Na początku muszę się do czegoś przyznać: nigdy nie uważałem, że elektryczne pojazdy są z zasady pozbawione sensu. Ich przeciwnikom, także moim redakcyjnym kolegom, którzy próbują mnie przekonać, że „elektryk” wielkości C-Zero per saldo przyczynia się do emisji CO2 w granicach 90 g/km (bo prąd w Polsce wytwarza się w 95 proc. z węgla), odpowiadam: skoro jesteśmy już tacy skrupulatni, to do emisji aut z silnikami spalinowymi doliczajmy też „koszt” powstania benzyny czy oleju napędowego.
Jednak to nie aspekt ekologiczny ciekawi mnie w autach elektrycznych najbardziej. Pytanie, które często sobie stawiałem, brzmi: czy obecna technologia jest już na tyle rozwinięta, że nadaje się do użytku na co dzień? Czy auta elektryczne to pojazdy badawcze czy już normalne samochody? Z tym większym zaciekawieniem przyjąłem propozycję 5-dniowego testu elektrycznego Citroëna.
Przy odbiorze wskaźnik zasięgu C-Zero pokazywał 93 km. Z jednej strony, pokonuję dziennie ok. 50 km, więc tyle powinno mi w zupełności wystarczyć. Z drugiej jednak, taki dystans to mniej więcej tyle, ile zwykłym autem mogę pokonać na rezerwie. Maksymalny zasięg auta to ok. 130 km.
Peugeot iOn: auto elektryczne jutra już dziśWzrok wbity w tablicę przyrządów OK, szybki instruktaż, jak obchodzić się z autem (czyli w praktyce jak je ładować) i w drogę! Pierwsze wrażenie? Ten maluch jest całkiem dynamiczny! Najbardziej spodobała mi się mina motocyklisty, który myślał, że jak zwykle zostawi w tyle wszystkich startujących spod świateł. Po chwili zrównał się ze mną, obejrzał auto ze zdziwieniem i odkręcając manetkę, szybko zniknął.
C-Zero jeździ jak klasyczny samochód wyposażony w automatyczną skrzynię biegów. Ponieważ maksymalny moment obrotowy (180 Nm) dostępny jest od początku skali, auto dynamicznie przyspiesza i jest elastyczne. Po prostu super! Tylko jedna myśl stale prześladowała mnie podczas testu: czy starczy mi energii? Choć wiedziałem, że akumulatory C-Zero pozwolą mi jeździć przez 2 dni, to jednak cały czas bacznie obserwowałem wskaźnik zasięgu, a po powrocie do domu podłączałem auto do ładowania. Citroën „spalał” średnio 7 kWh na 50-60 km, co daje kwotę ok. 2,30 zł. Przejechanie 100 km kosztuje więc ok. 4,5-5 zł. Świetny, tani w użytkowaniu i... nie do obrony. C-Zero ma tylko jedną wadę – jeśli kosztowałoby tyle co Mitsubishi i-MiEV (patrz apla z prawej), nie da się go w żaden sposób obronić. Nikt jednak nie chce mi go podarować ani nawet sprzedać za np. 40 tys. zł. Szkoda, kupiłbym od razu...
Pełen zapis wrażeń z 5 dni testu C-Zero znajdziesz na: www.burchard.motogrono.pl