Każdy przejechany tam kilometr ma odpowiadać co najmniej 10 pokonanym po normalnych drogach. Odcinek wygląda tak, jakby żywcem przeniesiono go z jednej z ulic polskich miast!Jazda w taki sposób, żeby nie ucierpiał przy tym samochód i użytkownicy drogi, to prawdziwe wyzwanie. Podstawowa zasada: zwolnić tempo! Tylko wtedy mamy szanse na ominięcie dziury lub wyhamowanie przed nią. Jednak nigdy nie hamujemy za wszelką cenę, tuż przed dziurą należy zwolnić pedał. W czasie hamowania przód auta mocno nurkuje. Jeżeli w takiej pozycji samochód wpadnie w dziurę, możemy uszkodzić nie tylko spoilery, koła i zawieszenie, lecz także nawet miskę olejową i inne elementy silnika. Na dziurawych drogach warto też zostawiać jak największy odstęp do innych aut - dzięki temu widać większy fragment nawierzchni przed samochodem. W miarę możliwości trzeba się wystrzegać kałuż, woda skrywa często naprawdę głębokie wyrwy.Za dziury odpowiada zarządca drogiA co zrobić, jeżeli mimo ostrożnej jazdy nie udało się ominąć dziury i ucierpiał przy tym samochód? Należy zażądać odszkodowania od zarządcy drogi. To właśnie on jest odpowiedzialny za utrzymanie nawierzchni w stanie niezagrażającym uczestnikom ruchu. Największe szanse na uzyskanie odszkodowania mają kierowcy, którzy od razu w wiarygodny sposób udokumentują okoliczności zdarzenia. Najlepiej bezzwłocznie po wypadku wezwać policję lub straż miejską i poprosić funkcjonariuszy o sporządzenie notatki opisującej czas, miejsce i przyczynę wypadku. Służby te mają obowiązek przyjechać, jeżeli poinformujemy je, że sytuacja na drodze zagraża bezpieczeństwu. Warto też sporządzić dokumentację fotograficzną, pomocne mogą być nawet zdjęcia wykonane za pomocą komórki. Uzbrojeni w takie argumenty możemy udać się do zarządcy drogi. Policja lub najbliższy urząd miasta, gminy czy powiatu pomogą nam ustalić, kto nim jest. Zarządcy dróg mają polisy OC, sprawę odszkodowania trzeba więc załatwiać z ich ubezpieczycielami. Uwaga! Prawo do odszkodowania mają tylko ci kierowcy, którzy uszkodzili auto, mimo że jechali zgodnie z przepisami i zachowali należytą ostrożność. Jeżeli ubezpieczyciel dowiedzie, że mogliśmy łatwo uniknąć szkody, np. omijając z daleka widoczną, oznakowaną dziurę, to nie ma co liczyć na zwrot kosztów naprawy.Co sprawdzić po wpadce?Chwila nieuwagi i... wpadliśmy! Po wjechaniu w dziurę, jeżeli uderzenie było duże, warto zatrzymać się i sprawdzić auto. Oględziny zaczynamy od kół. Jeżeli na oponach pojawiły się wybrzuszenia, spod uszkodzonej gumy wystaje oplot lub felga jest wyraźnie zdeformowana, lepiej od razu założyć koło zapasowe. Dotyczy to szczególnie felg aluminiowych. Nawet niewielka rysa może błyskawicznie przekształcić się w pęknięcie, które sprawi, że koło dosłownie rozpadnie się podczas jazdy. Kolejny punkt to sprawdzenie, czy spod auta nie wypływają żadne płyny. Ewentualne wycieki mogą świadczyć o uszkodzeniu chłodnicy, przewodów hamulcowwych lub też o przedziurawieniu miski olejowej. Żadnego z tych objawów nie można ignorować, w takim przypadku pozostaje już tylko odholowanie auta do serwisu. Próba samodzielnego przejechania choćby kilkuset metrów może skończyć się zniszczeniem silnika lub w przypadku awarii hamulców groźnym wypadkiem. Po ruszeniu należy zwrócić uwagę, czy zawieszenie nie stuka, czy auto prowadzi się normalnie, czy utrzymuje kierunek jazdy. Jeżeli pojawi się jakikolwiek niepokojący symptom, trzeba jechać do warsztau - urwany wahacz lub drążek kierowniczy mogą spowodować utratę panowania nad autem. Co się psuje?Ofiarą dziurawych dróg najczęściej padają felgi i opony. Nawet niewielka deformacja felgi może prowadzić do spadku ciśnienia w oponach, groźne są też mikropęknięcia felg ze stopów lekkich. Problemy nie zawsze kończą się na kołach, bardzo często uszkodzone zostaje zawieszenie.
Ale dziura!
Niedawno zwiedzałem tor testowy, na którym producenci sprawdzają jakość aut. Jednym z jego elementów jest odcinek, który symuluje jazdę w ekstremalnych warunkach.