Podstawowa zmiana to długość karoserii, której przybyło aż 11 cm (szerokość zwiększyła się o 3,5 cm, a wysokość o 3 cm). Wszystkie te modyfikacje najwyraźniej można odczuć we wnętrzu. Największą różnicę w stosunku do poprzednika zauważymy, siedząc na tylnej kanapie. Dzięki większemu o 9 cm rozstawowi osi między przednimi a tylnymi siedzeniami udało się wygospodarować przestrzeń większą o prawie 5 cm. Poza tym Toyota ma przesuwaną tylną kanapę. Jeśli nie przewozimy większych przedmiotów w bagażniku, można ją odsunąć do tyłu - na tylnym siedzeniu mamy wówczas więcej miejsca na nogi (niemalże jak w autach kompaktowych). Patent z ruchomą kanapą nie jest zresztą tylko marketingowym gadżetem - nawet jeśli przesuniemy ją maksymalnie do przodu, z tyłu nadal zmieszczą się pasażerowie, a taką sztukę potrafi niewiele z oferowanych w tej klasie samochodów. Bardzo ciekawie rozwiązano również sam bagażnik, pod którego podłogą znajduje się schowek np. na plecak czy aktówkę. Po jego bokach znalazły się przegródki na gaśnicę, podnośnik, zestaw narzędzi lub inne drobiazgi. Jeśli jednak zrobiliśmy naprawdę duże zakupy, wszystkie te elementy jednym ruchem ręki można wymontować i znacząco powiększyć objętość kufra. Do systemu Easy Flat (pozwala jedną ręką rozłożyć tylne siedzenia) mamy tylko jedno zastrzeżenie - po rozłożeniu kanapy nie powstaje idealnie płaska powierzchnia. Znacznie bardziej niż wygląd zewnętrzny zmienił się design kokpitu. Choć prędkość, poziom paliwa w zbiorniku itd. pokazuje ciekłokrystaliczny ekran na środku deski rozdzielczej, to jest to jedyny element podobny do poprzednika. W nowym Yarisie postawiono na znacznie większą funkcjonalność - królują schowki, uchwyty na napoje, półki na drobiazgi. Pod tym względem czujemy się niemalże jak w kompaktowym vanie.Polski wkład w japońskie auto z... FrancjiDo napędu prezentowanej wersji posłużył znany z mniejszego Aygo 3-cylindrowy, litrowy silnik benzynowy (pochodzący z fabryki Toyoty w Wałbrzychu). Ponieważ Yaris jest cięższym pojazdem, jednostka straciła trochę na dynamice, ale nadal nie można powiedzieć, że samochodowi brakuje mocy. W ruchu miejskim nie trzeba wchodzić na wyższe obroty - dzięki zmiennym fazom rozrządu także przy niewielkich prędkościach silnik jest wystarczająco elastyczny i nie musimy zbyt często zmieniać przełożeń. Poza miastem (np. przy wyprzedzaniu) konieczne będzie mocniejsze dociśnięcie gazu. Jeśli nie przekroczymy 4,5 tys. obr., w kabinie będzie cicho, później zaczyna się robić głośniej. Producent obiecuje średnie spalanie na poziomie 5,4 l/100 km - przyszłe testy wykażą, czy tak jest rzeczywiście. Bardzo dobre wrażenie pozostawiła po sobie (także pochodząca z Polski) skrzynia biegów - przełożenia wybierasię lekko i precyzyjnie.Oprócz jednostki 1.0 w ofercie dostępne będą 2 silniki:- 1.3/87 KM;- 1.4 D-4D/90 KM (diesel).Auto sprawia wrażenie trochę twardszego w porównaniu z poprzednikiem, ale tłumienie nierówności warszawskich ulic wychodziło Yarisowi bardzo dobrze, a szybsze pokonywanie zakrętów nie powodowało wychyłów nadwozia. Bardzo wysoko oceniamy także kulturę pracy układu - do środka nie docierały żadne dźwięki z zawieszenia. Szkoda tylko, że inżynierom Toyotynie udało się znaleźć rozsądnego kompromisu przy dozowaniu siły elektrycznego wspomagania kierownicy. Choć taki system zmniejsza zużycie paliwa (brak pracującej cały czas pompy hydraulicznej), ma również wady. Co prawda na parkingu kierownicę obraca się jednym palcem, a przy większych prędkościachznacznie ciężej, jednak cały układ robi wrażenie "gumowatego". Wielka odsłona już w styczniuZaprezentowana w 1999 roku pierwsza generacja Yarisa okazała się przysłowiowym strzałem w "10" i klienci bardzo cenili sobie to autko. O rynkowym sukcesie niech świadczy fakt, że przez 6 lat na Starym Kontynencie sprzedano ogółem 1,2 mln sztuk. Nowy Yaris pojawi się u dilerów w styczniu przyszłego roku. Toyota chce sprzedawać rocznie w Europie ok. 250 tys. egzemplarzy (o 10 proc. więcej niż w przypadku poprzednika). Cała produkcja przeznaczona na Stary Kontynent będzie pochodziła z francuskiej fabryki Toyoty. Niestety, nie znamy jeszcze ceny samochodu, ale można się domyślać, że będzie o kilka procent wyższa niż obecnego modelu i wyniesie nieco ponad 41 tys. zł.