Powodem tego jest ułomny przepis zezwalający: "w czasie od zmierzchu do świtu na nieoświetlonych drogach (...) używać świateł drogowych, o ile nie oślepi to innych kierujących albo pieszych poruszających się w kolumnie".Możliwość różnorakiego rozumienia przepisu powoduje określenie "nieoświetlona droga". Czy chodzi tu o drogi, zwłaszcza międzymiastowe, w ogóle bez latarń, czy o drogi wyposażone w latarnie, lecz umieszczone tak rzadko lub dające tak nikłe światło, iż należy uważać je za nieoświetlone?Ocena stopnia oświetlenia drogi jest zatem bardzo subiektywna. Kierowcy odmawiający przyjęcia mandatu, by udowodnić swoje racje, poszukują normatywów oświetlenia dróg (ulic), informacji od miejscowych władz o działaniu latarń w określonym czasie i temu podobnych dowodów. Nie zawsze są one możliwe do uzyskania. Należy współczuć i kierowcom i sądom, które na podstawie takich "dowodów" lub ich braku muszą wydać sprawiedliwe postanowienie. Proponuję, aby do czasu skorygowania wspomnianego przepisu policja wstrzymała się z jego egzekwowaniem.Warunki do używania świateł drogowych na obszarze zabudowanym występują tak rzadko, iż rozciągnięcie poprzednio obowiązującego przepisu na te drogi przyniosło więcej szkody niż pożytku.