Trzecia generacja modelu stała się jeszcze bardziej miejska. Powód jest prosty: właściciele tego typu pojazdów rzadko zjeżdżają z utwardzonych dróg, wyższy samochód ma dawać poczucie bezpieczeństwa i zapewniać bezstresowe pokonywanie nierówności i krawężników. Klientom coraz częściej w zupełności wystarcza nieco większy prześwit (w Kii 172 mm) i rezygnują oni z napędu na cztery koła.
Samochody kupuje się oczami. Może to nieracjonalne, ale tak właśnie jest. Wygląd ma kluczowe znaczenie, a reszta schodzi na dalszy plan. Kompaktowy SUV Kii wygląda naprawdę nieźle, wyróżnia się na tle konkurencji. To zasługa niemieckiego stylisty - Petera Schreyera, który całkowicie odmienił koreańską markę pod względem designu. Na początku 2013 roku objął on stanowisko prezesa Kii, ale wróćmy do Sportage’a.
Wnętrze zaskakuje dużą ilością miejsca, ale... Czwórka pasażerów ma zapewnione komfortowe warunki podróżowania. Niestety jest tu pewien haczyk, na przestronnym przedziale pasażerskim ucierpiał bagażnik. Z pełnowymiarowym kołem zapasowym jest on płaski, a jego pojemność wynosi tylko 465 litrów.
Projekt deski rozdzielczej również przypadł nam do gustu. Niestety, jakość wykonania koreańskiego SUV-a ze słowackiej fabryki w Żylinie jeszcze trochę odbiega od aut europejskich producentów. Kabina w wielu miejscach wykończona jest tanimi plastikami. Dobrego wrażenia nie zrobił na nas też podstawowy, jednokolorowy wyświetlacz.
Dobrą opinię wystawiamy wysokoprężnej jednostce 2.0 CRDi. Cechuje się ona przyzwoitą kulturą pracy, a w mocniejszej wersji (184 KM i 392 Nm) zapewnia bardzo dobre osiągi (oczywiście, jak na tego typu samochód). 9,8 s od 0 do 100 km/h nie robi może wielkiego wrażenia, ale bardziej przydatna okazuje się wysoka elastyczność silnika.
Trochę animuszu odbiera mu automatyczna skrzynia biegów (dopłata 5 tys. zł), ale przy spokojniejszej jeździe do jej pracy nie można mieć większych zastrzeżeń. Podczas testu Kia zużywała średnio ok. 9 litrów oleju napędowego na 100 km. Napęd 4WD dostępny jest tylko z dwulitrowymi silnikami i wymaga dopłaty 8 tys. zł (tylko w razie potrzeby moment jest przekazywany na tylna oś, obie osie mogą być napędzane w stosunku 50:50 do prędkości 40 km/h).
Układ kierowniczy z elektrycznym wspomaganiem nie sprawia wrażenia precyzyjnego, ale docenimy go podczas parkowania bez wysiłku kręcąc kierownicą. Skoro jesteśmy już przy manewrowaniu, to warto doposażyć Sportage’a w czujniki parkowania i kamerę cofania, ponieważ dynamiczna sylwetka pojazdu z małymi okienkami nie zapewnia dobrej widoczności. Testowa Kia nie jest wyposażona w system nawigacji, więc obraz z kamery wyświetlany jest w centralnym lusterku wstecznym - wygodne rozwiązanie. Zawieszenie SUV-a Kii zostało stworzone chyba z myślą o polskich drogach. Jest stosunkowo miękkie, ale nie nadmiernie, dzięki czemu pojazd zbytnio się nie przechyla przy skutecznym tłumieniu nierówności nawierzchni.
Czasy tanich Kii to już przeszłość, ale obecnie są to też zupełnie inne samochody, na plus oczywiście. Ceny Kii Sportage rozpoczynają się od niecałych 70 tys. zł. W bogatszej wersji wyposażenia i z mocniejszym silnikiem za samochód trzeba zapłacić przynajmniej 10 tys. zł więcej. Testowana odmiana 2.0 CRDi XL to wydatek przekraczający 100 tys. zł. Nie oszukujmy się jednak, że konkurencja będzie tańsza. Kia Sportage to naprawdę ciekawa propozycja, której nie należy pomijać szukając SUV-a segmentu C.