Słowo „praktyczny” jakoś nigdy nie pasowało mi do samochodów Ferrari. Ciekawe, prawda? Szybki, emocjonujący, ostentacyjny, głośny – to pierwsze skojarzenia z tą marką. A jednak, im dłużej jeżdżę GTC4 Lusso po Beskidach, tym więcej dostrzegam w nim geniuszu inżynierów, którzy starali się pogodzić tradycyjne dla marki wartości z oczekiwaniami zdeklarowanych przeciwników SUV-ów. Bo przecież klienci z alergiczną reakcją na napuchnięte nadwozia pseudoterenówek też chcą coś do codziennej jazdy, co nada się choćby na weekendowy wypad na narty bez konieczności nadawania bagaży kurierem.
Ferrari GTC4 Lusso jest zmodernizowaną wersją FF, pierwszego seryjnego samochodu tej marki z napędem na wszystkie koła. W zeszłym roku model ten otrzymał wzmocniony z 600 do 690 KM silnik V12 bez doładowania, odświeżone wnętrze z nowoczesnymi wyświetlaczami i jeszcze lepszą aranżację kabiny. Zmieniono też wygląd tylnej części nadwozia i teraz podwójnymi światłami bardziej nawiązuje ona do klasycznych modeli marki – 308, 355, a nawet do Ferrari 456, swojego nieodległego przodka w linii luksusowych GT z nadwoziem 2+2.
W GTC4 Lusso także przewidziano cztery miejsca siedzące. Te z przodu to pierwsza klasa, z elektryczną regulacją, pamięcią ustawień i ogrzewaniem, ale i z tyłu nie trzeba się czuć jak pasażer gorszego sortu. Po przesunięciu przednich foteli do przodu można zapaść się w głęboko wyprofilowane kubełki, także hojnie obite skórzaną tapicerką. Miejsca na kolana nie brakuje, o ile z przodu nie rozsiądą się dwumetrowi pasażerowie, i spokojnie można podróżować w czapce z pomponem, bez obawy o jego deformację. Pasażerowie z tyłu mają do dyspozycji dwa indywidualne nawiewy powietrza, choć bez możliwości regulacji temperatury, ale w zamian dostają spory schowek z dwoma gniazdami USB. Mówiłem, że praktyczny? A jeszcze nie doszliśmy do najważniejszego!
Wiele osób krytykuje wygląd GTC4 Lusso za to, że kształtem przypomina kombi. Długa maska, cofnięta kabina i… pokrywa bagażnika otwierana wraz z tylną szybą. Lusso nawiązuje jednak do tradycji budowania samochodów shooting brake, wymyślonych po to, żeby zmieścić w nich długie strzelby w drodze na polowanie. Z tą różnicą, że dziś miejsce broni palnej zajmują narty i snowboardy. Ferrari wyjątkowo dla GTC4 podaje wielkość bagażnika, i to zarówno z podniesionymi, jak i opuszczonymi oparciami tylnych siedzeń – odpowiednio 450 i aż 800 l. I tak, narty mieszczą się na długość po złożeniu podłokietnika między siedzeniami.
Ferrari GTC4 Lusso - dwa oblicza gran tourera
Nieprzypadkowo wybrałem się GTC4 Lusso w Beskidy. Między Szczyrkiem a Wisłą-Malinką zlokalizowano kilka stoków narciarskich, z wymagającą Golgotą na czele, ale ważniejsza jest – skręcona jak wstążka tagliatelle – droga, dawny odcinek specjalny Rajdu Wisły, łącząca obie miejscowości. Przez Szczyrk przejeżdżamy spokojnie, korzystając z dodatkowego wyciszenia silnika V12 o pojemności 6,2 l. Po modernizacji nabrał manier i nie budzi już sąsiadów głośnym chrząknięciem.
Manettino na kierownicy przestawione w pozycję śnieżynki rozmiękcza charakter samochodu. Zawieszenie pracuje w trybie komfortowym, siedmiostopniowa, dwusprzęgłowa skrzynia zmienia przełożenia przy 1500 obr./min, sunę przez miasteczko majestatycznie niespełna 50 km/h na 5. biegu. Podczas takiej jazdy łatwo zapomnieć, z jak wyjątkowym samochodem ma się do czynienia. Uspokaja emocje i pozwala się skupić na jeździe, nie absorbuje niepotrzebnymi bodźcami.
Wystarczy jednak przestawić położenie manetki na kierownicy w tryb Sport, żeby Lusso spięło muskuły i po zrzuceniu kilku biegów w mgnieniu oka przeistoczyło się w czteromiejscowy samochód sportowy z porażającymi osiągami. Mijam tablicęz informacją o końcu miejscowości i na drugim biegu wciskam gaz do końca. Wskazówka centralnie umieszczonego obrotomierza momentalnie staje na baczność, a z wydechu dobywa się wrzask zdolny sprowadzić lawinę ze Skrzycznego.
Mimo dużej pojemności umieszczona głęboko w trzewiach komory silnika jednostka V12 kręci się do niesłychanych 8250 obr./min! Cyfrowy wyświetlacz nie nadąża z płynnym podawaniem prędkości. Lekkie pociągnięcie łopatki za kierownicą i trzeci bieg wchodzi jak trzaśnięcie z bicza. I… to by było na tyle. Pierwszy lewy zakręt na podjeździe pod Przełęcz Salmopolską zbliża się z alarmującą prędkością. Wciskam hamulec i przez chwilę oblewa mnie zimny pot. Karbonowo-ceramiczne tarcze w Ferrari muszą się rozgrzać i pierwsze hamowanie wymaga użycia większej siły. Do tego dochodzi dwutonowa masa samochodu, o której łatwo zapomnieć, bo auto prowadzi się z niespotykaną lekkością.
