Klasa E prezentuje się elegancko. W stosunku do poprzednika karoserię narysowano ostrzejszymi liniami i upodobniono do klasy S, zachowując przy tym charakterystyczne podwójne reflektory. Modnym dodatkiem są rzędy diod umieszczonych w dolnej części zderzaka, natomiast przydatnym – aktywna pokrywa silnika, która zwiększa bezpieczeństwo pieszego. We wnętrzu czeka stylowo i logicznie zaprojektowany kokpit, dużo przestrzeni, dobra jakość wykończenia oraz wydajna klimatyzacja. Fotele? Seryjne są całkiem wygodne, ale klasą samą dla siebie okazują się siedzenia z funkcją masażu (6945 zł). Zresztą nie był to jedyny opcjonalny gadżet, jaki zamontowano w testowym egzemplarzu. Nie mamy zastrzeżeń do pojemności bagażnika – 540 l.
Pod maską znalazł się topowy diesel 3.0 V6 o mocy 231 KM i dużym momencie obrotowym 540 Nm, dostępnym już przy 1600 obr./min. To bardzo efektywny napęd. Silnik jest mocny jak tur, pracuje kulturalnie i idealnie nadaje się do współdziałania z 7-biegową przekładnią automatyczną (montowana seryjnie). Poza tym okazuje się przyjazny środowisku (technologia BlueEFFICIENCY). Do „setki” Mercedes E 350 CDI przyspiesza w niecałe 7 s, co trzeba uznać za świetny wynik jak na auto ważące ponad 1,8 tony! Także spalanie mieści się w granicach zdrowego rozsądku – podczas testu poza miastem ok. 7 l/100 km, w mieście o 3-4 l więcej.
Jednak prawdziwą klasę Mercedes pokazał podczas testów zawieszenia. Układ jezdny z opcjonalnym systemem Airmatic (dopłata 9225 zł) gwarantował niespotykanie wysoki komfort podróży i bezpieczne zachowanie przy szybkiej jeździe. Zresztą nawet jeśli kierowca zawiedzie, to nad bezpieczeństwem czuwa wiele „elektronicznych pomocników”. Wszystko to sprawia, że klasa E dynamicznie przyspiesza, pewnie skręca i szybko się zatrzymuje.
Choć cena Mercedesa E 350 CDI rozpoczyna się od ok. 240 tys. zł, za testowy egzemplarz trzeba zapłacić ponad 300 tys. zł. To dużo, ale mimo że klasa E nigdy do tanich nie należała, zawsze znajdowała klientów. Wcale nas to nie dziwi.