bardziej poprawiło precyzję prowadzenia. Continental w tej wersji najlepiej ukrywa swą otyłość.
Czas zanurzyć się w ręcznie wykończonym wnętrzu, w którym wita pasażerów zapach świetnie wyprawionej skóry. Obszyto nią nawet deskę rozdzielczą i pokrywy schowków. Do wyboru jest 17 kolorów wykończenia, możliwe są też dwubarwne kombinacje, kontrastowe nici i pikowanie skóry. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce po lewej stronie kierownicy (można też użyć guzika na konsoli między fotelami) turbodoładowane V8 ożywa z wyraźnym pomrukiem. Ta jednostka jest spokrewniona z silnikiem z Audi RS6 i wyposażona w układ dezaktywacji czterech cylindrów.
Wprawne ucho wychwyci lekki fałsz w brzmieniu silnika, ale większość osób nawet nie zwróci uwagi na trik oszczędzający paliwo. Chyba że ktoś spojrzy na wskazania komputera pokładowego. Podczas spokojnej jazdy GT V8 S potrafi zużyć mniej niż 13 l na 100 km.
Wystarczy jednak obudzić pełen potencjał silnika, wsparty fenomenalną trakcją stałego napędu 4x4, żeby wir w baku zagłuszył wyraziste brzmienie układu wydechowego z końcówkami w kształcie leżącej cyfry 8. Osiągi GT V8 S pozwalają mu mierzyć się z autami sportowymi, a napędem i praktycznością przez cały rok pokonuje większość z nich.
Zamawiając Bentleya, warto pomyśleć o ceramicznych hamulcach i odpowiedniej kombinacji kolorystycznej, bo kasy z wygranej starczy na niewiele więcej.