Roadster to niewielki samochód z otwieranym dachem oraz napędem na tylną oś, którego celem istnienia jest dostarczanie kierowcy przyjemności z jazdy. Najlepiej znany i najbardziej ceniony roadster pochodzi z Japonii. Mazda MX-5 zadebiutowała w 1989 roku. Urzekła klientów nostalgiczną stylizacją i przystępną ceną. Niedługo później okazało się, że auto wykazuje typową dla marki bezawaryjność. Dość powiedzieć, że w raporcie Dekra 10-letnia Mazda MX-5 znalazła się w doborowym towarzystwie - między Porsche 911 i Mercedesem klasy S!

Na tym nie kończą się osiągnięcia kultowego roadstera. Do maja 2000 roku fabrykę Mazdy opuściło ponad pół miliona egzemplarzy MX-5. Wynik pozwolił na wpisanie auta do Księgi rekordów Guinnessa jako najlepiej sprzedającego się, dwumiejscowego, sportowego samochodu wszech czasów. Mazda nie składa broni i przymierza się do podniesienia poprzeczki. Na początku zeszłego roku Japończycy świętowali zmontowanie 800 000 sztuk MX-5. Wszystko wskazuje, że firma postara się o kolejny wpis do księgi rekordów, gdy hale fabryczne opuści milionowy egzemplarz auta.

Co przesądziło o sukcesie samochodu? Niewielki roadster wygląda na tyle dobrze, by skupiać spojrzenia innych użytkowników dróg, a jeździ… genialnie! Inżynierom Mazdy udało się opracować układ kierowniczy o precyzji skalpela. Ponadto masa 1095 kilogramów została rozłożona w równych proporcjach na wszystkie cztery koła. W efekcie powstało auto, którego naturalnym środowiskiem życia są kręte drogi z ostrymi zakrętami.

Aby odkryć wszystkie talenty Mazdy MX-5 trzeba sięgnąć do wyłącznika oznaczonego symbolem DSC. To odpowiednik popularnego systemu ESP. Po uśpieniu elektroniki kontrolującej trakcję oraz stabilność zaczyna się prawdziwa jazda. Dosłownie i w przenośni. Wystarczy szybko wjechać w zakręt, gwałtownie zdjąć nogę z gazu, a następnie znów oprzeć pedał o podłogę, by Mazda MX-5 ustawiła się bokiem. Wówczas kierowca powinien założyć kontrę i podziwiać drogę przez… boczną szybę. Warto dodać, że nawet w trakcie kontrolowanego poślizgu auto pozostaje przewidywalne oraz łatwe do opanowania. Nic dziwnego, że MX-5 jest jednym z ulubionych aut japońskich drifterów.

Jednak jeszcze większej przyjemności dostarcza spokojne podróżowanie z otwartym dachem. Efektywność ogrzewania pozwala myśleć o jeździe pod gołym niebem nawet, gdy termometr wskazuje... 5°C. Czapka i szalik? Zostawmy je przechodniom. Konstrukcja ramki przedniej szyby oraz wiatrochronu między fotelami gwarantuje, że powiewy wiatru w kabinie będą minimalne.

Problem pojawi się dopiero, gdy przyjdzie… zatrzymać się pod światłami. Wówczas znika dobroczynny strumień powietrza opływającego karoserię, a ciepło przestaje być zatrzymywane w kabinie. Na szczęście chwilę po ruszeniu z miejsca temperatura znów wraca do pożądanej wartości. Identyczna reguła dotyczy niewielkich opadów deszczu. Póki samochód pozostaje w ruchu, nawet najmniejsza kropla wody nie wpadnie do wnętrza. Wystarczy jednak się zatrzymać… by w rekordowo krótkim czasie 12 sekund zamknąć dach i nie martwić się niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Niestety wówczas jazda Mazdą MX-5 dostarcza znacznie mniejszej porcji pozytywnych wrażeń.

