Niestety, nie każdy, kto odwrócił się za testowym BMW, wyglądał na zadowolonego. Zaraz, skąd my to znamy? No właśnie, przypomnijcie sobie 2004 r. i debiut pierwszej generacji kompaktowego BMW: wówczas „jedynka” została przyjęta ciepło, ale dało się też słyszeć głosy krytykujące wygląd karoserii i brak miejsca w drugim rzędzie siedzeń. W 2011 roku – déj∫ vu. Kabina co prawda wyraźnie urosła (zwłaszcza z tyłu), ale design znów wywołał nieco kontrowersji...
Nie pomylisz go z niczym innym
W przedniej części nadwozia w oczy przede wszystkim rzucają się ogromne reflektory. Cóż, mamy wrażenie, że nieco lepiej pasują one do większych modeli BMW, np. serii 5 GT. Do tego dochodzą: grill, który w pakiecie stylistycznym Urban Line (dopłata 8298 zł) polakierowano na srebrno, białe nakładki na lusterkach i granatowy lakier (Midnight Blue; 2882 zł). Całość z pewnością robi wrażenie, ale chyba nie każdemu przypadnie do gustu. Wydaje się, że ciekawszy wybór stanowi pakiet Sport Line, lepiej podkreślający charakter „beemki”. Testowe auto miało 16-calowe obręcze z oponami zimowymi – ładniej wyglądają „17-ki”. Uwaga: krótkie przednie drzwi nie ułatwiają wsiadania wysokim osobom.
Jeździ, jak na BMW przystało
Tylny napęd w połączeniu z regulowanym zawieszeniem i ośmiobiegowym „automatem” (9,5 tys. zł) oznacza sporo zabawy za kółkiem. Auto posłusznie reaguje na polecenia kierowcy, a po wyłączeniu ESP przyjemnie zarzuca tyłem. Tryb Eco Pro skalibrowano głównie pod kątem oszczędzania paliwa. Po jego włączeniu silnik raczej niechętnie reaguje na dodanie gazu, a skrzynia zmienia przełożenia i przy wyraźnie niższych obrotach.
Tryby Sport i Sport Plus oznaczają lepszą reakcję na gaz, szybszą redukcję biegów i nieco gorszy komfort jazdy. Na plus: kierowca ma możliwość ręcznej zmiany przełożeń przy użyciu łopatek. Pracujący pod maską testowej „jedynki” diesel z dwóch litrów pojemności osiąga moc 184 KM. To dużo, więc w warunkach miejskich trzeba się liczyć ze spalaniem co najmniej 7,5 l/100 km.
BMW 120d Urban Line budzi mieszane uczucia. Wygląda specyficznie i jest drogie jak diabli, ale za to świetnie się prowadzi. Ośmiobiegowy „automat” udowadnia, że do dynamicznej jazdy wcale nie potrzeba skrzyni dwusprzęgłowej. Pochwały też za przestronne wnętrze i ładne materiały. Kupować? Owszem. Tyle że 184-konny diesel temperamentem lepiej pasuje do wersji Sport Line.