- Rankingi należy traktować jako uzupełnienie wiedzy o autach używanych
- Raport TUV mówi głównie o tym, jakie auta trafiły na przegląd, a nie o ich awaryjności
- Dane dotyczące napraw na drodze są nieco lepsze, ale również zawierają pewne pułapki
Pomysł wydaje się dość banalny – jeśli jakieś stowarzyszenie, towarzystwo lub firma ma dostęp do danych dotyczących stanu technicznego wielu pojazdów, to może stworzyć opracowanie, któremu łatwo jest nadać formę corocznego raportu. Prym wiodą tutaj firmy niemieckie, które nie tylko mają duży rynek, lecz także bardzo skrupulatnie podchodzą do tematu gromadzenia danych, i to już od wielu lat. Wskazują samochody w danym wieku albo w zakładanym przedziale przebiegu, dodając do tego kryteria wielkości i klas.
Dostęp do wielu milionów aut poruszających się po niemieckich drogach zapewnia im sporą powtarzalność, ale są to badania stanu technicznego – bardzo istotne z punktu widzenia osoby, która interesuje się jakimś konkretnym używanym modelem, tyle że niewyczerpujące meritum, czyli awaryjności danego samochodu. Łatwo można sobie przecież wyobrazić, że auto na przegląd nie jest przywożone z uszkodzonym silnikiem czy też skrzynią biegów, do tego na lawecie, bo nie miałoby to żadnego sensu. Wiadomo – nie przeszłoby badań. Tymczasem to właśnie awarie tego typu, występujące w używanych samochodach, są najbardziej kosztowne dla użytkowników.
Niezależnie więc od tego, czy przyglądamy się wynikom przedstawianym przez Dekrę, GTÜ czy też TÜV, warto mieć na uwadze to, że oprócz informacji o samych pojazdach zdobywamy też sporą wiedzę na temat ich użytkowników. Bo to od nich zależy to, czy przygotują auto do przeglądu. Sporo mówi to także o serwisach, z których korzystają (o ile robią to cyklicznie). Może się tutaj pojawić też korelacja, że im starszy i mniej wart pojazd, tym szansa na to, że jest utrzymany w świetnej formie, maleje.
Stąd zapewne wśród starszych modeli prym wiodą sportowe i zwykle nietracące już na wartości auta Porsche, a na końcu stawki plasują się najtańsze miejskie pojazdy, np. Chevrolet Spark czy Fiat Panda. Oczywiście, ciężko je porównywać, bo przecież drobna naprawa Porsche 911 w autoryzowanym serwisie (a tam często w Niemczech serwisuje się ten model, nawet po latach) może być warta tyle, co Spark w niezłym stanie – a oba te modele znajdują się w tym samym rankingu (mowa tu o zestawieniu TÜV, które dzieli samochody zgodnie z rokiem rejestracji).
Nieco lepszym rozwiązaniem wydaje się porównanie aut według klas, oczywiście, także z rozgraniczeniem na wiek (GTÜ) lub przebieg (Dekra). W tym wypadku jednak również nie dowiemy się o poważnych awariach, które sprawiły, że dany model nie mógł kontynuować jazdy. Na przeglądzie nie ma też szansy np. na to, że diagnosta skontroluje działanie systemu multimedialnego – a ten, w przypadku ewentualnej awarii, może być drogi w naprawie czy też wymianie. Zresztą liczba elementów, które nie są brane pod uwagę, jest znacznie dłuższa, a dobrze wiadomo, że w używanych autach może zepsuć się wszystko.
Nieco inaczej jest w przypadku ADAC. Niemiecki automobilklub zrzesza kilkanaście milionów członków, którym niesie pomoc na drodze. W przypadku awarii "żółte anioły" pomagają naprawić pojazd, a jeśli się to nie uda, holują go do warsztatu. I właśnie to ostatnie zdarzenie jest raportowane w ich corocznym opracowaniu. Czy jest to wiedza lepsza od tej, którą dostarczają raporty z badań technicznych? Pod pewnymi względami na pewno, gdyż mamy tu do czynienia również z poważnymi awariami. ADAC na pewno odnotuje więc uszkodzenie silnika, choć w praktyce takie awarie nie są szczególnie częste. Zwykle bowiem sami użytkownicy są w stanie wyłapać sporo nieprawidłowości i udać się do warsztatu, zanim spowodują one unieruchomienie auta na drodze publicznej.
