Koreańskie samochody już dawno przestały być banalne. Mają ciekawie stylizowane nadwozia, przestronne wnętrza, niezłe materiały wykończeniowe. Słowem wszystko, czego potrzebują Europejczycy. Ten stan rzeczy nie jest dziełem przypadku. Coraz więcej samochodów koreańskich marek projektuje się oraz produkuje na Starym Kontynencie.

Prace nad modelem Venga Kia powierzyła swojej komórce badawczo-rozwojowej w Rüsselsheim. Stylistom udało się opracować masywną, ponadczasowo wyglądającą karoserię. Szczególnie atrakcyjnie prezentują się przetłoczenia wokół lamp oraz atrapa chłodnicy.

Nadwozie Vengi ma 4,07 metra długości - jest więc nieznacznie większe od karoserii Punto Evo, Forda Fiesty, Skody Fabii i Renault Clio. Kabina koreańskiej nowości jest jednak znacznie bardziej przestronna od wnętrz samochodów, z którymi przyjdzie jej konkurować. Stan rzeczy jest zasługą znacznej wysokości (1,6 m), jak również dużego rozstawu osi - 2615 mm. Drugim parametrem Venga zawstydza Golfa VI i tylko nieznacznie ustępuje Focusowi oraz Astrze IV.

Przestrzeń wystarczająca dla czterech dorosłych osób to niejedyna zaleta kabiny Vengi. Tylne fotele są przesuwane. Przy maksymalnym cofnięciu oparć bagażnik ma pojemność 422 litrów. To przynajmniej o 100 litrów więcej niż w samochodach o podobnych gabarytach. Kosztem miejsca na nogi bagażnik można powiększyć do 570 litrów, co jest wynikiem na poziomie kombi klasy średniej. Po złożeniu tylnej kanapy powstaje przestrzeń o objętości 1486 litrów.

Wnętrze Vengi ma dwa mankamenty. Zostało wykończone twardymi plastikami, które po kilku latach eksploatacji z pewnością "ozdobi" wiele rys. Do kabiny przenikają dźwięki towarzyszące pracy zawieszenia na poważniejszych nierównościach. Po samochodzie ważącym prawie tyle, co Skoda Octavia II, spodziewaliśmy się lepszego wyciszenia. Nastawy podwozia stanowią udany kompromis między właściwościami jezdnymi a komfortem. Z lekkim wskazaniem na wygodę podróżowania.

Pod maskę prezentowanej Vengi trafił turbodiesel 1.4 CRDi. 90 KM i 220 Nm przyzwoicie radzą sobie z napędzaniem prawie 1,3-tonowego samochodu. Czas sprintu do 100 km/h nie jest rekordowy - wynosi 14,5 sekundy. Venga nadrabia elastycznością. Silnik dysponuje maksymalną siłą w zakresie 1750-2750 obr./min. Korzystanie z wyższych obrotów nie powoduje dużego przyrostu osiągów, natomiast wyraźnie zwiększa poziom hałasu. Pracy niewielkiego diesla towarzyszy charakterystyczne grzechotanie. Mniej natarczywe niż w volkswagenowskich silnikach TDI, ale również skłaniające do "podkręcenia" radia.

Układ kierowniczy, mechanizm zmiany biegów i pedały pracują z niewielkim oporem. To idealne rozwiązanie do miasta, gdzie wspomniane elementy są w ciągłym użyciu. Poza obszarem zabudowanym, czyli w miejscach, gdzie rozwija się wyższe prędkości, przydałby się bardziej zdecydowany opór poszczególnych mechanizmów. Wówczas kierowca Vengi nie czułby się oderwany od drogowej rzeczywistości.

Zarówno w mieście, jak i poza nim łatwo docenić dobrą widoczność, która wynika z dużej powierzchni szyb oraz wysoko położonych siedzisk foteli. Nie każdego ucieszy fakt, że nawet w najniższym położeniu wciąż znajdują się wysoko. W przeciwieństwie do sporej grupy małych samochodów Venga otrzymała kierownicę regulowaną w dwóch płaszczyznach, co zwiększa komfort jazdy.

Kia dokłada starań, by klienci postrzegali ją jako młodzieżową, nowoczesną markę. Przy nieszablonowym Soulu nowa Venga wygląda bardzo konserwatywnie. Firma postanowiła wyróżnić samochód poprzez nazewnictwo wersji wyposażeniowych. Zamiast oklepanych "Comfort", "Exclusive", "Elegance" czy "Sport" proponuje oznaczenia "S", "M", "L" oraz "XL". Różnice między nimi nie dotyczą oczywiście rozmiarów karoserii, tylko opisują długość listy wyposażenia standardowego.

Za podstawową wersję "S" z 90-konnym silnikiem benzynowym 1.4 DOHC CVVT trzeba zapłacić 39 900 złotych. W zamian otrzyma się funkcjonalny samochód z ABS, elektrycznie sterowanymi szybami przednimi, centralnym zamkiem, poduszkami powietrznymi oraz przesuwaną tylną kanapą. Dokupienie klimatyzacji i radioodtwarzacza podnosi cenę do ok. 44,5 tys. zł.

Venga M ma w standardzie "klimę" i radio, a ponadto komputer pokładowy, podłokietnik fotela kierowcy, podgrzewane lusterka, regulację intensywności podświetlenia deski rozdzielczej oraz klamki zewnętrze w kolorze nadwozia. Za 90-konną Vengę M zapłacimy niecałe 45 400 zł. Wbrew pozorom to wciąż atrakcyjna cena.

Na prawie identyczną kwotę Renault wyceniło mniej przestronne Clio z 75-konnym silnikiem o pojemności 1,2 litra. Za Skodę Fabię (1.4; 85 KM) z wyposażeniem zbliżonym do Vengi M przychodzi zapłacić ok. 48 tys. zł. Ceny podobnie skonfigurowanego Fiata Punto Evo (1.4; 77 KM), Forda Fiesty (1.25; 82 KM), Hondy Jazz (1.2; 90 KM), Opla Corsy (1.4; 90 KM) oraz Toyoty Yaris (1.3; 100 KM) sięgają 50 tysięcy złotych.

Ze względu na wysoką cenę wersje wyposażeniowe "L" oraz "XL" najprawdopodobniej nie będą cieszyły się dużym wzięciem. W samochodzie użytkowanym przede wszystkim w mieście można pogodzić się z brakiem inteligentnego kluczyka, obszytej skórą kierownicy, fotochromatycznego lusterka, tempomatu, automatycznej klimatyzacji, aluminiowych felg i ozdobnych wstawek w jaskrawym kolorze we wnętrzu, jeżeli dzięki temu w portfelu pozostanie 4-10 tysięcy złotych.

W Polsce Venga będzie dostępna również z benzynowym silnikiem 1.6 DOHC CVVT (125 KM; od 47 900 zł) oraz wysokoprężnymi - 1.4 CRDi (75 lub 90 KM; od 50 900 zł) i 1.6 CRDi (128 KM; od 55 400 zł).

O klientów, których do zakupu auta nie przekonała atrakcyjna cena, przestronne wnętrze i ciekawa stylizacja Kia spróbuje walczyć korzystnymi warunkami gwarancji. Samochód został objęty 7-letnim okresem ochronnym z limitem 150 tysięcy kilometrów.