Jednak firma nie chce, by jej "maluch" był kojarzony tylko jako bezbarwny środek lokomocji do miasta. Przeprowadzony pod koniec zeszłego roku lifting ma dodać nadwoziu pikanterii, której autu brakowało do tej pory. Czy to się udało? Testowany egzemplarz atrakcyjnie wygląda już na pierwszy rzut oka. To zasługa ładnie wyglądających aluminiowych felg oraz czerwonego koloru "Scarlet". Zmiany w stosunku do poprzedniczki łatwo zauważyć. Inne są reflektory oraz tylne światła. Nadwozie jest teraz nieco dłuższe. Przód w stosunku do poprzedniczki wydłużono o 3 cm, a tylny zderzak o 1 cm.Inny kształt mają przednie błotniki oraz pokrywa silnika i zderzaki. Modyfikacje dostrzeżemy także we wnętrzu. Tu ograniczono się do zastosowania nowego zestawu wskaźników oraz innej konsoli środkowej. Trzeba przyznać, że te zabiegi nadały kokpitowi bardziej atrakcyjny wygląd. Nie przeszkadzają nawet twarde plastiki, którymi wykończono deskę rozdzielczą. Kia Picanto wygląda na większą, niż jest w rzeczywistości Po zajęciu miejsca za kierownicą ma się wrażenie, że jedziemy autem o numer większym. Niestety, to tylko odczucie, za które odpowiada wysunięta daleko do przodu szyba. Tak naprawdę auto nie jest przestronne. Wyższym osobom zabraknie miejsca na nogi, a korpulentni kierowcy będą podczas jazdy obijać się o drzwi. Nie dajmy się także zwieść trzem zagłówkom z tyłu. Nadwozie jest wąskiei komplet pasażerów może tu podróżować tylko... za karę. Pozytywnie oceniliśmy natomiast wygodne siedzenia pokryte dwukolorową tapicerką. Bagażnik jest w rozmiarze mikro. Pojemność 157 l może się okazać niewystarczająca nawet na zakupy. No, chyba że do sklepu pojadą co najwyżej dwie osoby i złoży się tylną kanapę. Wówczas do dyspozycji jest 882-litrowy bagażnik z równą podłogą. W podstawowej wersji Picanto ma 62 KM. Szczerze mówiąc, nie są to zbyt żwawe konie mechaniczne. Wprawdzie podróżując po mieście, nie spowodujemy blokady dróg powolnym ruszaniem, ale szybko wyprzedzi nas większość samochodów, które startowały razem z nami spod świateł. Dotyczy to również tych nielicznych kierowców, którzy przestrzegają obowiązujących ograniczeń prędkości. Są jednak i zalety. Jednostka napędowa okazuje się cicha nawet podczas szybkiej jazdy. Także niskie zużycie paliwa może się podobać. Z silnikiem współpracuje precyzyjna skrzynia. Włączanie wszystkich przełożeń odbywa się bez haczeń, a drogi prowadzenia dźwigni są krótkie.Picanto można dynamicznie prowadzić Zawieszenie Picanto nie sprzyja niestety podróżowaniu po naszych drogach. Twarde zestrojenie powoduje, że nie można liczyć nawet na minimum komfortu. Pokonywanie większych poprzecznych wybojów objawia się nerwowym zachowaniem pojazdu. Za to na zakrętach prowadzenie jest bezproblemowe. Nadwozie przechyla się tylko nieznacznie, nawet gdy łuk pokonuje się dynamicznie. Na krętych odcinkach sprawdza się także precyzyjny układ kierowniczy. Testowany model występował w specyfikacji niedostępnej w Polsce. Jej dodatkowymi elementami, których nie można zamówić u nas, są: automatyczna klimatyzacja, zdalnie sterowany centralny zamek, 15-calowe aluminiowe felgi, boczne airbagi oraz pakiet sportowy. Najbliższa tej wersji wśród aut dostępnych w naszym kraju jest najbogatsza odmiana Comfort. Jej cena przy oferowanym wyposażeniu jest atrakcyjna. To zasługa nowej strategii finansowej firmy. Auto jest teraz o około 4 tys. zł tańsze w stosunku do modelu sprzed liftingu w takiej samej specyfikacji. Korzystna jest także 3-letnia gwarancja. Na perforację blach otrzymuje się tylko 6-letnią ochronę.Podsumowanie Zmiany wprowadzone w Picanto sprawiły, że samochód korzystniej się prezentuje. Nadwozie nabrało charakteru, a wnętrze elegancji. W Picanto ma się wrażenie jazdy większym autem. Niestety, na dynamikę nie ma co liczyć, a ilość miejsca we wnętrzu zadowoli tylko najmniej wybrednych. Niski komfort resorowania to cena za dobre prowadzenie.
Kia Picanto 1.0 Comfort - Nowy makijaż pikantnej Scarlet
Samochody klasy A to idealne "wozidełka" do miasta. Jednym z takich pojazdów jest Kia Picanto.