Wiele wezwań skierowanych do ADAC dotyczy też tak nieistotnych elementów z naszego punktu widzenia, jak np. niesprawny akumulator. Zwykle rozładowuje się on w podobnym czasie i – z wyłączeniem kilku nowoczesnych i bardzo zaawansowanych elektronicznie modeli samochodów – niewiele mówi nam o awaryjności. A takie defekty mogą stanowić około 1/3 wszystkich interwencji. Wpływają więc na wyniki badań i zaburzają ich wiarygodność z punktu widzenia osoby szukającej informacji o tym, co psuje się w używanych samochodach. Oznacza to, że raportów ADAC również nie można traktować jako wyroczni, chociaż w połączeniu z tym, co sprawdzają diagności, dają one już pewien obraz.
Kolejnym elementem, który nie do końca przystaje do naszego rynku aut używanych, jest to, że wszystkie wymienione wyżej raporty dotyczą tego, co dzieje się za naszą zachodnią granicą. A jak doskonale wiadomo, Niemcy mają zdecydowanie lepsze drogi. Nie bez znaczenia jest też wyższa kultura serwisowa. Warto zastanowić się także nad tymi raportami, które uwzględniają przebiegi, bo w przypadku dużej części używanych aut wystawionych do sprzedaży w naszym kraju zachodzi prawdopodobieństwo, że mają one cofnięte liczniki. Trudno więc odnieść dostępne dane do konkretnych samochodów, skoro istnieje duże ryzyko, że ich przebieg jest większy niż ten, który widnieje na liczniku!
Skoro zarówno raporty firm diagnostycznych, jak i tych pomagających na drodze są obarczone uproszczeniami i pułapkami, to może warto zwrócić się do samych użytkowników? Robi tak amerykańska firma J.D. Power, która co roku przeprowadza ankietę zadowolenia z posiadanych pojazdów. Dane z USA nie są zbyt miarodajne i średnio da się je przełożyć na warunki europejskie (lokalne marki, zupełnie inny styl jazdy itp.). Na szczęście J.D. Power ma swój oddział w Wielkiej Brytanii i to właśnie dane z tego kraju prezentujemy na ostatniej stronie naszego artykułu. W tym wypadku firma podaje liczbę problemów zgłoszonych na 100 samochodów danej marki.
Patrząc na najnowsze zestawienie, trudno jednak nie mieć wrażenia, że wiele wyników nijak ma się do tego, co stwierdzili niemieccy diagności oraz ADAC. Spójrzcie chociażby na Audi, które zajmuje tutaj przedostatnie miejsce. W innych raportach i rankingach jest to marka, która plasuje się zwykle na czołowych lokatach. Ale na tym nie koniec zastrzeżeń pod adresem J.D. – niestety, ankieta z pytaniami jest kierowana do osób, które kupiły nowe samochody. Do tego zwykle ich użytkownicy odpowiadają po mniej więcej 3 miesiącach od zakupu. Oznacza to, że oprócz ewentualnych awarii (o ile wystąpiły) z ankiety tej dowiadujemy się też wielu innych rzeczy, które mają wpływ na ocenę zadowolenia z marki. Zresztą nawet wśród defektów rzadko zdarzają się tu poważne, bo przecież ile tysięcy kilometrów pokona się w tak krótkim czasie?
Skoro zaś mowa o kilometrach, to warto na pewno zainteresować się naszymi testami długodystansowymi, podczas których zazwyczaj przejeżdżamy 100 tys. km. Dzięki karnej punktacji, którą wraz z występowaniem awarii dodajemy, a także dlatego, że po pokonaniu tego dystansu demontujemy samochód, możemy udzielić całkiem interesującej z punktu widzenia użytkownika informacji na temat awaryjności. Do tego zwykle prosimy o komentarz producenta lub importera na temat tego, czy awaria, która nam się przytrafiła, miała charakter jednostkowy, czy też wystąpiła w większej liczbie egzemplarzy.
Co ciekawe, producenci często przyznają się do błędów, informując nas np. o tym, że dany problem został już rozwiązany. Tego typu badanie jest niestety drogie i pracochłonne, a to oznacza, że nie można wykonywać go zbyt często. Naszym ograniczeniem jest także możliwość wyboru tylko określonej wersji silnikowej czy też skrzyni biegów. Na szczęście coraz więcej tych samych jednostek pojawia się w różnych modelach, co daje większe przełożenie na rzetelność informacji.
