- Po intensywnej śnieżycy na trasie S7, setki pojazdów utknęły w zaspach, co wywołało debatę na temat efektywności aut elektrycznych w takich warunkach
- Samochody elektryczne zużywają więcej energii w niskich temperaturach, ale nowoczesne modele oferują zasięgi rzędu kilkuset kilometrów, nawet w warunkach zimowych
- Silniki spalinowe emitują spaliny podczas pracy na postoju, co może stanowić zagrożenie w zamkniętych przestrzeniach lub przy ograniczonej wentylacji
- Zapraszamy do wypełnienia ankiety, która znajduje się na końcu artykułu
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
— "Armagedon na S7 między Ostródą a Olsztynkiem trwa od godzin: intensywne opady, zablokowana trasa, ludzie stoją od popołudnia bez wody, bez toalety, kończy się paliwo, a w korkach słychać apele o pomoc wojska, bo nikt realnie nie dowodzi akcją. Kierowcy mówią wprost — służb nie widać. Ta sytuacja brutalnie obnaża zielone szaleństwo oderwane od rzeczywistości: w takich warunkach wystarczy wyobrazić sobie noc w elektryku, bez ogrzewania i z padającą baterią. Panie Donaldzie Tusk, pobudka — to się może skończyć tragedią" — tak na swoim profilu na Facebooku alarmował prominentny polityk opozycji Michał Dworczyk, europoseł z PIS.
Poznaj kontekst z AI
Zresztą, polityk nie był w swoim komentarzu odosobniony — podobne wpisy dotyczące rzekomego ryzyka, jakie w takich sytuacjach niosą ze sobą auta elektryczne, pojawiły się też na wielu innych profilach, u osób mniej lub bardziej znanych, a także u anonimowych użytkowników mediów społecznościowych.
Jak to więc jest? Czy rzeczywiście w takich ekstremalnych sytuacjach auta elektryczne są szczególnie niebezpieczne, bo taki przecież wydźwięk miał ten wpis? Czy w samochodzie elektrycznym ryzyko zamarznięcia jest większe niż w przypadku auta spalinowego? I co na to Norwegowie, którzy przez znacznie większą część roku zmagają się mrozem, a jednocześnie są społeczeństwem, które najszybciej w Europie przestawiło się w znacznym stopniu na elektromobilność.
Auto elektryczne zimą: o ile spada zasięg?
Samochody elektryczne przy niskich temperaturach rzeczywiście zużywają więcej prądu niż przy umiarkowanych temperaturach, co przekłada się na ich niższy zasięg. Jeszcze kilka lat temu rzeczywiście był to poważny problem — w czasach, kiedy elektryki miały baterie wystarczające nominalnie np. na 200 km, spadek zasięgu do 130-150 km z powodu zwiększonego zużycia energii w warunkach zimowych rzeczywiście mógł być poważnym problemem, szczególnie przy słabo rozwiniętej sieci stacji ładowania. Tyle że takich aut elektrycznych prawie nie ma, a te, które zostały, używane są głównie do dojazdów na krótkich trasach, bo do niczego innego się nie nadają.
Większość aktualnych modeli aut elektrycznych ma akumulatory trakcyjne o pojemności 50-100 kWh i realne zasięgi przekraczające 300-400 km, nawet w warunkach zimowych. Czasy, kiedy trzeba było podejmować bolesne decyzje — czy wyłączyć ogrzewanie, żeby dowlec się do kolejnej ładowarki — to już w większości przypadków tylko historie, o których przy piwie (bezalkoholowym) mogą poopowiadać pionierzy elektromobilności.
Nowe elektryki mają coraz częściej na pokładzie pompy ciepła, które obniżają zużycie energii w warunkach zimowych. Szczególnie jeśli samochód rusza w zimową podróż z ciepłego garażu (auto nie musi podgrzewać na początku zmrożonej baterii ani wychłodzonego wnętrza), to spadek zasięgu w porównaniu do jazdy przy umiarkowanej pogodzie (podczas upałów zużycie energii też rośnie) to już nie kilkadziesiąt, a najwyżej kilkanaście procent. Najgorszy scenariusz to start zmrożonym autem i krótka trasa — ogrzewanie akumulatora trakcyjnego i wnętrza wymaga podczas pierwszych kilometrów kilku kilowatów mocy — później wartość ta spada.
Z testów wykonywanych przez ADAC wynika, że ogrzanie wyziębionego wnętrza auta elektrycznego wymaga 1,5-2,5 kWh (temperatura wyjściowa -10 stopni Celsiusza, temperatura docelowa +20 stopni w całym wnętrzu). Później, w zależności od modelu, zastosowanych w nim rozwiązań (pompa ciepła, grzałki oporowe) i kubatury wnętrza utrzymanie komfortowych warunków w kabinie wymaga spożytkowania ok. 1-2,5 kWh na godzinę. To oznacza, że przy naładowanym akumulatorze trakcyjnym mamy prądu na kilkadziesiąt godzin siedzenia w cieple.
