Świat mody rządzi się swoimi prawami. To co było trendy jeszcze dwa sezony temu, dziś można wrzucić do szafy, poczekać z 20-30 lat aż projektanci zainspirują się przeszłością i z powrotem na siebie założyć. Oczywiście, klasyczne kroje zawsze będą na topie, ale powiedzmy, że tak to mniej więcej wygląda.
Prawdopodobnie trendsetterzy, blogerki albo po prostu osoby zainteresowane modą zastanawiają się co za głupoty wypisuję i jakie one mają związek z DS 3. Fakt, na modzie się nie znam, ale francuski hatchback kojarzy mi się z popularnym ostatnimi czasy w języku polskim słowem „feszyn”. Spójrzcie na zdjęcie, a sami się przekonacie.
Co ciekawe, DS 3 przeczy przedstawionej w pierwszym akapicie modowej tezie. Model ten bazuje przecież na Citroenie DS3, którego premiera odbyła się osiem lat temu podczas salonu samochodowego we Frankfurcie. Rok później hatchback dołączył do grona rajdówek WRC najnowszej generacji i wraz z Sebastienem Loebem i Danielem Eleną zdobył dwa tytuły mistrza świata. DS 3 powinien więc od dawna leżeć w szafie i czekać aż wszyscy chętnie po niego sięgną za 20 lat w formie klasyka.
Ale tak nie jest. Mamy do czynienia z nowym autem francuskiej marki premium DS Automobiles. W teorii nowym, ponieważ w praktyce to odświeżona i dopieszczona wersja tego co znamy, którą Citroen aktualnie oferuje za wyższą cenę. Bazowa odmiana z silnikiem 1.2 kosztuje 66 900 zł, a to już całkiem sporo jak na miejski samochód segmentu B. Jednak „trendy” gadżety czy ciuchy są zazwyczaj drogie, dlatego testowany egzemplarz Be Chic z pełnym wyposażeniem i mocnym silnikiem 1.6 THP o mocy 165 KM to wydatek 129 900 zł. Przyznam, że mocno mnie ta kwota zaskoczyła, tym bardziej, że w ofercie znajduje się jeszcze 208-konna, której ceny nawet nie chcę poznać.
Trochę się przyczepiłem do wieku DS 3. Fiat 500 technologicznie jest jeszcze starszy, ale styliści zrobili swoje i auto nadal sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. Poza tym to po prostu ładne i dobre wozidełko do miasta. Z francuskim hatckbackiem jest podobnie. Trudno mu odmówić stylu i urody. Testowy egzemplarz prezentuje się bardzo nowocześnie, ma dynamiczną linię nadwozia, LED-owe światła, chromowane dodatki, 17-calowe felgi i perłowy lakier. Bez wstydu można się nim pokazać pod modnymi sklepami czy knajpami i parkować obok modeli droższej konkurencji.
W dobrze wyciszonym wnętrzu czuć ambicje projektantów chcących dorównać klasie wyższej, ale jednocześnie ograniczenia budżetowe księgowych. Uwagę przyciągają fantastycznie wyprofilowane i bardzo wygodne fotele pokryte elegancką, pikowaną skórą NAPPA Trinitario. Mają wbudowane poduszki powietrze, wyhaftowane logo DS na oparciu i przeszyte są białą nitką. Bez wątpienia to najbardziej ekskluzywny element kabiny DS 3. Ich cena robi jeszcze większe wrażenie: 18 700 zł.
Poza tym podobają mi się zegary, lakierowany panel biegnący wzdłuż deski rozdzielczej w kolorze dachu, boczki drzwi pokryte skórą, czarna podsufitka i aluminiowe nakładki na pedały. Generalnie wnętrze prezentuje się nowocześnie, ale efekt psują twarde plastiki, brzydka kierownica oraz zawieszający się system multimedialny z dotykowym ekranem. Kilka razy zdarzyło się, że przestał reagować na polecenia, a następnie się restartował. Poza tym działa wolno tak, jakby miał za słaby procesor albo za mało pamięci. W dzisiejszych czasach takie błędy nie przystoją, szczególnie marce aspirującej do premium. Dodam, że pakiet Denon HI FI + DS Navi Smeg kosztuje 8 500 zł.
A skoro przy dodatkowym wyposażeniu jesteśmy, to DS poszedł śladem Mercedesa, Audi czy BMW. Lista jest długa, a akcesoria bardzo drogie. Wspomnijmy choćby wymienione powyżej fotele czy pakiet multimedialny. Przednie światła ksenonowe: 4000 zł. Wspomaganie parkowania, czujniki i kamera: 3800 zł. Active City Brake: 4000 zł. Asystent parkowania: 2000 zł. I tak dalej i tak dalej. Tym sposobem z wyjściowej kwoty 85 900 zł zrobiło się 129 900 zł dla wersji testowej.
Jazda DS 3 z silnikiem 1.6 THP o mocy 165 KM sprawia frajdę. Auto żwawo reaguje na ruchy pedału gazu, a turbodziura nie jest odczuwalna. Moment 240 Nm dostępny jest już od 1400 obr/min. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi 7,5 sekundy, co w zupełności wystarczy do dynamicznego poruszania się w miejskiej dżungli. Czuć w tym aucie ducha hot hatcha i zadziorny charakter, a więc i boczne kręte drogi nie są mu obce. Jesteście ciekawi spalania? Podczas testu DS 3 średnio spalił 3 litry na 100 km więcej niż podaje producent.
Niestety zastrzeżenia można mieć do sześciobiegowej skrzyni biegów, która psuje ogólne wrażenie. Drążek pracuje luźno i nieprecyzyjnie, a ponadto ma długą ścieżkę prowadzenia między biegami. To generalnie przypadłość francuskich aut koncernu PSA. Tę wadę jednak udało się wyeliminować inżynierom w Peugeocie 308 GTI, więc wzór do naśladowania jest gotowy.
Żwawy silnik to jedno, a sztywne i chętnie do skręcania zawieszenie to drugie. Mimo, że DS 3 Be Chic ma miejską stylówkę i większości właścicieli pewnie nie w głowie rajdowanie po publicznych drogach, to auto zachęca do takiej jazdy. Prowadzi się bardzo stabilnie i przyjemnie. Przełożenie kierownicy jest bezpośrednie i precyzyjnie pozwala wybierać kierunek jazdy. Zaletą jest również niska masa własna wynosząca 1140 kg. Poza tym rajdowe korzenie WRC zobowiązują.
DS 3 Be Chic to modnie przyprawiony hatch. Producent oferuje bardzo bogatą opcję indywidualizacji, więc trudno o spotkanie drugiego identycznego egzemplarza na drodze. To z pewnością zaleta dla osób ceniących styl i indywidualizm. Technologicznie nie jest to najnowsza konstrukcja, ale w codziennej jeździe się tego nie odczuwa. Minus za niedopracowany system multimedialny. Plus za charakter, który pozwala poszaleć po zakrętach, ale też podróżować komfortowo w dalekiej trasie. DS 3 nie jest tani, ale za styl się płaci. Francuski hatch to udana hybryda hot-modnego-mieszczucha.
DANE TECHNICZNE - DS 3 BE CHIC
Silnik: 1598 cm3 R4 turbobenzyna, 165 KM, 240 Nm, 5,6 l/100 km, 0-100 km w 7,5 s, maks. 218 km/h, masa: 1140 kg
Cena: od 85 900 zł
Cena testowanego modelu: 129 900 zł