Osiągi ponad wszystko

To piękne, że w dobie mody na ekologię i wszechobecne oszczędzanie znajdują się jeszcze takie perełki, jak Jeep Grand Cherokee SRT, którym miałem okazję odbyć pierwszą jazdę na drogach Piemontu. Amerykanie z oddziału Street and Racing Technology (SRT), którzy odpowiadają za stworzenie najszybszego Jeepa w historii tej marki wiedzą, że kluczem do przyjemności z jazdy samochodem jest potężny, mocny i pięknie brzmiący silnik. Najlepiej klasyczne amerykańskie V8…

A co z ekologią i zużyciem paliwa? Stara prawda brzmi, że jeśli stać Cię na auto warte 313tys. złotych, bo na tyle wyceniona jest wersja SRT na polskim rynku, to prawdopodobnie możesz sobie pozwolić na zalanie 93-litrowego zbiornika… Raz na parę dni.

Już na pierwszy rzut oka Jeep Grand Cherokee SRT zdradza nam, że jest czymś więcej, niż tylko zwykłą terenówką. Agresywne, obniżone nadwozie i 20-calowe koła, za którymi lśnią potężne tarcze i czerwone zaciski Brembo zdradzają potencjał ukryty w tym muskularnym nadwoziu.

Jak powiedzieli mi inżynierowie pracujący na co dzień w Detroit - autorzy dzieła pod tytułem Grand Cherokee SRT - tutaj wszystko podporządkowane jest osiągom, wydajności i jak największej przyjemności z jazdy. Wśród licznych wlotów i wylotów powietrza nie ma ani jednego, który byłby jedynie ozdobą. Specjalne kanały chłodzą silnik, inne dbają o temperaturę hamulców. Z kolei dwa duże, umieszczone w przetłoczeniach maski, otwory służą wysysaniu gorącego powietrza z komory silnika. Do tego wykorzystywane jest podciśnienie, które tworzy się dzięki odpowiedniemu kształtowi przetłoczeń blachy.

Prace nad skonstruowaniem wersji SRT Jeepa Grand Cherokee i późniejsze testy przeprowadzane w ekstremalnie wysokich temperaturach powietrza na torze w Teksasie dały owoce w postaci wysokiej odporności na przegrzanie. Według inżynierów z Detroit, z którymi rozmawiałem, podczas gdy Jeep Grand Cherokee SRT wykonywał bez problemów kolejne okrążenia ekstremalnie gorącego toru, mocne SUV-y niemieckiej konkurencji, z którymi Jeep był porównywany, odpadły już po paru "kółkach" - z powodu przegrzania podzespołów właśnie.

W tej całej zabawie, której na imię Grand Cherokee SRT najważniejsze jest jednak to, co pod maską. A tam bardzo przyjemnie mruczy nowy 6,4-litrowy silnik HEMI V8 o mocy 468 KM i momencie obrotowym 624 Nm, opracowany specjalnie przez ekspertów SRT. Mimo masy własnej sięgającej 2,4 tony Jeep Grand Cherokee SRT przyspiesza od 0 do 100 km/h w ciągu niespełna 5 sekund, osiąga prędkość maksymalną 257 km/h i hamuje od 100 do 0 km/h na dystansie zaledwie 35 metrów! Te osiągi wyglądają imponująco już na papierze, a co dopiero móc doświadczyć ich na własnej skórze.

Po uruchomieniu silnika do uszu dociera budzący dreszczyk emocji bulgot ośmiu cylindrów gotowych do jazdy. Chwilę potem dźwięk ten jednak milknie. Kabina jest tak dobrze wyciszona, a motor idealnie wyrównoważony, że o włączonym zapłonie świadczy jedynie wskazówka obrotomierza leżąca nieco poniżej 1 tys. obrotów. Mało kto z obecnych na prezentacji dziennikarzy nie pozwala sobie w tym momencie na "przegazowanie" otrzymanych właśnie do testów aut, co sprawia, że można poczuć się jak na torze wyścigowym tuż przed rozpoczęciem rywalizacji.

Komfort jazdy

Przede mną jeszcze krótkie przygotowanie do drogi - zapoznanie dostępnymi systemami i położeniem poszczególnych włączników oraz ustawienie nawigacji na żądaną trasę. Przy tej okazji zauważam, że fotele mają bardzo szeroki zakres regulacji, oczywiście sterowanej elektronicznie, a dodatkowo są one wentylowane lub w razie niskich temperatur także podgrzewane. Podobnie jak koło kierownicy, które w mroźne dni będzie przyjemnie ciepłe po naciśnięciu jednego przycisku.

