Szokujące opowieści o naprawach aut w PRL. Nadal chcesz narzekać na swój warsztat?
Dzwonisz, ustalasz termin, odstawiasz samochód, po czym odbierasz nie tylko naprawiony, ale jeszcze umyty. W PRL bywało różnie. Jeśli kierowca nie miał drygu do mechaniki, a bagażnik jego auta nie pełnił funkcji hurtowni części zamiennych, to zaczynały się schody. No bo skoro pewnego razu, aby kupić banalny pasek klinowy, trzeba było napisać podanie do sklepu... Oto historie kilku osób, które miały niefart jeździć samochodem w epoce PRL.