Na długo przed tym, zanim kierowcy poznali i mogli wyjaśnić akronim SUV (Sport Utility Vehicle) byli producenci, tacy jak Matra, AMC czy Volkswagen, którzy w ofercie mieli już auta tego typu. W przypadku Matry był to model Rancho, u AMC model Eagle Kammback, a klientów Volkswagena kusił Golf 2 Country. Z perspektywy czasu wydaje się, że wprowadzenie takich aut było niczym wynalezienie zupełnie nowych urządzeń.
Nie tylko to jest losem producentów, którzy w jakiś sposób wyprzedzili swoje czasy. Każdy z tych samochodów pod względem technicznym bazował na już istniejących modelach, które nie wykazywały jednak nawet najmniejszych zdolności terenowych. Zatem niezbędne było zastosowanie pewnych konstrukcyjnych sztuczek, które pozwoliły na uzyskanie choćby namiastki terenowej dzielności.
AMC Eagle Kammback — innowacyjny i komfortowy
AMC Eagle Kammback oferuje typowo amerykańskie bogactwo oraz stały napęd na wszystkie koła. Nawet bez rurowej obudowy z przodu prezentuje się ambitnie, a dodatkowe wrażenie sprawia rząd reflektorów na dachu. Pod względem technicznym, jest on protoplastą nieszkodliwego AMC Gremlina, ale w trekkingowej stylistyce.
AMC czyli American Motors Corporation z Kenosha w stanie Wisconsin chronicznie cierpiała na brak pieniędzy. Pomimo, a może właśnie dlatego w 1979 roku zdecydowała się na radykalny krok i zaproponowała tego Orła. Połączenie napędu na wszystkie koła i samochodu osobowego było wówczas dostępne tylko w drogim i egzotycznym aucie Jensen FF, a od 1980 roku także w kosztownym Audi Quattro.
AMC Eagle Kammback wyróżnia się na tle europejskich konkurentów nie tylko za sprawą stylistyki, lecz także z racji 6-cylindrowego silnika o pojemności 4,2 litra. Był on nie tylko mocny, lecz także (niestety) paliwożerny. Trzeba jednak przyznać, że zarówno Golf, jak i Rancho nie mają z nim szans pod względem dynamiki. W ofercie był jeszcze 2,5-litrowy silnik Pontiaca.
Zastosowanie automatycznej skrzyni sprawiło, że samochód był nie tylko komfortowy w prowadzeniu, lecz także innowacyjny. Połączenie automatycznej przekładni i napędu 4x4 było wówczas wyjątkiem w autach osobowych. Przykładowo Audi w takiej konfiguracji pojawiło się dopiero w 1988 roku.
Talbot-Matra Rancho – pierwszy crossover
Jako Matra-Simca Rancho (samochód nazywał się Talbot-Matra Rancho zanim firma została kupiona od Chryslera przez koncern PSA) samochód zadebiutował w 1977 roku podczas salonu samochodowego w Genewie. Wówczas nawet doświadczeni dziennikarze motoryzacyjni mieli kłopot ze sklasyfikowaniem go do konkretnej klasy aut.
Do klasy kombi nie pasował, bo miał powiększony prześwit, a poza tym z tej kategorii aut wykluczał go także futurystyczny wygląd przeszklonej zabudowy. W tym przypadku klasyczne kształty kombi zostały połączone ze stylistycznymi wizjami designerów Matry. Przy okazji kształt nadwozia sugerował możliwość jazdy w terenie, gdy tymczasem Matra miała napęd wyłącznie na przód i do tego niezbyt dynamiczny, 4-cylindrowy silnik.
Efektowny wygląd udało się osiągnąć dodatkowo za sprawą masywnym zderzaków, wszechobecnej ciemnej okleiny z tworzywa sztucznego oraz dodatkowych świateł z przodu. Równie uroczym i praktycznym pomysłem było podwójne łóżko, które można zamówić za dodatkową opłatą. W prezentowanym Rancho jako jedyne mogło wyjechać z fabryki jako namiastka kampera.
Volkswagen Golf 2 Country – nieokrzesany typ
W czasach, gdy Volkswagen wprowadzał w 1990 roku Golfa Country bazującego na 7-letnim już wówczas Golfie 2 nabywcy mogli tylko pomarzyć o dużej ilości miejsca czy wszechstronności. Główną różnicą w porównaniu z tradycyjnym hatchbackiem było powiększenie prześwitu aż o 18 cm. To zasługa ramy pomocniczej wykonanej ze stalowych rur. Ta modernizacja została opracowana w austriackim Grazu przez firmę Steyr-Daimler-Puch. Zasadniczo z racji konstrukcji Country powinien być idealny do jazdy w terenie.
Kierownictwo było podekscytowane, widząc, jak klienci reagują na kompaktowy samochód, który połączył napęd na wszystkie koła syncro z ambicjami aktywnego stylu życia. Niestety tego entuzjazmu szefostwa z Wolfsburga nie podzielali klienci. Nie tylko z powodu terenowego wyglądu, lecz przede wszystkim z racji wysokiej ceny. Auto kosztowało minimum 32 275 marek, a za taką kwotę można było już mieć pełnoprawną terenówkę z Japonii.
Nasza opinia
Żaden z prezentowanych modeli nie odniósł rynkowego sukcesu. Na przeszkodzie stawały zbyt wysokie koszty zakupu czy paliwożerny silnik. Jednak prawdziwą przyczyną ich porażki wydaje się zbyt wczesny rynkowy debiut. Kierowcy nie byli wówczas jeszcze przygotowani na auta tego typu. Niestety, ich kariera w dalszym ciągu nie jest zawrotna, bo nawet jako klasyki żaden z tych modeli nie robi furory.