Przed moimi oczami znajdują się analogowe zegary i czytelny wielofunkcyjny wyświetlacz pomiędzy nimi. Można na nim sprawdzić aktualne i średnie spalanie, średnią prędkość i zasięg na pozostałym paliwie, można sprawdzić ustawienia samochodu, w tym trybu pracy napędu, ale jest tam też coś jeszcze. Jak na wyczynową wersję przystało, SRT oferuje narzędzia do mierzenia parametrów jazdy - przyspieszenia do "setki", hamowania oraz sprintu na dystansie 1 lub 1 mili. Można też na bieżąco sprawdzać wartość przyspieszenia wyrażonego w "G" w czterech kierunkach oraz zapamiętać maksymalne wyniki.

Podczas jazdy po zwykłych drogach, usianych fotoradarami i patrolami policji, przydatne okazuje się jednak ustawienie wyświetlacza w położenie pokazujące aktualną szybkość, bo skala analogowego zegara jest tak gęsto upakowana, że trudno się zorientować z jaką prędkością jedziemy. Poza tym nawet delikatne obchodzenie się z pedałem gazu powoduje przyspieszanie w ekspresowym tempie, a w potężnym nadwoziu Jeepa trudno oszacować tempo w jakim się porusza.

No dobrze, zatem w drogę. Najpierw jednak muszę choć trochę wyczuć samochód, bo mam świadomość jego ogromnego potencjału i nie chciałbym zakończyć mojej przygody już na samym jej początku. Mocne wciśnięcie gazu powoduje natychmiastową reakcję układu napędowego i w towarzystwie rasowego gangu ośmiu cylindrów potężny Jeep wyrywa do przodu z gracją małej wyścigówki. Co ciekawe, Jeep Grand Cherokee SRT brzmienia silnika nie zawdzięcza specjalnym generatorom poprawiającym doznania akustyczne, co konkurenci stosują w coraz większym stopniu, ale jest ono czysto naturalne, osiągnięte wyłącznie za sprawą odpowiedniego zaprojektowania układu wydechowego. To naprawdę imponujące, bo przecież łatwiej jest użyć "wspomagaczy", niż włożyć dodatkową pracę i wysiłek w uzyskanie pożądanego efektu.

Od 0 do 100 km/h Grand Cherokee SRT przyspiesza w niecałe 5 sekund, choć w rzeczywistości wydaje się, że o wiele krócej. Wskazówka prędkościomierza zatrzymuje się dopiero przy wartości 257 km/h - wierzę na słowo, bo podczas testów nie było okazji, by się o tym przekonać. Choć w tym aucie wystarczy się przez chwilę zagapić, żeby pędzić o wiele za szybko. Na szczęście nad ostudzeniem zapędów kierowcy czuwa niesamowicie skuteczny układ hamulcowy Brembo, który w dobrych warunkach przyczepności potrafi zatrzymać ważące 2,4 tony auto od prędkości 100 km/h na dystansie zaledwie 35 metrów.

Napęd i zawieszenie

Napęd i zawieszenie wersji SRT to techniczny majstersztyk. Moc przekazywana jest stale na wszystkie koła za pomocą systemu Quadra-Trac, z wykorzystaniem elektronicznie sterowanego tylnego mechanizmu różnicowego o zwiększanym tarciu wewnętrznym ELSD. O zerwaniu przyczepności przy ruszaniu można więc spokojnie zapomnieć, nawet z wyłączonymi systemami kontroli trakcji. A te da się całkowicie zdezaktywować wybierając jeden z pięciu trybów jazdy - Track. Jak sama nazwa wskazuje, służy on do niczym nie skrępowanych wyczynów na torze. Zawieszenie o regulowanej charakterystyce zostaje usztywnione, skrzynia pracuje szybciej, a elektronika nie próbuje przesadnie ograniczać możliwości samochodu.

