No właśnie. Jeszcze nie otworzyłem drzwi do głęboko czarnego modelu, a już pojawiają się problemy z klasyfikacją. Zaszufladkować Sonatę do jednej klasy z Mondeo lub Vectrą to mała pomyłka. Przypisać ją do rywalizacji z Klasą E, 5-tką lub A6-ką też chyba jeszcze nie można. W obu grupach Sonata może jednak zdecydowanie wnieść swój głos.

A'propos dźwięku. Podróżując najnowszym Hyundaiem Sonata po różnych drogach Polski, miałem często okazję słuchać płyt Carlosa Santany, a zwłaszcza krążka "Supernatural". I co? Zaczynam niekonwencjonalnie - ale ta muzyka po prostu pasuje do tego auta!

Wykonawca urodzony w Meksyku, mający największą popularność w obu Amerykach, ale sprzedający płyty w milionach na całym świecie, jest kwintesencją międzynarodowego sukcesu. I o to chodzi przecież Chung Mong Koo, prezesowi koreańskiej firmy.

Stylistyka - mix klasyki i nowości

Okładka płyty Santany jest wieloznaczna i wielowątkowa. Podobnie konstruktorzy Hyundaia czerpali inspirację z wielu studni. Samochód jest klasyczną limuzyną w najlepszym tego słowa znaczeniu: auto ma stateczne linie, wyważone proporcje i duże, gustownie załamane połacie blach nadwozia. Wszystko okraszone detalami takimi jak chromowane, pokaźne i pewne w chwycie klamki, tworzy spójny wizerunek.

Wytrawne oko zauważy także wpływy transkontynentalnej mody. Przód, a zwłaszcza duże, przejrzyste klosze lamp, ma - wzorem europejskiej konkurencji - wyrażać techniczne zaawansowanie. Skośnooką twarz dopełnia chromowana listwa i pokaźne, dumne logo. Profil przedkłada połączenie dalekowschodniej tradycji i linii amerykańskich krążowników nad sportowy klin. Tył - albo mi się wydaje, albo w przeciwieństwie do poprzednika widać tu zapatrzenie w japońską konkurencję w USA (np. Accord).

Podsumowując, wizualnie samochód wywiera jak najbardziej pozytywne skojarzenia. Najbardziej będzie się chyba podobał osobom, które szukają dyskretnego wyrażenia elegancji. I tak, dzięki sile drzemiącej pod maską, można zawsze przerzucić ścieżkę o bieg wyżej z łagodnej melodii "Africa Bamba" na porywające "Smooth".

Wnętrze - komfort

Hola! Wcześniej jest jeszcze "Love of My Life", a ten utwór wpływa jeszcze lepiej na pasażerów Sonaty. Ich reakcja: pełen komfort zatopienia się w skórzanych fotelach we wnętrzu wypełnionym dźwiękami z 6-głośnikowego zestawu muzycznego. Fakt, niektórzy mają ich więcej, ale Hyundai daje możliwość odtwarzania radia, CD, płyt z plikami mp3, jak i z archaicznych kaset. Brakuje jedynie RDS-u i małego daszka, który zapobiegałby odbijaniu się panelu radia w szybie nocą.

Wszystkich witają szerokie, polerowane listwy progowe. Przyrządy są oczywiście profesjonalnie, może aż nadto opisane. Widać, dla klientów na największym rynku zbytu Hyundaia, przejrzystość musi zapewniać łatwą obsługę bez wertowania instrukcji. Ta prostota wraz z dużymi elementami obsługi jest plusem. Cieszą pokaźne, intuicyjnie obsługiwane gałki regulujące nawiew i temperaturę standardowej klimatyzacji, łatwy odczyt jej ustawienia i bardzo dobrej jakości plastiki kokpitu. Szara górna część nie nagrzewa się w słoneczne dni i wraz z beżowymi elementami ma miękką fakturę i jest więcej niż dobrze spasowana - 0 odgłosów z tej strony.

Szkoda natomiast, że dla wszystkich trzech kierowców testowych nie dość długie były siedziska foteli. Pokryte skórą są za to szerokie i głębokie, dzięki czemu dobrze trzymają w zakrętach. Dają się regulować w szerokim zakresie, a przy przesuniętych maksymalnie do tyłu nadal pozostaje tam dużo miejsca dla podróżnych. Brak nawiewów centralnych na tył rekompensują wyloty klimatyzacji na nogi pod fotelami. Z dodatków przydałyby się lampki do czytania. Noga na nogę i siedząc wygodnie słuchamy dalej Santany w Sonacie.