Brak wiarygodnej informacji na temat używanych samochodów spowodował też, że sami zaczęliśmy opracowywać własne zestawienia marek. Co roku prezentujemy nasz Raport Jakości, który stanowi próbę uporządkowania dość zawiłej rzeczywistości dotyczącej aut używanych. To w nim zastanawiamy się nad awariami, które w danej marce pojawiły się w ostatnim czasie (przyznajemy za nie do 40 procent punktów), ale to niejedyne kryterium. Bierzemy pod uwagę także akcje serwisowe (20 procent punktów), raport TÜV (10 procent punktów), nasze testy na dystansie 100 tys. km (kolejne 20 procent punktów) oraz fabryczną gwarancję (w tym wypadku maksymalnie można otrzymać 10 procent punktacji).
Rankingi mają sens i dają nam jakąś wiedzę, ale na pewno nie są wyrocznią podczas oceny trwałości i niezawodności. Przed wyborem używanego auta warto jednak poradzić się mechanika specjalizującego się w danej marce, a najlepiej pojechać interesującym nas autem na przegląd do niego. Można również skorzystać z naszej bazy tekstów o autach używanych, którą znajdziecie na stronie internetowej.
Sporo wiedzy dostarczyć mogą także fora internetowe specjalizujące się w danej marce i modelu, ale zawarte tam informacje mogą dotyczyć jednostkowych przypadków usterek, które nie zawsze są zaliczane do typowych i mogą nie występować w innych autach.
Raport TUV 2018: ponad 8,8 mln sprawdzonych aut
TÜV, czyli Niemieckie Stowarzyszenie Nadzoru Technicznego, jak co roku opublikował swój raport. Tym razem jego dane pochodzą z ponad 8,8 mln samochodów, które w minionym roku pojawiły się w stacjach kontroli pojazdów TÜV oraz firm z nim współpracujących. Jak co roku auta podzielono na klasy wiekowe – od 2— i 3-letnich aż do 10— i 11-letnich.
Prezentujemy najlepsze i najgorsze dziesiątki w każdej z grup wiekowych. Dodajmy, że w przypadku najmłodszych aut na 8. miejscu wśród najlepszych, poza modelami wymienionymi w tabelce, znalazły się jeszcze Porsche 911 oraz Volvo V40, zaś wśród najgorszej dziesiątki samochodów 2— i 3-letnich na tej samej pozycji, co Ford Mondeo, uplasował się Fiat Panda.
Analizując dane dostarczone przez niemieckie stowarzyszenie, warto jednak pamiętać, że mówimy tu jedynie o badaniu technicznym, na które każdy z samochodów przyjechał o własnych siłach, a właściciel miał nadzieję, że jego auto przejdzie je bez trudu. Ponieważ sami wielokrotnie przechodziliśmy tego typu badania własnych samochodów, wiemy, że zwykle poprzedzaliśmy je wizytą w warsztacie.
Jest to więc trochę raport mówiący o tym, którzy właściciele dbają o pojazdy. Oczywiście, może on stanowić ciekawe uzupełnienie informacji o autach używanych, ale w żadnym razie nie wyczerpuje tego tematu z uwagi na swoje ograniczenia.
Dekra 2018: Diagności przebadali 12 mln pojazdów
Dekra to kolejna niemiecka firma, która zajmuje się m.in. badaniem technicznym pojazdów i dopuszczaniem ich do ruchu. Podobnie jak TÜV czy GTÜ, ma prawo do naklejania specjalnych okrągłych plakietek na rejestracje niemieckich samochodów (swoją drogą szkoda, że w Polsce nie ma takiego obowiązku, bo łatwiej byłoby wyłapać auta bez ważnego badania).
W tym wypadku jednak liczba samochodów jest przeogromna – oscyluje zwykle w granicach 12 mln, tyle że dane pochodzą zawsze z dwóch ostatnich lat działania stacji diagnostycznych Dekry. Firma stosuje kryteria przebiegu, a nie lat produkcji, tak jak robi to TÜV. Żeby dany model trafił do klasyfikacji, musi występować przynajmniej w tysiącu egzemplarzy. Firma publikuje dane aż z 9 klas wielkości, uwzględniając oprócz aut osobowych także dostawcze.