Wybór trybu Sport daje podobne wrażenia, choć nie wyłącza systemów kontroli trakcji, dając mniej wprawnemu kierowcy większe poczucie bezpieczeństwa. Do codziennej jazdy wystarczy jednak tryb Auto, w którym komputer na bieżąco monitoruje styl jazdy i w razie potrzeby usztywnia zawieszenie lub dla odmiany czyni go bardziej komfortowym. Kierowca ma do dyspozycji jeszcze dwie opcje - Snow do jazdy na śliskiej nawierzchni oraz Tow, polecany przy ciągnięciu przyczepy.

Znając zapędy amerykańskich krążowników szos do jazdy wyłącznie na wprost, obawiałem się czy Jeep poradzi sobie z pokonywaniem ciasnych wiraży. Nawet jeśli jest to wersja SRT. Moje obawy zostały rozwiane już na pierwszym szybkim łuku drogi, gdzie okazało się, że auto skręca i co więcej, robi to naprawdę sprawnie i z dużym marginesem bezpieczeństwa. Również układ kierowniczy przekazuje kierowcy informacje o położeniu kół i pozwala na pełną kontrolę nad tą potężną "wyścigówką".

No dobrze, ale jeśli wydaję na samochód mający terenowe korzenie grubo ponad 300 tys. złotych to czy przyda się on do codziennej jazdy, a nie tylko do szaleństw na torze? Moim zdaniem tak, choć trzeba się przygotować na pewne niedogodności. Jeśli chodzi o ilość miejsca, tu jak na "Amerykanina" przystało jest bardzo przestronnie, a bagażnik liczący 782 litry pojemności bez trudu połknie wakacyjne bagaże.

Stały napęd na cztery koła i 20-centymetrowy prześwit w tym przypadku nie zwiastują dużych możliwości terenowych, ale też kto zjeżdżałby tak obniżonym autem, z oponami o niskim profilu, z utwardzonej drogi? To przyda się raczej w zimie na oblodzonej i zaśnieżonej drodze lub kiedy trzeba będzie pokonać błotnisty podjazd pod nowobudowaną willę na uboczu.

O przydatności Grand Cheerokee SRT do weekendowych i wakacyjnych wypadów poświadczył mi właściciel poprzedniej generacji - wspomniany wcześniej amerykański inżynier SRT. Pokazał mi w swoim telefonie zdjęcia, na których widać jak podczas jednego z takich rodzinnych wyjazdów wyciąga z pojemnego bagażnika ogromnej wielkości piknikowe kontenery wypełnione kostkami lodu i oczywiście schłodzonymi napojami... Podróżowanie uprzyjemnia dodatkowo 19-głośnikowy system audio Harman Kardon o mocy 825 W, a oprócz tego przydaje się adaptacyjny tempomat z czujnikiem odległości, panoramiczny dach i sporo innych systemów, które wpływają nie tylko na wygodę, ale i bezpieczeństwo.

Jazda w trasie to też najlepsze miejsce - poza torem - dla tego najszybszego Jeepa w historii. W mieście bowiem, choć okazuje się zaskakująco zwrotny, to jednak jego apetyt na paliwo sięgający bez problemu 21 l/100 km potrafi zepsuć całą zabawę. Co więcej, parkowanie w ciasnych uliczkach, mimo czujników i kamery cofania, nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Poza miastem apetyt na benzynę spada do nawet 10 l/100 km, co jest naprawdę niezłym wynikiem. Po części jest to zasługa systemu wyłączającego połowę z ośmiu cylindrów, kiedy tylko styl jazdy i obciążenie napędu na to pozwalają. Średnie spalanie podczas pierwszych jazd mieściło się w przedziale 16-18 l/100 km, jednak z eco-drivingiem moja jazda miała niewiele wspólnego. Trudno bawić się w oszczędzanie, kiedy pod nogą czai się piekielna moc...

Op

Jeep Grand Cherokee SRT jest dowodem na to, że duch motoryzacyjnych emocji jeszcze nie zginął, choć schodzi już powoli do "podziemia". Mocny i rasowo brzmiący silnik V8, w połączeniu ze świetnym zawieszeniem i dobrym układem kierowniczym, a to wszystko zamknięte w drapieżnym nadwoziu i wyposażone we wszystko, co służy wygodzie i bezpieczeństwu - tak wygląda przepis na samochód, który wywołuje na twarzy szeroki uśmiech. Nawet jeśli mina nieco zrzednie podczas kolejnej wizyty na stacji benzynowej, to 313 tys. złotych wydanych na wersję SRT zwróci się w postaci wydzielanych po przekręceniu kluczyka pokładów hormonu szczęścia...