A może coupé? Ale czy widzieliście kiedyś coupé, w którym mający 1,90 m wzrostu pasażer może wygodnie rozsiąść się na tylnych, elektrycznie sterowanych i na dodatek wentylowanych siedzeniach? Zatem może coś w stylu Mercedesa CLS? Też nie. Zostaje więc sedan. Ale czy na pewno? W którym sedanie siedzi się niemal na podłodze (jak w sportowym bolidzie) i który ma bagażnik o zmiennej pojemności z potężną klapą oraz możliwość rozkładania tylnych siedzeń?
Do tego wszystkiego dochodzi wygląd. Przód Porsche Panamery ewidentnie wykazuje podobieństwo do „twarzy” mniejszej „911-tki”, natomiast garbaty tył ma wdzięk... wypiętych pośladków. Może przesadzamy, ale w końcu stylistyka to kwestia gustu. Warto jednak podkreślić, że po dniu spędzonym z Panamerą wszyscy wątpiący stają się gorącymi zwolennikami tego modelu. Ma on nieco egzotyczną osobowość, może nie klasycznie piękną, ale zwracającą uwagę i bardzo emocjonalną. W końcu to przecież Porsche.
Segment luksusowych limuzyn to dla marki słynącej z produkcji sportowych modeli zupełna nowość, ale Porsche wkracza do niego bez cienia wstydu czy jakichkolwiek kompleksów. Nie chce też walczyć o klienta ceną, bo Panamera jest droga, nawet jak na warunki klasy premium. Za podstawową wersję trzeba zapłacić ponad 111 tys. euro, a po uwzględnieniu dodatkowego wyposażenia, w tym dwusprzęgłowej skrzyni biegów PDK, adaptacyjnego zawieszenia czy pakietu Chrono Plus, w jaki był „dopakowany” nasz testowy model, cena sięga 120 tys. euro. Zdumiewające jest to, że na rynku niemieckim za taką wersję trzeba zapłacić o prawie 16 tys. euro mniej niż w Polsce.
Po zajęciu miejsca za kierownicą Porsche Panamery wiemy, za co płacimy. Siada się dość nisko na profilowanych siedzeniach. Wysoki tunel środkowy i pozycja kierowcy są charakterystyczne dla aut sportowych. Z jednej strony to typowe Porsche. Z drugiej – wnętrze ma jednak szlachetniejszy charakter, a drewniane elementy kojarzą się z ekskluzywnym barem w 5-gwiazdkowym hotelu. Duża liczba przełączników na konsoli środkowej może przytłaczać, choć ułożone są logicznie i ich obsługa nie sprawia żadnych problemów. Podobnie jak duży dotykowy ekran.
Uruchomienie silnika Panamery odbywa się przyciskiem po lewej stronie kierownicy. Dobiegający do wnętrza dźwięk 8 cylindrów mile pieści uszy. To bardziej mruczenie dżentelmena niż potwora, za którego Panamera chciałaby uchodzić. Arystokratyczną ogładą popisuje się także podczas jazdy. Przyspiesza subtelnie, acz stanowczo, płynnie zmieniając przełożenia. Do tego dochodzi fantastyczne wyciszenie. W momencie zatrzymania auta, np. na skrzyżowaniu, wyposażona w system start-stop jednostka automatycznie się wyłącza.
Prawdziwe oblicze Porsche Panamera pokazuje na autostradzie. Moc 400 KM to wystarczająco dużo nawet na 2 tony. Bez kłopotu rozpędzamy się do 270 km/h. Komfort jazdy i odczuwana przyjemność są niesamowite, i to bez względu na to, który tryb pracy aktywnego zawieszenia zostanie wybrany (Comfort, Sport, Sport Plus). Tylko poprzeczne nierówności powodują drobną nerwowość przodu. Przyzwyczajenia wymaga też manewrowanie. Kto jednak nie chciałby mieć takich zmartwień?
Podsumowanie
Jak na czteroosobową wersję modelu 911 Porsche Panamera jest za duża i za ciężka. Ale jako luksusowy sedan ze sportowym zacięciem ma szansę wyznaczyć nowe standardy w klasie reprezentacyjnych limuzyn. Jest przy tym naprawdę komfortowa. Do tego niestety kosztuje dużo. No cóż, za niepowtarzalność zawsze trzeba słono płacić.