Każdy się czuł trochę bohaterem takich przygód, każdy marzył o Land Roverze, który niczym bezgąsienicowy czołg przedzierał się przez wszelkie wertepy i zawsze na czas docierał z pomocą.

Kiedy dostaliśmy do testu tę wspaniałą piątkę, naszemu fotografowi natychmiast przypomniały się dziecięce lata, udało mu się nawet nas tym pomysłem zarazić - ale przywołać te marzenia zdołaliśmy tylko za pomocą pluszaków.

Choć uważny obserwator natychmiast dostrzeże, że ociupinkę nas poniosło: lew i tygrys występują w tym samym ekosystemie tylko w zoo albo w cyrku, w naturze nigdy.

Przyjmijmy więc, że to taka licentia poetica

Tamten filmowy Land Rover od dawna jest pojazdem kultowym. I wciąż produkowanym, jako Defender. Ale w porównaniu z aktualnymi rywalami jest to po prostu auto z dużą historią.Bo dzisiejsze samochody 4x4 to najczęściej pojazdy do zmagania się z bezdrożami miasta.

Nazywają się SUV, co w oględnym tłumaczeniu oznacza auto rekreacyjne, skrzyżowanie kombi z vanem i autem terenowym. Nie stworzone do pokonywania Sahary czy buszu, ale trasy pomiędzy przedszkolem a biurem i sklepem, czasami też teatrem

. Bo eleganckie bywają też. I tu właśnie jeżdżą Freelander, Scénic RX4, RAV4, Santa Fe i X-Trail.Ci, którym sceny z ulubionych filmów dzieciństwa wciąż tkwią w głowach, najlepiej czuć się będą w Land Roverze.

Powinien mieć plakietkę "Testowany na pustyni"

Zapewne bezproblemowo pokonałby safari w poprzek Afryki. Na naszym torze testowym Freelander o wiele lepiej od pozostałych kandydatów radził sobie z najdzikszymi przeszkodami terenowymi. Za to w codziennym użytkowaniu natychmiast rzucają się w oczy jego wady: z przodu jest ciasno, na dodatek zakres regulacji foteli jest za mały.

Jeśli masz ponad 180 cm wzrostu, będziesz siedział za kierownicą skulony. Za to z tyłu jest naprawdę wygodnie.Natomiast bagaże trzeba dobierać bardzo starannie. Nie dość, że Land Rover ma najmniejszy w tym porównaniu kufer (354 l), to na dodatek jego maksymalna ładowność wynosi śmieszne 437 kg. Więc jeśli na poważną wyprawę, to tylko w pojedynkę - albo z drobną towarzyszką, która się zadowoli jednym kostiumem khaki na miesiąc.

Na dodatek podczas jazdy po drogach utwardzonych natychmiast wyczuwa się, że Freelander to potomek dynastii off-roaderów. Jeździ się nim ociężalej, trochę "ciężarówkowato".

Natomiast silnik ma znakomity

Dwulitrowy diesel rozwija 112 KM, pracuje niezwykle miękko i cicho, a ponadto zapewnia dobre przyspieszenia. Także pod względem spalania zachowuje się w miarę skromnie: 8,0 l/100 km.Tylko trochę więcej (choć i tak najwięcej w porównaniu) każe sobie płacić za usługi turbodiesel w Renault (8,4 l/100 km). To jest wiadomość dobra.

Pozostałe są gorsze: 1,9-litrowa, 102-konna jednostka zachowuje się nieprzyjemnie; jest głośna, brakuje jej sił na niskich obrotach, a i na wyższych rozwijanie mocy nie wychodzi jej najlepiej.Zdecydowanie, Renault Scénic nie zasługuje na taki silnik. Bo nawet jeśli na pierwszy rzut oka ten napędzany na cztery koła "francuz" nie bardzo pasuje do wyobrażenia o życiu na sawannie, jest naprawdę dobrą krzyżówką codzienności i przygody.

Odważnie narysowany, wysoko zawieszony van o dogłębnym wejrzeniu wielkich oczu reflektorów, potężnych flankach z odpornego na uszkodzenia plastiku i ogromnych tylnych drzwiach.

strona 2

Pytanie, czy komuś takie auto potrzebne, to zupełnie inna historia

Bo my - póki tym autem się tak jeździ, jak się jeździ - dziękujemy. Układ kierowniczy jest wręcz zaskakująco nieprecyzyjny, za kierownicą siedzi się jak w autobusie, a tylne siedzenia są przeznaczone chyba tylko dla anorektyków. Na szczęście zachowane zostały wszystkie zalety zwykłego Scénica: wnętrze można przebudowywać i meblować, jak się komu żywnie podoba, a multum schowków pochłonie niewiarygodną liczbę dziecięcych zabawek.

Sam bagażnik (410 l) jest średniej wielkości, a załadunek dość trudny: szyba do góry, drzwi na bok.Tylne drzwi otwierają się w bok również w Toyocie RAV4, choć (podobnie jak w Land Roverze) w złą stronę.

