Auto Świat Testy Testy nowych samochodów Maybach 62 S: Prestiż w bardzo drogim wydaniu

Maybach 62 S: Prestiż w bardzo drogim wydaniu

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Prowadzę kilka firm, pracuję po kilkanaście godzin dziennie. Często podróżuję samochodem: jego wnętrze jest moim drugim biurem, miejscem spotkań, a – gdy mam chwilę tylko dla siebie – także wypoczynku. Dlatego zdecydowałem się na Maybacha

Maybach 62 S: Prestiż w bardzo drogim wydaniuŻródło: Auto Świat

Maybach z punktu widzenia pasażera: Początkowo myślałem o skromniejszym samochodzie. Wiadomo, luksus w oczy kole i w potocznym rozumieniu każdy kto podróżuje kosztowną limuzyną, musi mieć coś na sumieniu. Ja do dużych pieniędzydoszedłem uczciwie, ciężką pracą. Moi partnerzy biznesowi mają luksusowe auta, jachty, a wielu prywatne samoloty... Do Maybacha przekonało mnie wnętrze. Z zewnątrz samochód (nie powtarzajcie tego głośno) nie jest zbyt urodziwy. Wybrałem wersję 62 S – przedłużoną. Ma ona prawie 6,2 metra długości, co w ruchu miejskim czasem sprawia pewne kłopoty w manewrowaniu, ale o to niech martwi się mój kierowca.

Co najbardziej cenię w Maybachu? Superwygodne fotele. Pokryte miękką, jasną skórą mają mnóstwo możliwości regulacji i ustawień, a po dotknięciu jednego przycisku w kilka sekund można z nich zrobić wygodną leżankę.

Gdy muszę w czasie podróży popracować, wnętrze Maybachałatwo zamienić na mobilne, przytulne biuro. Z boku fotela jest składany stolik, np. pod komputer. Jeśli chcę się skupić i odizolować od otoczenia, jednym przyciskiem zasłaniam tylną i boczne szyby, a szklana przegroda oddzielająca od kierowcy staje się nieprzezroczysta (mleczna). Ten sam wynalazek zastosowano w panoramicznym dachu szklanym.

W czasie podróży lubię słuchać muzyki. Słuchać i oglądać koncerty live nagrane na płytach DVD. Sprzęt audio Bose jest fantastyczny – do dyspozycji są aż 3 ekrany i bezprzewodowe słuchawki. Bywało tak, że słuchałem i oglądałem koncert Queen, a mój partner obok – koncert Chopina w wykonaniu Zimermana.

Co Maybach ma pod maską? To akurat wiem – od mojego kierowcy: 6-litrowy silnik V12 o mocy 630 koni. Do „setki” potrzebuje 5,1 sekundy, a tam, gdzie można, osiąga 250 km/h. Czy warto wydać 2,6 miliona zł na samochód? Mnie ta inwestycja już się prawie zwróciła. Ostatnio właśnie w Maybachu ustaliliśmy z moim partnerem szczegóły bardzo korzystnego kontraktu...

Maybach z punktu widzenia kierowcy: Choć niektórym może wydawać się, że moja praca jest mało wdzięczna, bo trzeba spełniać zachcianki szefa i być przez całą dobę dyspozycyjnym, to jednak kocham tę robotę.

Dlaczego? Bo prowadzę „furę” za ponad 2,5mln. zł, pod maską której znajduje się 630-konny silnik spalający do 30 l/100 km i nie muszę martwić się o koszty. Ponad 6-metrowa kolubryna wbrew pozorom nie jest trudna w prowadzeniu. Średnica zawracania jest tylko 3 metry większa niż w kompakcie.

Kiedy szef zażyczy sobie bym jechał dostojnie, ustawiam zawieszenie na tryb komfort, nie wykonuję gwałtownych manewrów i delikatnie naciskam na gaz. Z reguły jednak spieszy się i wtedy pozwala mi wykorzystywać pełną moc silnika. W Maybachu podoba mi się jeszcze jedno: kiedy szef pyta mnie, czy może... poprowadzić.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy:NoweMaybachLimuzyna
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków