Jeśli już mowa o finansach. Auris ma imponujący TCO (Total Cost of Ownership), czyli całkowity koszt pozyskania. Mówiąc po ludzku, opłaca się go kupić i po trzech latać sprzedać. W porównaniu do konkurencji, licząc wszystkie koszty, najmniej stracimy. To bardzo ważna informacja dla wszystkich klientów. Bez wyjątku, choć szczególnie zainteresuje flotowców.
Nieważne czy w czasie testów miałem model ze 132-konnym silnikiem 1.6 Valvematic, czy hybrydowym Synergy Drive, o mocy 136 KM, doznania było podobne – rosnąca trawa jest równie dynamiczna co nowa auris. Z tą różnicą, że trawa, nawet jak urośnie, nigdy nie będzie kompaktem kombi z 1658- litrowym bagażnikiem.
Jednak nie ma na co narzekać, przecież nowa auris nie ma być autem sportowym, choć nazwa „sports” może niektórych zmylić. To auto do pracy, dla rodzinny… dla księgowego. Toyota ma jeździć przez lata przy pełnej funkcjonalności. O tym nie zapomniano przy projektowaniu. Auris Touring Sports jest o 285 mm dłuższy od wersji hatchback, przy tym samym rozstawie osi - 2600 mm. Dzięki temu, oprócz rozmiarów bagażnika, o jego funkcjonalności decyduje m.in.: podwójna podłoga, podwójna roleta, system Easy Flat, pozwalający jednym ruchem położyć oparcie tylnych foteli, siatka na bagaże czy haczyki na torby. Wszystkie rozwiązania idealne są dla rodzin z dziećmi i załadowanych po dach przedstawicieli handlowych. Księgowi znajdą mnóstwo schowków na dokumenty.
Za kierownicą siedzimy wygodnie i bezpiecznie. Również dużo miejsca ma pasażer. Choć tylko jeden, z tyłu wygodnie będą się czuły dzieci w swoich fotelikach. Rosły mężczyzna będzie jeździł w ramach odbywania pokuty.
Na wyposażeniu jest wszystko co potrzeba do osiągnięcia satysfakcji z codziennej jazdy: radio, synchronizację z telefonem, nawigację i klimatyzację. Nie ma fajerwerków i wodotrysków, ale to nie auto-gadżet, a specjalista do długodystansowej i żmudnej pracy.
Wnętrze eleganckie, dobrze dopasowane. Plastiki mocno powyżej swojej klasy. Intrygować może tylko zegarek, który wygląda jak przeniesiony w czasie o 20 lat. Mocno bije w oczy swoją prostotą i tandetnością, ale przynajmniej godzinę pokazuje przyzwoicie.
Nowy model jest dostępny z tymi samymi silnikami co hatchback: benzynowymi 1.33 Dual VVT-i o mocy 99 KM, 1.6 Valvematic o mocy 132 KM, oraz Dieslami 1.4 D-4D o mocy 90 KM i 2.0 D-4D o mocy 124 KM. Oferowany jest także pełny napęd hybrydowy Toyota Hybrid Synergy Drive, o mocy 136 KM, przyspieszeniu od 0 do 100 km/h w czasie 10.9 sekundy, oraz prędkości maksymalnej 180 km/h. Jeśli ktoś przejmuje się ekologią, to może go zainteresować emisja CO2, w wersji hybrydowej samochód ma najniższą w klasie, ok 85 g/km, a bez benzyny możemy przejechać nawet 2000km.
W naszym teście spalanie wyszło bardzo przyzwoite: 5,6 litrów na 100 kilometrów hybrydą w cyklu mieszanym i 7,5 litra benzyny na 100km.
Ceny w Polsce zaczynają się od 63 tysięcy złotych, a o rynek będzie konkurować ze Skodą Octavia, VW Golfem, Fordem Focus czy Opelem Astrą. Moim zdaniem, tę batalię, o klienta korporacyjnego, wygra w cuglach.