Kilometry przybywały w szybkim tempie. I nic dziwnego - wygoda prowadzenia tego auta w połączeniu z komfortem zawieszenia tworzą kombinację zachęcającą do dalekich podróży. Wysoka pozycja za kierownicą i duża powierzchnia szyb powodują, że wszystko widać lepiej niż w tradycyjnym hatchbacku, gdzie siedzi się znacznie niżej. Duży bagażnik, świetna przestronność, oszczędny i dynamiczny silnik. Można by powiedzieć: same zalety! Można, ale niestety nie tym razem, ponieważ dobre auto dla podróżnika entuzjasty powinno być też niezawodne i nie budzić obaw, że jadąc na wycieczkę np. do północnej Skandynawii, będziemy musieli wracać "okazją" albo czekać tydzień nadostawę części. A tak się akurat składa, że nasze testowe Renault spłatało nam kilka nieplanowanych figli. Na szczęście zwykle mieliśmy niedaleko do serwisu.10 317 km: przy takim przebiegu zapaliła się po raz pierwszy kontrolka "Service" wraz z napisem "Controler injection". W serwisie podłączono nasze auto do testera i skasowano zapisany w pamięci komputera błąd. Pomogło, ale nie na długo: wspomniany napis pojawiał się jeszcze na wyświetlaczu od czasu do czasu, jednak ostrzeżenie to nie przekładało się na żadne zauważalne objawy ze strony pracy silnika. 15 000 km: kontrolka serwisowa uparcie dawała o sobie znać, więc znów pojechaliśmydo stacji obsługi. Tym razem dobrze zdiagnozowano usterkę i po wymianie świecy żarowej wszystko wróciło do normy.16 800 km: rano czekała na nas niemiła niespodzianka. Auto nie dało się uruchomić i musieliśmy wezwać assistance. Przyczyną kłopotów był rozładowany akumulator (trudno nam stwierdzić, czy np. nie zapomnieliśmy o wyłączeniu świateł albo dokładnym zamknięciu schowka...) Po naładowaniu go w serwisie problem się więcej nie powtórzył. 17 400 km: podczas szybkiej jazdy po autostradzie zapaliła się znajoma kontrolka. Przy okazji silnik zaczął odczuwalnie tracić moc i najwyraźniej przełączył się w tryb pracy awaryjnej. Zjechaliśmy na parking, auto "odpoczęło" trochę i znowu zaczęło normalnie zachowywać się. Kontrolka zgasła, by ponownie pojawić się następnego dnia. Kilka minut postoju i po ponownym uruchomieniu silnika wszystko wróciło do normy.19 500 km: wymiana przepalonej żarówki przedniego reflektora znowu zawiodła nas do serwisu. Reflektor jest tak szczelnie "opakowany" pod maską, że prosta z pozoru naprawa wymaga ingerencji serwisu.21 300 km: podczas szybkiej jazdy po autostradzie znowu pojawiła się kontrolka serwisowa i silnik przestał "ciągnąć". W serwisie okazało się, że przyczyną naszych kłopotów był elektrozawór turbosprężarki. Wymieniono go w ramach gwarancji. Po okresie gwarancyjnym koszt części łącznie z wymianą w serwisie wyniósłby prawie 900 zł. Przy okazji zauważono, że przedwcześnie zużyły się klocki hamulcowe, co jest dość dziwne, jeżli wziąć pod uwagę to, że większość jazd odbywała się poza miastem. Wymieniono również wycieraczki (nie są objęte gwarancją) przedniej szyby.30 000 km: przyszedł wreszcie czas na kompleksowy przegląd. Ale co tu sprawdzać, skoro w międzyczasie byliśmy na stacji obsługi kilka razy... Nie znaleziono żadnych usterek, które wymagałyby nadprogramowych czynności serwisowych nieujętych w firmowej procedurze przeglądowej. Koszt wyniósł 780 zł.I to by było na tyle. Nie ma co ukrywać, powtarzające się usterki zupełnie niepotrzebnie, ale bardzo skutecznie nadszarpnęły wizerunek Renault.
Pełnia szczęścia?
Po rozpoczęciu testu na dystansie 30 tys. km to właśnie ten samochód stał się naszym ulubionym partnerem na wyjazdy.