Gdy zajmujemy miejsce w mocno wyprofilowanym fotelu usytuowanym zaledwie kilkanaście centymetrów nad jezdnią i przekręcamy kluczyk, witają nas zegary – białe wskazówki obracają się do końca skali, wracają do pozycji wyjściowej i dopiero wtedy zapalają się wszystkie lampki i wskaźniki. Niby bajer znany z innych modeli, ale na każdym kierowcy robi wrażenie.
Kolejny miły akcent to dźwięk uruchamianego silnika. Gdy usytuowane centralnie, tzn. przed tylną osią, V10 jest zimne, zaczyna pracować, mając 1400 obr./min. Po kilkudziesięciu sekundach obroty spadają do 800/min i można ruszać. Trzeba jeszcze wybrać tryb pracy silnika, skrzyni i zawieszenia. Mamy 2 możliwości: normalny lub sportowy. W drugim (po wciśnięciu przycisku obok dźwigni zmiany biegów) obroty na poszczególnych przełożeniach będą „wyciągane” prawie do maksimum – czerwone pole na obrotomierzu zaczyna się przy 8400! Dodatkowo utwardza się zawieszenie, a silnik zyskuje jeszcze bardziej sportowy gang. Podczas jazdy, gdy obroty spadają, np. podczas hamowania, komputer sam zastosuje tzw. międzygaz. Słychać wtedy „strzał” z układu wydechowego. Miłe to dla ucha kierowcy, a dla wszystkich w promieniu kilkudziesięciu metrów brzmi jak komunikat: to ja, R8 – nadjeżdżam!
Mimo ogromnej mocy drzemiącej w silniku, R8 praktycznie nie można ruszyć z piskiem i dymieniem opon. Nawet jeśli wciśniemy pedał gazu do oporu. W takiej sytuacji V10 tylko głośno zaryczy, a kierowca poczuje, jak niewidzialna siła wciska go w fotel. Gdy nie odpuści gazu, zaledwie po 4 sekundach zobaczy, że wskazówka prędkościomierza doszła do liczby 100. Ale to dopiero początek zabawy. Gdy warunki na to pozwalają (a taka sytuacja zdarza się tylko na niektórych odcinkach niemieckich autostrad, gdzie nie ma ograniczeń prędkości) po 13 sekundach na „zegarze” zobaczy wskazówkę przy liczbie 200.
Gdzie jest kres? Przy 313 km/h! Ale taki widok na prędkościomierzu i związane z tym doznania dostępne będą tylko nielicznym kierowcom o naprawdę dużych, sportowych umiejętnościach. Olbrzymia moc nie oznacza jednak, że R8 cabrio trzeba podróżować wyłącznie z maksymalnymi prędkościami. Zresztą już przy 160-180 km/h i odkrytym dachu szum powietrza staje się dokuczliwy – także po uniesieniu szyb bocznych i podniesieniu szklanego windszota (po rozłożeniu dachu staje się tylną szybą). Oprócz sportowych szaleństw na torze lub autostradzie przyjemność sprawić może też wolniejsza jazda R8. Sama świadomość, że mamy „pod stopą” 525 KM i w dowolnym momencie możemy wyprzedzić każde inne auto, dostarcza satysfakcji.R8 cabrio to auto dla dwóch osób z maleńkim bagażem. Pod przednią pokrywą mamy „zagłębienie” o poj. 100 litrów. Zmieszczą się tam – jak zapewnia producent – nawet dwie torby golfowe. I to wszystko. Ale przecież nie za bagażnik, lecz za osiągi podziwiamy i kochamy takie auta. R8 cabrio to nie tylko potężny silnik na kołach. Znajdziemy tu: wyrafinowane rozwiązania techniczne zapewniające bezpieczeństwo (wszelkie systemy elektroniczne, komplet poduszek powietrznych), całkowicie diodowe reflektory (światła mijania, drogowe i dzienne) oraz wysokiej jakości sprzęt audio Bang & Olufsen. Dzięki tym dodatkom R8 bez dachu podróżuje się nie tylko szybko i bezpiecznie, lecz także luksusowo.
W podstawowej wersji R8 cabrio kosztuje 815 400 zł. Jeśli dodatkowo zamówimy ceramiczne tarcze hamulcowe oraz dodatki typu nawigacja czy sportowe fotele, cena zacznie zbliżać się do miliona zł...
PODSUMOWANIE - Aut takich jak R8 Spyder nie sposób oceniać beznamiętnie. Ono wywołuje emocje już swoim widokiem – nawet wtedy, gdy stoi zaparkowane. A co dopiero po przejażdżce, gdy poznamy jego możliwości: moc silnika zapewniającą potwornie szybkie przyspieszenia, znakomitą trakcję, prędkość maksymalną poza granicami wyobraźni... Takie spotkania na długo pozostają w pamięci.