Pierwsze, często bolesne doświadczenia z nowoczesną techniką mieli właściciele Mercedesów klasy E poprzedniej generacji (W211). To pierwsze popularne na polskim rynku auto z hamulcami elektrohydraulicznymi (SBC). O ile wcześniejsze modele tej marki uchodziły za wyjątkowo łatwe w obsłudze, o tyle w tym przypadku do wykonania jakichkolwiek czynności przy hamulcach niezbędny jest odpowiedni komputer serwisowy. Niestety, przynajmniej na początku rynkowej kariery tego modelu, wielu mechaników – nie wiedząc o tym – próbowało naprawiać hamulce metodą prób i błędów. Tymczasem takie eksperymenty okazują się niezwykle ryzykowne.
Już próba wymiany klocków hamulcowych grozi uszkodzeniem zacisków (koszt części potrzebnych do naprawy to ok. 3,5 tys. zł, na rynku nie ma zamienników!). Na tym jednak nie koniec. Niewprawny mechanik ryzykuje tym, że uszkodzi nie tylko samochód, lecz także... siebie. W Mercedesie z układem hamulcowym SBC znajduje się bowiem zasobnik, w którym płyn hamulcowy utrzymywany jest pod ciśnieniem ok. 14 MPa. Oznacza to, że nacisk wywierany na każdy centymetr kwadratowy wynosi ponad 140 kg! Płyn pod takim właśnie ciśnieniem może w każdej chwili trafić do zacisków – nawet jeśli auto się nie porusza, pedał hamulca nie został wciśnięty, a kluczyk wyjęto ze stacyjki. Łatwo sobie wyobrazić, co zostanie z palców mechanika, jeśli znajdą się wtedy w nieodpowiednim miejscu…
Na początku właściciele Mercedesów klasy E skazani byli na korzystanie wyłącznie z usług ASO. Teraz ich sytuacja zmieniła się na lepsze – coraz więcej tańszych nieautoryzowanych przez producenta samochodu warsztatów dysponuje elektronicznymi przyrządami pozwalającymi na dezaktywację systemu, obniżenie ciśnienia w układzie i cofnięcie tłoczków w zaciskach.
Czyżby posiadacze aut z gwiazdą na masce byli w najgorszej sytuacji? Ależ skąd – przy wyborze warsztatu, który wymieni klocki czy tarcze, ostrożność zachować muszą również właściciele innych dość popularnych modeli, m.in. obecnie produkowanych Volkswagenów Passatów, Audi A6 oraz A8, Lancii Thesis czy Volvo S80. W samochodach tych podczas postoju okładziny tylnych hamulców są automatycznie dociskane do tarczy. Żeby zdemontować którykolwiek ze wspomnianych elementów, trzeba najpierw wprowadzić układ hamulcowy w tzw. tryb serwisowy.
Lista aut, do których naprawy nie warto się nawet zabierać bez odpowiedniego sprzętu komputerowego, nieustannie się wydłuża. Zostawiając samochód w serwisie, warto upewnić się, czy pracujący w nim mechanicy rzeczywiście wiedzą, co mają do zrobienia.
Wymiana klocków hamulcowych w Mercedesie klasy E
W coraz większej liczbie modeli stosuje się hamulce sterowane elektrohydraulicznie. Serwisowanie ich bez odpowiedniego sprzętu jest niemożliwe. Przed rozpoczęciem naprawy mechanik musi przy użyciu komputera dezaktywować (wyłączyć) układ, by obniżyć panujące w nim ciśnienie. Wymontowanie klocków czy tarcz hamulcowych również wymaga uprzedniego wydania odpowiednich poleceń elektronice. Wszelkie próby naprawiania bez odpowiedniego sprzętu grożą zranieniem mechanika lub uszkodzeniem zacisku. Uwaga – wiele używanych Mercedesów klasy E oferowanych na giełdach i w komisach ma uszkodzone hamulce! Przed zakupem warto sprawdzić auto w serwisie, bo ewentualne naprawy mogą być bardzo kosztowne.
Płyn też jest bardzo ważny!
Płyn hamulcowy należy wymieniać przynajmniej raz na dwa lata, także jeżeli w tym czasie auto bardzo mało jeździło. Wynika to z bardzo dużej higroskopijności (zdolności do wchłaniania wody) płynu hamulcowego, który przyjmuje wilgoć z otoczenia nawet przez (teoretycznie zupełnie szczelne) elastyczne przewody hamulcowe. Im większe zawodnienie płynu, tym niższa staje się jego temperatura wrzenia. A im niższa temperatura wrzenia, tym większe prawdopodobieństwo, że po kilku intensywnych hamowaniach drastycznie pogorszy się skuteczność działania hamulców.