Nie zachwycają także fotele. Cóż z tego, że kolumna kierownicy ma duży zakres regulacji, a prowadzący siedzi się praktycznie na ziemi i z nogami wyprostowanymi niczym w bolidzie F1, skoro po pokonaniu 300 kilometrów zaczyna dokuczać ból w plecach. Rozwiązanie? Banalnie proste. Wystarczy się zatrzymać, wcisnąć guzik na środku kokpitu, by po dwunastu sekundach znów cieszyć się uzależniająco przyjemną jazdą z wiatrem we włosach, która bez trudu przyćmiewa wszelkie niewygody...

Do napędu samochodu użyto czterocylindrowego silnika o pojemności dwóch litrów. Aby go uruchomić, należy przekręcić w stacyjce kluczyk, na którym niewielkimi literami podpisał się jego producent. Firma... Mitsubishi! To nie koniec niespodzianek. W dobie doskonale wyciszonych aut motor budzący się do życia z głośnym warknięciem stanowi prawdziwy ewenement. Po przegazowaniu silnik zaczyna wyć niczym potępieniec, co w sportowym samochodzie jest oczywiście jak najbardziej na miejscu. Odrobina bezkompromisowego charakteru nie przeszkodziła Maździe w byciu oszczędną. W trakcie płynnej i przepisowej jazdy na trasie Mazda MX-5 potrafi zużyć 6,5 l/100km. To zasługa elastycznego silnika, który choć najlepiej czuje się na wysokich obrotach, to nie protestuje, gdy przy 65 km/h zostanie włączony piąty bieg. Jeżeli zajdzie potrzeba wyprzedzenia kopcącego tira, kierowca zawsze może sięgnąć do ultrakrótkiej dźwigni zmiany biegów. Po wybraniu "dwójki" roadster ochoczo wyrwie do przodu i bez trudu przekroczy na niej 100 km/h. Kolejne przełożenie wystarczy, by złamać autostradowe ograniczenie prędkości w większości krajów. Mazda deklaruje, że w razie potrzeby MX-5 napędzane przez stado 160 rumaków przyśpieszy do "setki" w niecałe 8 sekund i pomknie 215 km/h. Bezduszne traktowanie pedału gazu odbija się na zużyciu paliwa, które potrafi przekroczyć 15 l/100km.

Obecność klimatyzacji, czterech poduszek powietrznych, rozbudowanego nagłośnienia, ESP oraz elektrycznie regulowanych szyb i lusterek potrafi wyśrubować cenę nawet najtańszego auta. Mazda MX-5 oferuje to wszystko w standardzie. Czy w związku z tym jej cena zwala z nóg? Wręcz przeciwnie. Kompletnie wyposażony samochód został wyceniony na 85 tys. zł. Dla porównania warto dodać, że za 5 tysięcy mniej można kupić podstawową wersję Renault Megane CC z silnikiem 1.6. W przeciwieństwie do MX-5 francuskie auto nie przyśpiesza, boi się zakrętów i… trzeszczy na niemal wszystkich nierównościach.

Na Maździe polskie drogi nie robią większego wrażenia. Auto zostało stosunkowo wysoko zawieszone i postawione na kołach w rozsądnym rozmiarze 205/50/16. Na słowa uznania zasługuje też wysoka sztywność nadwozia. Dzięki niej nic nie trzeszczy na nierównościach, a na szybko pokonywanych zakrętach przednie koło potrafi… oderwać się od nawierzchni.

Dwuosobowa Mazda zaskakuje… praktycznością. To nie pomyłka. Na pokładzie zamontowano aż cztery uchwyty na napoje oraz trzy schowki. W sportowym samochodzie więcej do szczęścia nie potrzeba. Jest również bagażnik o pojemności 150 litrów. O połowę mniej niż w Fabii albo Ibizie. Trzeba jednak mieć na uwadze, że do MX-5 - nawet siłą - nie zapakujemy pięciu podróżnych. W rezultacie okazuje się, że kierowca i pasażer Mazdy może zabrać relatywnie większy bagaż, niż piątka osób przemieszczających się "praktycznym" samochodem. Zaskakujące? Bynajmniej. W końcu Mazda MX-5 to idealny roadster. A kto twierdzi inaczej, powinien… choć raz ją zasiąść za jej kierownicą!