Jeśli interesują was dane dotyczące danego modelu, to można je znaleźć na stronie internetowej firmy, jest też specjalna apka na smartfony, której można używać np. podczas terenowych poszukiwań auta. Obok prezentujemy tegorocznych zwycięzców w poszczególnych klasach (w przedziale przebiegu od 0 do 150 tys. km), a poniżej – samochody, które oceniono najlepiej z całej puli badanych modeli. Również tu brane są pod uwagę samochody, których przebieg zawiera się w przedziale od 0 do 150 tys. km. Wśród trójki są same modele niemieckie.
GTÜ 2018: Również dane z przeglądów
Tegoroczny ranking używanych samochodów opracowany przez GTÜ (czyli niemieckie Towarzystwo Nadzoru Technicznego) obejmuje około 5 mln samochodów, które również pojawiają się na badaniach technicznych. GTÜ sprawdza typowe elementy, takie jak: zawieszenie, układ hamulcowy, opony, toksyczność spalin, oświetlenie, szyby itp., które muszą być sprawne, żeby auto przeszło przegląd techniczny.
Podczas oceny nie są brane pod uwagę takie elementy, jak legalizacja gaśnicy czy też obecność w kabinie apteczki, bo nie wpływają one na ocenę usterkowości. Poniżej prezentujemy pierwsze trzy miejsca dla najnowszych pojazdów (w wieku od 1 do 3 lat) w kilku kategoriach. Ciekawostką jest to, że wśród zwycięzców dominują pojazdy produkcji niemieckiej. Są jedynie dwa wyjątki – drugie miejsce Mazdy 2 w klasie najmniejszych pojazdów oraz trzecia pozycja Volvo wśród samochodów klasy średniej.
ADAC: raport o awariach na drodze
Ten raport wydaje się najbardziej wartościowy z naszego punktu widzenia, bo dotyczy interwencji mechaników ADAC na drodze. Rzeczywiście, jest to dość miarodajne, bo mamy tu do czynienia z prawdziwymi awariami, które unieruchomiły samochód i trzeba było wezwać do niego mechanika.
Niestety, również raporty tego typu są jedynie uzupełnieniem, bo np. rok do roku ponad 30 proc. wezwań dotyczy rozładowanych akumulatorów, czyli elementu, który zwykle zużywa się w sposób zupełnie naturalny. Warto dodać też, że do rankingu nie trafiają samochody, które w jakikolwiek sposób zostały uruchomione. Wyniki nie są więc w pełni przydatne. Z drugiej strony, jeśli połączymy je z innymi danymi, możemy się sporo dowiedzieć.
Raport J.D. Power
Brytyjskie badanie zadowolenia klienta oprócz awarii dotyczy także i innych problemów, np. zaparowanych szyb, stuków z zawieszenia czy też złego działania systemu nawigacji. Poniżej prezentujemy liczbę problemów zgłoszonych na 100 samochodów z podziałem na poszczególne marki.
Testy na dystansie 100 tys. km
Nasz ranking samochodów, które pokonały 100 tys. km, to miarodajne źródło informacji o konkretnym modelu w określonej wersji silnikowej. Powyżej pierwsza dwudziestka.
Nasz raport jakości
Co roku opracowujemy własne zestawienie marek, biorąc pod uwagę: typowe awarie w ostatnim roku, akcje serwisowe oraz raport TÜV. W tym roku w Raporcie Jakości pierwsze miejsce zajął Hyundai, a na drugiej pozycji uplasowały się Honda oraz Kia.
Naszym zdaniem
Rankingi to świetny pomysł, żeby dowiedzieć się więcej o używanych autach. Trzeba mieć jednak świadomość ograniczeń. Najlepsze są te zestawienia, które biorą pod uwagę kilka zmiennych, np. nasz Raport Jakości, ale i testy na dystansie 100 tys. km dają sporo informacji o realnym użytkowaniu pojazdu.
Raporty dostarczane nam przez niemieckie firmy wykonujące przeglądy również mają znaczenie, ale w ich wypadku trzeba pamiętać, że jest to wiedza mówiąca także o tym, kto najbardziej dba o swoje auto. Niezłe jest opracowanie ADAC – firmy, która niesie pomoc na drodze – jednak, niestety, również tu wiedza nie jest pełna.