Na przykład taka, jak w przypadku naszych kombi ze stajni Opla, Hondy i Toyoty. Insignia Sports Tourer, Accord Tourer i Avensis Wagon są w istocie autami popularnej klasy średniej. Kupując je, nie trafisz do ekskluzywnego klubu posiadaczy Mercedesów czy BMW. Ale za to wyglądają tak, że bez żadnych obaw każdy powierzyłby im swoje walizki! Czy widoczna na zdjęciu trójka straciła coś w porównaniu ze swoimi "braćmi" w innych wersjach nadwoziowych, którzy nie muszą przewozić większych bagaży? Jeśli już, to naprawdę niewiele. Nietuzinkowi bagażowi nie pozbyli się elegancji i nawet gdy są załadowani po dach, nie ujmuje im to wytworności. In minus wyróżnia się Honda. Auto może przewieźć maksymalnie tylko 1252 l bagażu, co jak na tego rodzaju kombi rozczarowuje. Podobnie jak 436 kg ładowności i maksymalna masa przyczepy z hamulcem wynosząca jedynie 1100 kg.
Do Opla można załadować więcej bagażu, ale odbija się to negatywnie na komforcie odczuwanym przez pasażerów tylnej kanapy – mają dla siebie mniej miejsca. Insignia może na swój pokład zabrać 1530 l towaru, a jego optymalne rozmieszczenie ułatwia fakt, że po złożeniu oparcia kanapy otrzymuje się płaską powierzchnię. Podczas umieszczania w bagażniku ciężkich przedmiotów zalecana jest ostrożność. Przenoszenie nad długą tylną krawędzią szkodzi kręgosłupowi.
A co na to Toyota? Przy komplecie pasażerów pojemność bagażowa Avensisa jest prawie identyczna jak w przypadku Insignii, ale po złożeniu kanapy Toyota "połknie" o 160 litrów więcej.Wszystkie trzy porównywane samochody prezentują się podczas jazdy z wielką gracją. Zachwycają po mistrzowsku zestrojonym zespołem napędowym, złożonym z mocnego silnika Diesla i płynnie funkcjonującego "automatu". Oczywiście, uczestników testu dzielą pewne różnice, ale są one subtelne. W Hondzie np. charakteryzująca się wysoką kulturą pracy jednostka współdziała z nieco przestarzałą już pięciostopniową skrzynią automatyczną, czego skutkiem jest utrata części mocy podczas wewnętrznych uślizgów i zmiany przełożeń. 150-konny Accord okazuje się za to w tym zestawieniu najoszczędniejszy. Jako jedyny zadowolił się podczas testu niecałymi 7 l/100 km.
160-konna jednostka oplowska ustępuje nieco silnikowi Hondy pod względem kultury, ale wytwarzana przez nią moc przenoszona jest na koła za pośrednictwem sześciostopniowego "automatu". Gwałtowne wdepnięcie pedału gazu wywołuje błyskawiczną reakcję przekładni, a samochód z impetem wyrywa do przodu. Do tego moment obrotowy (350 Nm) dostępny jest już przy 1750 obrotach, a to daje się odczuć.
Także 150-konny silnik Toyoty zalicza się do oszczędnych, ale na tle konkurentów jego turbo po dodaniu gazu reaguje z większym opóźnieniem. Superczysta jednostka, wyposażona w katalizator tlenków azotu, wydaje bardzo przyjemny dla ucha dźwięk, nawet gdy kombi solidnie obciążono. Niestety, na obroty wchodzi dość niemrawo. Szkoda, że automat nader gorliwie schodzi z biegu wyższego na niższy. Dynamiczne rozpędzanie przy niewysokich obrotach jest właściwie niemożliwe, a przecież elastyczne diesle to kochają. Także zawieszenie Avensisa mogłoby być lepiej zestrojone. Szczególnie pokonywanie poprzecznych nierówności sprawia mu kłopoty.
W sumie Toyocie brakuje witalności, a wrażenie to pogłębia nieczuły układ kierowniczy. Podwozie Insignii znacznie różni się od wykorzystanego w konkurencie. Zestrojono je dynamicznie, ale nie można powiedzieć, by było nadmiernie twarde. Duży Opel świetnie radzi sobie podczas pokonywania zakrętów z wysoką prędkością – układ kierowniczy reaguje wystarczająco sprawnie, choć niekiedy korekta toru jazdy nie jest zbyt łagodna. Resorowanie Insignii zachowuje się wyjątkowo "inteligentnie" – filtruje nierówności, ale nie sygnały, które pomagają kierowcy w wyczuciu samochodu. Kombi Opla najwdzięczniej prowadzi się na trasie, gdzie imponuje stabilnością i spokojem.
A Honda? Tak, ona też lubi zakręty i pozwala się precyzyjnie prowadzić, choć jej resorowanie działa nieco bardziej powściągliwie niż w Oplu. Zwłaszcza na autostradzie brakuje mu delikatności. Podczas jazdy po drodze z niewielkimi ubytkami nieśmiało potrząsa nadwoziem, ale na dziurawych nawierzchniach aż gniewnie grzmi. Szkoda, ponieważ nienagannie wykonane przednie fotele oraz niski poziom hałasu we wnętrzu hondowskiego kombi zapewniają wygodę i doznania akustyczne z wysokiej półki.
Nie ma wątpliwości: Accord pretenduje do miana "sportowca" wśród kombi, o czym świadczy nie tylko mały bagażnik, lecz także zestrojenie zawieszenia. Szydło z worka wychodzi podczas wytracania prędkości. Droga hamowania ze 100 km/h po rozgrzaniu tarcz jest w przypadku Hondy aż o 3 m dłuższa, niż potrzebuje Opel i Toyota. To spora skaza na – wydawałoby się – nieposzlakowanej opinii eleganckiego "tragarza", który marzy o awansie do klasy premium. I jest przy tym zaskakująco drogi.
PODSUMOWANIE
Teoretycznie pojedynek kombi powinna wygrać Toyota ze względu na pojemność bagażnika. Niestety, Avensis na tle rywali zapewnia znacznie mniej radości z prowadzenia, więc w moim prywatnym rankingu pozostałyby Honda i Opel. Chętnie wsiadłbym do Accorda, bo jest to naprawdę udane auto, jednak marketingowcy Hondy popełniają błąd, próbując wmówić klientom, że marka uznawana na świecie za popularną to segment premium, na co wskazuje wysoka cena. Cóż, Honda to nie Audi, dlatego zadzieranie nosa nic nie pomoże – w tej sytuacji wybrałbym Opla, choć ma mniej subtelnie brzmiący silnik.