W największym skrócie: Superb GreenLine to wielkie auto z małym silnikiem. Taka kombinacja nie zapewnia porywających osiągów, ale za to wizyty na stacjach benzynowych ograniczone są do absolutnego minimum.
O zaletach Skody Superb pisaliśmy wielokrotnie – auto oferuje bezkonkurencyjną w tej klasie przestronność, starannie wykończone wnętrze i bardzo dobre właściwości jezdne. W wersji GreenLine trzeba się pogodzić z nieco gorszym komfortem resorowania, a to za sprawą zawieszenia obniżonego o 16 mm w porównaniu ze standardową odmianą. Modyfikacja ta, obok subtelnych spoilerów, nie miała oczywiście na celu usportowienia auta, lecz zmniejszenie oporów aerodynamicznych, a w efekcie – zużycia paliwa.
Z tego samego powodu zastosowano niskooporowe opony. Pod maską Superba pracuje znany też z innych aut koncernu VW silnik 1.6 TDI CR wyposażony w filtr cząstek stałych oraz – specjalnie w tym modelu – system start-stop i układ odzyskiwania energii hamowania.
Mimo że silnik ma tylko 105 KM, to auto nie jest zawalidrogą. Ponadto zużycie paliwa pozwala bez stresu spoglądać na rosnące ceny na stacjach – oszczędnym kierowcom wystarczy niecałe 5 l/100 km, przy normalnej jeździe auto rzadko przekracza 6 l/100 km. Niestety, oszczędzanie wymaga sporych inwestycji – za najtańszego Superba GreenLine trzeba zapłacić 88,5 tys. zł. Testowana wersja Ambition kosztuje według cennika 100 tys. zł.