Samochody już od wielu lat szpikowane są elektroniką. Bez licznych czujników nie obejdą się silnik, poduszki powietrzne, ABS, urządzenia komfortowe (np. klimatyzacja). Elektronika daje też szerokie możliwości diagnozy – teoretycznie podłączamy komputer i dowiadujemy się, co szwankuje. Praktyka jednak nie zawsze pokrywa się z teorią – wykrycie niesprawności bywa czasem pracochłonne.
Warsztaty autoryzowane korzystają z komputerów diagnostycznych kosztujących dziesiątki tysięcy zł i obsługujących tylko pojazdy danej marki. Serwisy nieautoryzowane również korzystają z drogich komputerów diagnostycznych, a za podpięcie auta pod komputer liczą sobie minimum 50-100 zł. Tymczasem bez problemów znajdziecie programy i urządzenia obiecujące "samodzielne przeprowadzenie diagnozy swojego samochodu. Oprogramowanie wskaże przyczynę wystąpienia usterki i instrukcję naprawy". Producenci zachęcają też: "Zobacz dane z czujników w czasie rzeczywistym". Rewelacja? Można zapomnieć o usługach warsztatów? Niekoniecznie – w tanich programach czekają haczyki.
Żeby samodzielnie zajrzeć do serca auta, potrzeba kilku elementów: "wtyczki" (interfejsu), która przeczyta sygnały z gniazda OBD, laptopa lub smartfona i programu, który przetworzy sygnały. Jeśli chodzi o interfejs, wybieracie między połączeniem kablowym (z klasyczną końcówką USB – do połączenia z laptopem lub poprzez dodatkową przejściówkę ze smartfonem z Androidem) za 50 zł lub bezprzewodowo.
Tu też jest kilka opcji. Najmniej (około 90 zł) kosztuje interfejs Bluetooth (Android lub Windows). Płacąc 130-150 zł, można skorzystać z szybszej łączności Wi-Fi – dodatkową zaletą jest współpraca z urządzeniami iPhone, iPad. Wszechstronny, ale najdroższy (190 zł) jest Bluetooth 4.0. Zaleta: BT 4.0 nie zrywa (jak Wi-Fi) łączności z internetem.
Wybór pomiędzy laptopem a smartfonem pozostawiamy zainteresowanym – nie ma to większego znaczenia dla powodzenia operacji (choć czasem trzeba przeprowadzić kilka prób). Nieco uwagi warto poświęcić programom. Polecany jest SDPROG (79 zł; taniej, jeśli kupujecie go razem z interfejsem). Znaleźć można też znacznie tańsze, np. Torque (15 zł), a nawet bezpłatne. Darmowych nie polecamy, bo najczęściej ograniczają i tak niezbyt duże możliwości diagnostyki. Testowaliśmy kablowy interfejs ELM 327 łączony z niewielkim laptopem Acer Aspire oraz bezprzewodowy (Wi-Fi) Vgate iCar łączony zarówno z laptopem, jak i smartfonem. Zakupiliśmy oprogramowanie SDPROG, Torque oraz ściągnęliśmy kilka bezpłatnych aplikacji.
Nasz zestaw przetestowaliśmy w realnych warunkach, wprowadzając w autach kilka usterek (głównie rozłączając kostki elektryczne). Posiadany sprzęt dobrze czytał kody usterek i umożliwiał ich skasowanie. Ciekawostka: Torque szybko kasuje błędy, SDPROG na laptopie początkowo nie chciał usunąć ich z pamięci komputera. Na smartfonie pojawił się komunikat, że należy robić to dopiero po wyłączeniu silnika i włączeniu zapłonu. Mimo to w laptopie nie zawsze się udawało przy użyciu łączności bezprzewodowej – kłopotów nie było na kablu.
Ograniczenia tego rodzaju sprzętu szybko wychodzą na jaw. Skaner czyta głównie błędy dotyczące silnika. Wynika to z założeń twórców znormalizowanych rozwiązań OBD – mają dbać o czystość spalin. Airbagi? ABS? Tu nie widać błędów! Tani sprzęt ogranicza się do podania kodów błędu (czasem z ogólnikową instrukcją jak szukać usterki). Profesjonalny sprzęt warsztatowy ma znacznie szerszy zakres diagnostyki – sprawdzać można np. poszczególne czujniki bez ich demontażu (konieczne, gdy podawany sygnał mieści się we właściwym zakresie, ale zachodzi podejrzenie, że jest nieprawidłowy).
Skąd biorą się większe możliwości diagnoskopów profesjonalnych? Choćby z wykorzystania większej liczby pinów – specyfikacja OBD zobowiązuje do zagospodarowania 9 pinów (w gnieździe jest ich 16) – pozostałych producenci używają dowolnie.
OBD - opinie o diagnostyce. Naszym zdaniem
Diagnostyka OBD może pomóc w zlokalizowaniu prostej usterki silnikowej – odczytuje kody błędów i po usunięciu problemu umożliwia ich skasowanie. Daje też podgląd na podstawowe parametry pracy, takie jak temperatura, obciążenie. To jednak bardziej zabawki dla zaawansowanych amatorów niż narzędzie przydatne dla profesjonalistów. Nie mówi nic o podzespołach podwozia czy airbagach, nie daje też możliwości dodatkowego sprawdzenia czujników. Poza diagnostyką interfejs OBD II daje też inne możliwości, z odpowiednim programem można np. zrobić sobie namiastkę wyświetlacza head-up.