Na zakrętach najbardziej imponuje praca podwozia ze skrętną tylną osią, elektronicznie sterowanym tłumieniem amortyzatorów i wyrafinowanym napędem. Mam wrażenie, że ten samochód został skalibrowany tak, żeby każdą krzywiznę pokonać z jak największą prędkością. Zmienia kierunek ze zwinnością o wiele mniejszego samochodu i tylko płaska pokrywa silnika, sięgająca niemal po horyzont, przypomina, że mamy do czynienia z pięciometrowej długości autem. Duża w tym zasługa niezwykle skomplikowanego, ale i lekkiego układu napędu na wszystkie koła, który korzysta z osobnej skrzyni biegów, umieszczonej między kołami przedniej osi, i w dynamiczny sposób przekazuje moment obrotowy na koło z najlepszą przyczepnością. O jego działaniu przypomina tylko lampka kontroli trakcji, ale cały samochód pozostaje stabilny jak frank szwajcarski.
Ferrari GTC4 Lusso - wszystko ma swoją cenę
Skoro o pieniądzach mowa – GTC4 Lusso to jedno z najdroższych Ferrari. Cena naszego egzemplarza wynosi 380 000 euro, w tym aż 17 000 za panoramiczny szklany dach. Popularni producenci w tej kwocie dorzucają do niego resztę samochodu! Lusso nie jest jednak autem dla liczykrup. To luksusowa supermaszyna, gotowa cały rok służyć jako gran tourer nawet czteroosobowej rodzinie. Najpraktyczniejsze Ferrari w historii? Czemu nie!
Trzy kontrpropozycje na śnieg
Ferrari nie jest jedyną marką, oferującą sportowe auto dla czworga, które dojedzie pod sam stok. Oto trzech największych rywali, którzy nie ustępują osiągami, napędem ani brzmieniem. Tyle że żaden z nich nie ma wszystkiego w jednym nadwoziu.
Porsche 911 Turbo S może ma „tylko” 580 KM, ale aż 750 Nm i dzięki napędowi 4x4 – osiągi superauta. Do tyłu lepiej wsia- dać na krótko, a narty można przewieźć w opcjonalnym bagażniku na dachu.
Aston Martin Vanquish też nie rozpieszcza ilością miejsca z tyłu, w dodatku ma napęd tylko na tylną oś. Za to jest jednym z nielicznych aut z sil- nikiem V12 bez turbo. Wersja S z poj. 6 l wyciska 603 KM.
Bentley Continental GT wystę- puje niemal w tylu odmianach, co Porsche 911, ale wszystkie mają turbo i napęd 4x4. Sporo miejsca z tyłu i na bagaże, narty wejdą w otwór między tylnymi siedzeniami.
Ferrari GTC4 Lusso - naszym zdaniem: rzadki okaz
W czasach, gdy wszyscy producenci proponują SUV-y w roli wszechstronnych aut, Ferrari idzie pod prąd i wkłada w praktyczne nadwozie shooting brake cały sportowy rodowód oraz dekady doświadczeń w budowie GT 2+2. Ta strategia się sprawdza, bo GTC4 Lusso przyciąga do marki nowych klientów, którzy jeżdżą swoimi autami dużo i często, a przy tym zabierają komplet pasażerów.
Ferrari GTC4 Lusso - dane techniczne
Silnik: typ/cylindry | benzynowy. V12 |
Pojemność | 6262 cm3 |
Moc maksymalna | 690 KM/8000 obr./min |
Maks. moment obr. | 697 Nm/5750 obr./min |
Napęd | 4x4/skrzynia aut. 7 |
Dł./szer./wys. | 4922/1980/1383 mm |
Bagażnik | 450-800 l |
Masa własna | 1920 kg |
Prędkość maks. | 335 km/h |
0-100 km/h | 3,4 s |
Spalanie producenta | 15,3 l/100 km |
Emisja CO2 | 350 g/km |
Cena | od 319 999 euro |
Ferrari na 20-calowych felgach dobrze radzi sobie nawet z połatanym asfaltem.
Nieprzypadkowo wybrałem się w Beskidy. Między Szczyrkiem a Wisłą-Malinką znajduje się droga skręcona jak wstążka tagliatelle droga - dawny odcinek specjalny Rajdu Wisły.
Wnętrze na wskroś nowoczesne, ale dominuje w nim zapach dobrze wyprawionej skóry.
Imponująco wyskalowany obrotomierz w centrum zegarów. Szczyt mocy przypada na 8 tys. obr./min!
Każde ustawienie na Manettino znacząco zmienia charakter samochodu.
Pasażer ma osobny ekran dotykowy z parametrami jazdy i ustawieniami multimediów.
Silnik V12 umieszczono między przednią osią a kabiną, dlatego mówi się, że GTC4 Lusso jest centralnosilnikowe.
W czasie jazdy nie czuć aż dwutonowej masy. Trzeba jednak uważać na szerokość auta.
Ferrari wyjątkowo dla GTC4 podaje wielkość bagażnika, i to zarówno z podniesionymi, jak i opuszczonymi oparciami tylnych siedzeń – odpowiednio 450 i aż 800 l.
Tu pomyślano o miejscu i dla pasażerów, i dla ich sprzętu narciarskiego. Z tyłu zmieszczą się nawet dorośli!
Na zakrętach najbardziej imponuje praca podwozia ze skrętną tylną osią, elektronicznie sterowanym tłumieniem amortyzatorów i wyrafinowanym napędem.
W czasach, gdy wszyscy producenci proponują SUV-y w roli wszechstronnych aut, Ferrari idzie pod prąd.