Swoją drogę to jest naprawdę denerwujące: czy rzeczywiście tak mało sprzedaje się tych modeli poza Japonią i Wielką Brytanią, że nie można zmienić położenia zawiasów w wersjach dla ruchu prawostronnego? To przecież zwyczajnie niebezpieczne, trzeba podczas ładowania bagażu obchodzić auto, wychodząc na jezdnię!

W każdym razie bagażnik Toyoty ma i zalety

Krawędź załadunkowa jest bardzo niska (51 cm), więc kiedy już obejdziemy te paskudne drzwi, oszczędza się nam tu przynajmniej dźwigania. Natomiast pojemność 400 l i ładowność 419 kg to już wartości kiepskie.Typowo dla Toyoty wszystko tu funkcjonuje leciutko i precyzyjnie. Obca temu modelowi jest wszelka ociężałość w stylu Freelandera czy Scénica RX4.

Auto ma bardzo jędrne zawieszenie, znakomicie reagując na ruchy kierownicą zachowuje się jak ścigający gazelę gepard. Inna sprawa, że o komforcie jazdy trudno tu mówić.Mając 4,22 m długości, RAV4 jest najmniejszy w porównaniu, a mimo to w kabinie jest przestronnie i naprawdę bardzo elegancko. Piękne zegary mogłyby równie dobrze zdobić wysokiej klasy motocykl.

Zupełną nowością w tym modelu jest dwulitrowy turbodiesel z wtryskiem bezpośrednim

Ma 115 KM, jest mocny i żwawy - dzięki niemu Toyota awansuje na pozycję sportowca wśród dieslowskich SUV-ów. A co przy tym niezwykle miłe, dozuje on sobie paliwo niczym wielbłąd wodę na Saharze: 7,6 l/100 km.Jako jedyny w tym towarzystwie Nissan X-Trail staje do walki z 6-stopniową skrzynią biegów.

To zupełnie nowy model, doskonale wygrywający swój atut nowości. Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz sprawia wrażenie auta klasy wyższej, oferując wiele miejsca i dobry design. Środkową konsolę najchętniej byśmy wymontowali i ustawili w domu jako hi-fi. Także niewielki (410 l) bagażnik robi bardzo dobre wrażenie.

Wyłożony jest jasnym, świetnym jakościowo tworzywem sprawiającym wrażenie wręcz szlachetnego. W dodatku jest tu płasko.Na wielkich, wygodnych fotelach można by bezproblemowo pokonać nawet trasę Kair - Kapsztad, a i do komfortu jazdy na poziomie Nissana nie jest w stanie nawet się zbliżyć żaden z konkurentów.Jego 2,2-litrowy turbodiesel także zyskuje najwyższe noty.

Dysponuje słoniową siłą, harmonijnie rozwija moc, a pod dystrybutorem na stacji benzynowej zaskakuje skromnością wymagań: 7,7 l/100 km.O ile jednak Land Rover, Toyota i Nissan mają za sobą lata doświadczeń z autami terenowymi, w Hyundaiu jeszcze niedawno nikt chyba nawet nie wiedział, co to znaczy 4x4. Ale od roku na rynku jest model Santa Fe i właśnie on stanowi największy szok w tym teście.

Co prawda na temat designu karoserii tego SUV-a opinie są różne, ale jego rozliczne zalety nie podlegają żadnej dyskusji. Hyundai jest wielki w środku, zwinny i zwrotny, ma największy bagażnik (469 l) i najwyższą ładowność (583 kg). W przeciwieństwie do Toyoty czy Land Rovera nawet przy pełnym obciążeniu resoruje komfortowo i równomiernie.

Nowy diesel (113 KM) zachowuje się przyzwoicie, a jego spalanie - choć obok Renault najwyższe w teście - jest wciąż do przyjęcia (8,4 l/100 km). Jest dość zrywny i elastyczny, choć gdyby miało przyjść do szybkiej zmiany miejsca pobytu (kiedy np. w lusterku wstecznym pojawi się rozeźlony nosorożec), lepiej by się spisały Toyota lub Nissan.

Ale Hyundai ma jeszcze dwie cechy, które po prostu rzucają na kolana: niezależnie od klasy reprezentowanej przez pozostałych czterech producentów, Santa Fe jest absolutnie niezrównany jakościowo.

Materiały, spasowanie - wszystko znakomite

A na okrasę okazało się, że zamontowana w tym aucie skrzynia biegów jest po prostu perfekcyjna. Może to świętokradztwo, ale w naszej opinii równie dobrze mogłaby pracować w... BMW!Na razie bezdyskusyjnym zwycięzcą jest Nissan.

Jednak jego miłośnikom może być trudno - w Polsce go nie ma i nie zanosi się, by zaczęto go u nas sprzedawać wcześniej niż w czerwcu 2002 r. Pozostała czwórka ma niemal identyczne ceny oscylujące od niespełna 105 do 119 tys. zł.

Wybór jednak wcale nie jest jednoznaczny, bo Toyota wygrywa z Hyundaiem dosłownie o włos, wyłącznie dzięki rubrykom w tabeli Koszty. Szokujące, ale udokumentowane.