Jechał prawym pasem warszawskiej trasy. Zbliżał się do zjazdu w prawo na Wisłostradę. Włączył kierunkowskaz i spokojnie zaczął zmieniać pas. Nie patrzył w prawe lusterko, bo nie spodziewał się, że jakiś samochód może jechać poboczem. Niestety, jego wiara w rozsądek innych kierowców okazała się zgubna. Kiedy zmieniał pas, poczuł silne uderzenie w tył swojego samochodu. Gdy już ochłonął i zatrzymał się, zobaczył za sobą duże dostawcze auto z rozbitym przodem. Jego kierowca dopiero co wysiadł, a już pomstował i wydzierał się na pana Stefana. Twierdził, że ten jest zawalidrogą, nie potrafi sobie radzić w korku i całe zajście powstało z jego winy. Policja, która przyjechała po kilku minutach, była innego zdania. Uznała, że sprawcą kolizji jest kierowca "dostawczaka", który po pierwsze, przekroczył dwukrotnie linię ciągłą (najpierw wjeżdżając, a potem wyjeżdżając z pobocza, na którym w ogóle nie miał prawa się znaleźć), a po drugie, jeżeli już wyjeżdżał z pobocza, to był włączającym się do ruchu. Musiał ustąpić pierwszeństwa - a tego nie zrobił. Kierowca furgonu niestety nie do końca rozumiał swój błąd. Argumentował, że "wszyscy tak jeżdżą, bo przecież jest korek". To naiwne tłumaczenie nie przekonało policjantów. Ale to nie wszystko - "sprytny" kierowca już wcześniej uzbierał spory bagaż punktów karnych i po dodaniu nowych będzie musiał zdawać na prawo jazdy... trzy razy! Dlaczego? To proste: posiadał prawo jazdy kategorii A, B i C. Jeżeli więc jesteś "pospiesznym" kierowcą, to zastanów się, może nie warto jednym manewrem prowokować kłopotów, których rozwiązanie zajmie kilka miesięcy. A skoro jeździsz zgodnie z przepisami, nie pozwól wyprowadzić się z równowagi tym, którzy je bezmyślnie łamią. Jesteś od nich znacznie lepszy! Kapitan Żbik pomoże ciMłody kierowca wjechał autem do rowu, nie czyniąc jednak większych szkód. Aby nie stresować śpiącego wciąż pasażera, wyszedł na drogę, oczekując pomocy w wyciągnięciu auta. W takiej sytuacji kolejka chętnych do pomocy jest długa - kto pierwszy, ten lepszy! Pierwszy był patrol policji. Uczynni funkcjonariusze zapewnili profesjonalną pomoc techniczną, zadbali o fachową diagnozę lekarską (wykazała u kierowcy dwa promile) oraz o schronienie w izbie zatrzymań. Do nadgorliwości w uczynności i wszechstronności mundurowych trzeba się przyzwyczaić. Już dawno temu znany polski rockman zauważył, że funkcjonariusz to taki facet, że do rany przyłóż: "łapie złodziei i włamywaczy, pomaga dzieciom i chorej klaczy, leczy staruszki, karmi gołąbki, komu potrzeba, wybija ząbki...".Trudne warunki pracySzofer karetki ratujący ludzi czasem też musi się podleczyć, a profilaktyka jest zawsze lepsza niż kuracja zaawansowanej choroby. Kierowca wiozący pacjentów w okolicach Żar zabezpieczał się przed zakażeniem napojami na bazie alkoholu etylowego, gdyż właściwości odkażające tej substancji są znane od wieków. Choroba go nie dopadła, ale kłopoty nie ominęły. Wjechał w krzaki, a po chwili na miejscu pojawili się - jak zwykle chętni do pomocy - policjanci. Morał: choroba albo odsiadka, wybór należy do ciebie. Uwaga na donosicieli!Trzy promile to jak na szofera autobusu miejskiego niezły wynik. Tyle miał kierowca zatrzymany w Rudzie Śląskiej, który wiózł 50 pasażerów. Nie spowodował spektakularnej katastrofy drogowej, a tylko ściął znak drogowy, o czym doniósł policji przypadkowy świadek. Wielki brat patrzyW Warszawie pech dopadł kierowcę taksówki, który zatrzymał się pod sklepem, aby uzupełnić zapasy. Kupił kilka piw i po drodze do auta rozpoczął konsumpcję, bo w taksówce - wiadomo - gorąco. Niestety, pracownik monitoringu (pan, który na monitorze ogląda obraz rejestrowany przez kamery uliczne) zawiadomił o tym zdarzeniu policję. Funkcjonariusze poczekali, aż taksówkarz wypije, wsiądzie do auta i ruszy. Bardzo nieładnie panowie, bardzo nieładnie!
Korek zwalnia, ale nie od myślenia
Było późne, październikowe popołudnie. Pan Stefan wracał zmęczony z pracy.