Na ile godzin postoju w cieple wystarczy paliwa w aucie spalinowym
Jak to wygląda w przypadku aut spalinowych? Silnik spalinowy pracujący na wolnych obrotach zużywa ok. 0,5-1,5 l paliwa na godzinę. To oznacza, że w tym przypadku między aktualnymi autami elektrycznymi a spalinowymi nie ma dużej różnicy, tym bardziej że elektryki mają coraz wydajniejsze baterie, a auta spalinowe, coraz mniejsze baki. W obu przypadkach, jeśli złe warunki nie zastaną nas na rezerwie, mamy energii na kilkanaście-kilkadziesiąt godzin siedzenia w cieple. Da się tak dobrać modele i warunki, żeby móc zarówno udowodnić wyższość aut elektrycznych, jak i spalinowych.
Oczywiście, są też różnice. Tym, co przemawia, przynajmniej w teorii, na korzyść auta spalinowego jest fakt, że jeśli energii zabraknie, to łatwiej jest dowieźć na miejsce kilka litrów benzyny czy oleju napędowego, niż naładować auto elektryczne. Elektryk z rozładowanym akumulatorem to raczej klient do zabrania lawetą, choć w krajach, w których auta elektryczne są popularniejsze od nas, funkcjonują usługi mobilnego ładowania z aut wyposażonych w agregaty prądotwórcze.
Auto spalinowe w korku: ryzyko zatrucia spalinami
Przeciwko autom spalinowym przemawia to, że stojący samochód z włączonym silnikiem emituje spaliny. Przy stojącym aucie, szczególnie jeśli częściowo przykryte jest ono śniegiem, cyrkulacja powietrza w kabinie może być na tyle zakłócona, że pasażerom grozi zatrucie — szczególnie jeśli w korku stoi samochód przy samochodzie, wszystkie z pracującymi silnikami. Takich problemów nie ma z samochodami elektrycznymi — co byłoby marnym pocieszeniem dla pasażerów takiego auta, które utknęłoby między spalinówkami. Długotrwała praca na wolnych obrotach nie służy silnikom spalinowym, a przy włączonych odbiornikach prądu (np. ogrzewanie foteli, radio, ogrzewanie szyb, światła), na wolnych obrotach wydajność alternatora może być za mała, żeby doładowywać skutecznie akumulator — po wyłączeniu silnika może być problem z jego ponownym uruchomieniem.
Co jest bardziej prawdopodobne: brak paliwa na stacjach czy brak prądu w ładowarkach
W internetowych dyskusjach często pojawia się też argument, że w razie pogodowej katastrofy na stacjach ładowania nie będzie prądu, a kierowcy aut elektrycznych utkną w trasie. Tyle że dokładnie to samo czeka wtedy sporą część kierowców aut spalinowych — nie wszystkie stacje paliw mają awaryjne zasilanie z agregatów, a bez prądu nie ma też mowy o tankowaniu. No i przy nieprzejezdnych drogach też nie ma co liczyć, że uda się na stacje dowieźć paliwo.
W każdym razie, Norwegowie, którzy o jeździe w warunkach ekstremalnej zimy wiedzą dużo, najwyraźniej nie mają takich dylematów — w 2025 roku auta elektryczne stanowiły ponad 90 proc. sprzedaży nowych samochodów na tamtejszym rynku (w niektórych miesiącach wynik przekraczał nawet 97 proc.), także w zimnej Szwecji ponad 60 proc. nowych aut to elektryki.
Jeśli wybierasz się zimą w dalszą trasę, a warunki pogodowe są niepewne:
- Niezależnie od tego, czy podróżujesz autem spalinowym, czy elektrycznym, zadbaj o to, żeby nie jechać na rezerwie. Wykorzystuj najwyżej połowę dostępnego zasięgu.
- Jeśli podróżujesz samochodem elektrycznym, nawet jeśli ładujesz je w trasie zwykle na publicznych, szybkich ładowarkach, zabierz ze sobą także kabel (Typ 2 — pasujący do wolnych ładowarek, które mają tylko gniazda) i "domową" ładowarkę 230/400 V — w razie problemów z dotarciem do działającej stacji ładowania można poprosić o udostępnienie prądu na stacji paliw, w przydrożnej restauracji, domu czy warsztacie. Lepsze wolne ładowanie niż żadne.
- Spakuj do samochodu napoje i przekąski (mogą to być nie tylko słodycze, ale np. suszone owoce, kabanosy) — kubek termiczny lub termos z gorącą kawą czy herbatą to też dobry pomysł.
- Chociaż prowadzenie auta w grubych zimowych ubraniach jest niewygodne i wręcz niebezpieczne, pamiętaj, żeby nawet jeśli jedziesz ubrany lżej, to zabierz do samochodu ciepłe ubrania (koniecznie ciepłą czapkę, buty, rękawiczki) — licz się z tym, że nawet jeśli nie masz tego w planach, być może będziesz musiał opuścić samochód.
- Woź w samochodzie ładowarkę do telefonu z pasującym kablem. Powerbank też nie zaszkodzi.
- W bagażniku, poza wyposażeniem obowiązkowym, warto mieć także kable rozruchowe, zapas płynu do spryskiwaczy, niewielką łopatę i szczotkę do śniegu, linkę holowniczą, rękawiczki robocze, latarkę (najlepiej z funkcją ostrzegawczej lampy błyskowej).