• Zgodnie z projektem w UE będą preferowane produkty z akumulatorami, które wyprodukowano z uwzględnieniem surowców odzyskanych w ramach recyklingu
  • Dzięki nowym proponowanym przepisom trudniej będzie wyrzucić baterię czy akumulator po prostu na śmietnik. UE dąży do odzyskania jak największej liczby baterii, jakie trafiły do sprzedaży (do 65 proc. już w 2025 r.)
  • Na projektowanych przepisach skorzystają m.in. nabywcy używanych aut elektrycznych i hybryd. Łatwiej będzie ocenić kondycję i żywotność akumulatorów
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Od elektromobilności w Europie nie ma odwrotu. Unijne władze oczekują, że do końca obecnej dekady "nastąpi znaczny wzrost elektryfikacji samochodów osobowych, samochodów dostawczych, autobusów i w mniejszym stopniu, samochodów ciężarowych". Co więcej, by przyśpieszyć przejście na gospodarkę zeroemisyjną, należy nawet 19-krotnie zwiększyć światową produkcję baterii (tak przynajmniej wynika z szacunków Światowego Forum Ekonomicznego). Europa chce mieć w tym jak największy udział.

Unia Europejska potrzebuje nie tylko nowych inwestycji w postaci kolejnych fabryk baterii i zakładów recyklingu zużytych ogniw, ale także nowych regulacji prawnych. Stąd projekt unijnego rozporządzenia bateryjnego. Wybór formy prawnej nie jest przy tym przypadkowy. W porównaniu z dyrektywą rozporządzenie można znacznie szybciej wdrożyć we wszystkich krajach członkowskich. A czas liczy się szczególnie.

Okazuje się, że w UE wreszcie dostrzeżono, że baterie mają także swoją ciemną stronę i niekorzystnie wpływają na środowisko. Stąd duży naciska na tzw. zmniejszenie śladu węglowego w całym cyklu życia baterii. Nie jest bowiem sztuką zasypać rynek setkami tysięcy nowych samochodów elektrycznych, hulajnóg, rowerów, telefonów, tabletów czy komputerów. Równie ważne staje się też to, co z nimi zrobić, gdy zostaną wycofane z użytku. Co więcej, istotne staje się także kontrolowanie tego, jak wygląda recykling oraz skąd pochodzą surowce pozyskane do budowy nowych akumulatorów.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Paszport bateryjny – cenny dodatek

Docelowo niemal każdy sprzęt elektroniczny, zelektryfikowany pojazd czy samochód (wszystko, co zawiera odpowiednią baterię; w przypadku pojazdów akumulatory o pojemności powyżej 2 kWh) będzie wyposażony w specjalny paszport bateryjny w postaci wygenerowanego kodu QR (elektroniczny wpis pojawi się w 2026 r.). To będzie niezwykle cenne źródło wiedzy na temat baterii. Poznamy nie tylko jej producenta, lokalizację zakładu, konstrukcję i skład chemiczny, ale także szacowaną żywotność czy obecność substancji niebezpiecznych. Docelowo uwzględniany będzie tzw. ślad węglowy i związana z nią etykieta klasyfikacji wpływu na środowisko (skojarzenia z etykietami na oponach są jak najbardziej trafne).

Mała stacja ładująca pozwoli kilka razy naładować małego laptopa Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Mała stacja ładująca pozwoli kilka razy naładować małego laptopa

Kupując zatem w niezbyt odległej przyszłości samochód elektryczny czy laptopa będziemy mogli wybrać te produkty, przy których produkcji (w odniesieniu do baterii) wykorzystano jak najwięcej energii odnawialnej i zastosowano substancje o możliwie najniższym wpływie na środowisko naturalne (i tak oto pojawi się także wymóg preferowania zielonych rozwiązań w przetargach publicznych na zakup m.in. pojazdów). Co więcej, dowiemy się także, który akumulator powinien wystarczyć na dłużej (szacowana żywotność) i skąd pochodzą surowce (docelowo ograniczenie lub nawet rezygnacja z dostaw z tych krajów, które nie dbają o środowisko naturalne – w uzasadnieniu projektu użyto sformułowania "niskie standardy sprawowania rządów").

Polska wygra czy straci na rozporządzeniu bateryjnym?

Miejsce produkcji baterii będzie mieć znaczenie. Dzięki unijnemu rozporządzeniu będą preferowane te firmy, które korzystają z energii odnawialnej (OZE) przy produkcji ogniw. A to sprawia, że wkrótce spadnie atrakcyjność Polski jako kraju prężnie rozwijającego branżę bateryjną (chyba że nasza energetyka poczyni więcej inwestycji w OZE). Możliwy jest zatem scenariusz, że nowy samochód elektryczny z baterią z Polski będzie droższy od tego, którego baterię wyprodukowano np. w kraju, w którym łatwiej pozyskać energię z OZE.

Nissan - fabryka akumulatorów Foto: Nissan
Nissan - fabryka akumulatorów

W przypadku przenośnego sprzętu wymagany będzie także łatwiejszy dostęp do baterii (jeśli nie dla użytkownika to przynajmniej dla serwisu). Wszystko po to, by ograniczyć liczbę elektrośmieci i wydłużyć czas korzystania z urządzenia (osobną kwestią pozostaje, czy cena zamiennika będzie wystarczająco atrakcyjna). Czy zatem będziemy rzadziej wymieniać sprzęt niż obecnie?

Łatwa wymiana baterii na nową to niejedyny wymóg wobec producentów. UE dąży do gospodarki o obiegu zamkniętym. Dla przeciętnego nabywcy oznacza to tyle, że w nowych bateriach będzie więcej surowców odzyskanych z zużytych ogniw. Stosowne normy dotyczące kobaltu, ołowiu, litu i niklu zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2030 r., a ich zaostrzenie zaplanowano na 2035 r.

Nowa bateria z surowców z recyklingu

A skąd pozyskać cenne surowce? UE dąży do tego, by firmy recyklingowe przetwarzały jak najwięcej akumulatorów, jakie trafiły na unijny rynek. Nietrudno zatem zgadnąć, że powinno zatem przybyć punktów, w których możemy oddać swój stary telefon, komputer, hulajnogę czy inny sprzęt. Może się także okazać, że nie zabraknie chętnych na auta elektryczne wycofane z eksploatacji, gdyż ich akumulatory będą sporo warte nie tylko ze względu na surowce (choćby ze względu na ryzyko potencjalnych kar dla producentów a zgodnie z zasadą zanieczyszczający płaci).

Na nowych przepisach skorzystają także miłośnicy magazynów energii budowanych np. z akumulatorów pochodzących z aut elektrycznych wycofanych z eksploatacji. To dobra wiadomość dla nabywców w Polsce, gdyż obecnie zgodnie z przepisami ogniwa zdemontowane z auta stanowią odpad. W myśl obowiązujących przepisów odpad podlega utylizacji, co znacząco utrudnia działalność legalnym firmom produkującym magazyny energii.

O budowę magazynu energii łatwiej będzie także dzięki wymogowi stosowania systemu zarządzania baterią. To w nim należy szukać informacji o tzw. stanie zdrowia baterii i szacowanej żywotności. Dzięki temu łatwiej ustalimy, czy bateria jeszcze do czegoś się nadaje, zanim trafi do recyklingu. A to cenna wiedza dla tych, którzy planują zakup używanego samochodu elektrycznego. Pytanie ilu będzie chętnych na przesiadkę na elektryka. Ale to już temat na osobną publikację.