Podróżując całą rodziną znajdziemy wewnątrz miejsce na napoje i drobiazgi dla wszystkich: po 2 "cup-holdery" na butelki są z przodu, i w tylnym podłokietniku, a do tego cały zestaw kieszeni i schowków. Inne charakterystyczne detale to elektryczne otwieranie bagażnika i klapki wlewu paliwa przyciskami na drzwiach kierowcy, wieszak na zakupy pod schowkiem pasażera z przodu (oczywiście z oznaczeniem maksymalnego obciążenia), czy gniazda 12-volowe w konsoli i bagażniku.

Bagażnik - 3,5 osoby

523 litry to drugi wynik w klasie pełnowymiarowych, rodzinnych limuzyn. Porównanie z innymi pokazuje, że lepszy jest jedynie nowy Passat (565l.). Za Sonatą zostaje Avensis (520l.), Vectra i Mondeo (po 500l.), czy Laguna (430l) i nowa Alfa 159 (jedynie 405l). Z dodatkiem składanych oparć zwiększających możliwości "kufra", żadna rodzina nie powinna mieć problemu z zapakowaniem walizek na wojaże (zawiasy nie wnikają też do środka).

Skąd więc tytuł? Hyundai Sonata przejdzie do historii, jako samochód z rączką wewnątrz bagażnika - taki "nie-gangsterski" dodatek. Sprawdziliśmy oczywiście jego funkcjonowanie: 3 osoby leżące w pokaźnym bagażniku (zmieściłby się jeszcze jeden mały zakładnik) mogły bez problemu wydostać się na zewnątrz. Południowo-amerykańscy mafiosi nie będą zadowoleni po takiej ucieczce...

Jazda - różnorodna "Migra"

Testowany Hyundai Sonata został wyposażony w 2.4-litrowy silnik z głowicą w technologii DOHC, ze zmiennymi fazami rozrządu i wtryskiem wielopunktowym. Czterocylindrowa, 161-konna jednostka to na razie jedyny wybór pod otwieraną pojedynczym amortyzatorem maską niespełna półtora-tonowej limuzyny. Żadne z cytowanych przy okazji pojemności bagażnika aut nie ma w ofercie jednostki o podobnej pojemności. Plus na starcie.

Po - także jest dobrze. "Migra", czyli - oprócz tytułu utworu Santany - określenie przemieszczania się, pasuje do charakteru dużego sedana. Silnik płynnie rozwija moc i moment obrotowy. Jednak chęć szybszego, wywołującego "kick-down" w automatycznej skrzyni biegów, przyśpieszenia daje faktyczną redukcję, a potem wrażenie rozpędzania się głośnej kolei transkontynentalnej. Niemal 10,5-sekundowy czas rozpędzania do 100km/h i spory apetyt (nawet do 13l/100 km) nie nastraja też optymistycznie na stacjach.

Zawieszenie - o całym aucie można mówić wiele, o podwoziu trzeba krótko i treściwie. Jest przestrojone w stosunku do amerykańskiego modelu pod europejskie gusta i specyfikacje krętych dróg. Efektem jest dobra sprężystość i wybieranie nierówności. Kiedy jednak znajdziemy się na "kocich łbach" lub innym koszmarze kierowcy, da ono o sobie znać metaliczno-matowym hałasem, zwłaszcza z rejonów nieobciążonego tyłu (to po części efekt dużych, 17-calowych kół). Za to cięższy przód ciągnie dobrze auto na krętych drogach.

Testowany model był wyposażony w opcjonalny układ ESP, który wkracza do akcji dość późno. Koniec tolerancji objawia się za to gwałtownym sprowadzeniem samochodu "na ziemię". Pozytywnie odznacza się progresywny układ kierowniczy (malejąca wraz z prędkością podatność na ruchy kierownicą), pomagające w deszczu wycieraczki z czujnikiem natężenia opadów i fotochromatyczna tylna szyba - szczególnie przydatna w nocy.

Podsumowanie - jest jaskółka!

Na koniec krążka Santany rozbrzmiewa pozytywny utwór Wiosna ("Primavera"). I co prawda jedna jaskółka wiosny nie czyni, to Sonata jest kolejnym autem marki Hyundai, które potwierdza jego dążenie do tworzenia dobrych jakościowo i korzystnych cenowo samochodów, a auto zdobyło także dodatkowo nagrodę dla najbezpieczniejszego Koreańczyka.

Cena testowanego modelu nie jest niska (109.900zł) jednak potencjalna konkurencja z podobnym, a nawet uboższym pakietem plasuje się powyżej. Cała paleta cenowa Hyundaia Sonaty to zakres 85.900-129.900zł, tak więc każdy zainteresowany znajdzie swój typ. Zwłaszcza, że już na jesieni dostępny będzie 3,3-litrowy, 233-konny model, a na wiosnę zobaczymy diesla 2,0.